Niewinni Czarodzieje. Magazyn

Audioriver, Płock 6-8 sierpnia 2010

festiwal Audioriver, źródło: tuba.pl

Audioriver, festiwal świata niezależnego – czytam z opaski, której nie mam ochoty zdejmować z nadgarstka już od kilku dni. Tęsknota za „światem niezależnym” jest tak silna, że chcę wierzyć, że tegoroczna edycja festiwalu Audioriver w Płocku nadal gdzieś we mnie gra. Jak najdłużej chcę zatrzymać w sobie to wrażenie – woda w kranie, którą obmywam twarz po powrocie do motelu, szemrze do konkretnego bitu; samochód kolegi w drodze powrotnej gra dubstepy; gdy zasypiam, na ścianie mojego pokoju zmieniają się wizualizacje, a muzyka gra bardzo głośno, chociaż wcale nie słucham muzyki.

Audioriver na przestrzeni lat rzeczywiście stał się „światem niezależnym”, który pozwala przez dwa dni istnieć poprzez otoczenie i przez otoczenie być stwarzanym. Audioriver to dwa dni nie-bycia. Najszczęśliwszy z możliwych sposób na wyłączenie się, zniknięcie. Ucieczka, na którą coraz większa ilość moich znajomych z utęsknieniem czeka przez cały rok: możliwość stania się przezroczystym na płockiej plaży, gdzie muzyka swobodnie przenika ciało. Na Audioriver stajesz się muzyką i muzyką staje się wszystko, z czym się stykasz. A ty błagasz rozpaczliwie „świat niezależny”, żeby nigdy nie znikał i nie kazał ci wracać do rzeczywistości. Nie chcesz zdejmować opaski, nie chcesz wytrzepywać z butów piasku płockiej plaży.

Zdążyłam już popaść w egzaltację, a nie wyjaśniłam jeszcze, cóż to za festiwal. Audioriver to trzydniowe święto sztuki alternatywnej i muzyki elektronicznej. Słowem: wszystkie możliwe rodzaje generowanych komputerowo dźwięków w najlepszej, jaką można w Polsce uświadczyć, konfiguracji i na najwyższym poziomie. Dzięki temu festiwalowi na przestrzeni 4(!!!) lat tysiące ludzi zgromadzonych na plaży w Płocku miało szansę usłyszeć ponad 200 gwiazd muzyki niezależnej z całego świata. Przykłady? DJ Hell, Chase & Status, Moderat, Dirtyphonics, James Holden czy Joris Voorn w ubiegłym roku, a w tej edycji Richie Hawtin (po raz drugi!), Spor, Sub Focus, Simian Mobile Disco, Hybrid, The Qemists, Noisia, Laurent Garnier, Hadouken!… Wszyscy na jednej plaży. Każdy miłośnik muzyki elektronicznej rozumie doskonale, dlaczego na tejże plaży gromadziło się więc w tym roku blisko 12 tysięcy słuchaczy dziennie.

źródło: muzikanova.pl

Ale słuchacze nie gromadzili się tam tylko dlatego, i właśnie o tym „nie tylko” zamierzam napisać. To nie będzie typowa relacja festiwalowa. Nie napiszę Wam, na którym secie byłam, a na który nie udało mi się dotrzeć, bo kupowałam piwo i zasiedziałam się pod parasolami. To byłoby dla Was nudne, bo większości wykonawców możecie nie znać (co, za kilka lat, dzięki temu festiwalowi się zmieni). Nie udało mi się zresztą wysłuchać ani jednego seta od początku do końca, i właśnie o tym Wam napiszę. Nie udało mi się, ponieważ gdziekolwiek bym się przez przypadek nie znalazła, tam grano muzykę na wskroś doskonałą. Bez żalu można było opuścić jedną scenę na rzecz drugiej.

Muzyka na plaży jest zresztą wszędzie i żeby jej słuchać, nie trzeba wcale stać pod sceną. Możesz usiąść na piasku i wpatrywać się w Wisłę, jeśli masz taką potrzebę. Możesz iść coś zjeść. Możesz napić się piwa ze znajomymi, a stolików z ławkami jest mnóstwo. Możesz – i to jest najczęściej wybieraną opcją – usiąść sobie na zielonej skarpie, gdzie widok zapiera dech w piersiach. Owszem, można biegać po Audioriver z line-upem w dłoni, pilnując godzin i scen, ale to naprawdę zbędne. Gdziekolwiek się nie zjawisz, za chwilę będziesz jak naelektryzowany. Są tacy, którzy chcą wysłuchać konkretnych setów od początku do końca i wsłuchać się w to, co znajomy DJ chce im przekazać, ale wielu ludzi poznaje wykonawców dopiero na festiwalu. Nie ukrywają wcale, że to organizatorzy Audioriver od kilku lat dbają o ich muzyczną edukację.

A projekt badawczy „Rynek Niezależny”, najnowsza inicjatywa twórców Audioriver, ma na celu właśnie zwiększenie świadomości muzycznej Polaków. Dzięki temu festiwalowi z roku na rok coraz więcej ludzi zaczyna zdawać sobie sprawę, że muzyka elektroniczna to nie tylko białe gwizdki, kozaczki i rękawiczki. Jak powiedział nam rzecznik prasowy Audioriver, Łukasz Napora, projekt ma celu „odczarowanie” elektronicznej muzyki tanecznej i udowodnienie, że również w naszym kraju może ona stanowić wartościową sztukę. Czy to się udaje? Kiedy stoisz na skarpie i patrzysz na to, ilu ludzi Cię otacza, dobrze znasz odpowiedź na to pytanie. Z roku na rok przychodzi Ci się bawić wśród coraz większej ilości ludzi. Ta świadoma publika to jeden z największych atutów festiwalu świata niezależnego. Zbiorowy trans na Plastikmanie pod Circus Stage, szał ciał na Sub Focus pod Hybrid Tent, totalna ekstaza na Simian Mobile Disco i okrzyki zachwytu na skarpie, kiedy na Main Stage czarował Laurent Garnier… Mogłabym długo wymieniać. Atmosfera pod każdą z czterech scen jest niesamowicie przyjazna. Ludzie najpierw uśmiechają się do samych siebie, a potem do siebie nawzajem. Niektórzy są pijani, niektórzy zupełnie trzeźwi. Nie spotkałam w tym roku ani jednej naćpanej osoby – znów walka ze stereotypem! Żadnych przepychanek, nawet w największym tłumie. Spóźniłam się na set Plastikmana i udało mi się dotrzeć do kolegi stojącego w samym środku przepełnionej po brzegi Circus Stage, bo ludzie pozwolili mi się między nimi przecisnąć.

Światowy line-up, świadoma i uświadamiana publika… Co jeszcze sprawia, że na Audioriver zawsze się wraca? Każdy uczestnik festiwalu odpowiedziałby natychmiast: miejsce. Przecudna plaża nad Wisłą. Cóż z tego, że prowadzą do niej mordercze schody (nigdy nie zrozumiem, czemu nieoświetlone), skoro przed tymi schodami jest widok tak wspaniały, że aż trudno go opisać? Spoglądanie z góry na 5 scen ulokowanych na plaży i nasłuchiwanie dobiegającej stamtąd muzyki to uczucie, na które czeka się cały rok. Ale nie tylko plaża dostarcza wrażeń. Uroczy rynek Starego Miasta już w trakcie poprzednich edycji Audioriver stanowił za dnia nieoficjalny parkiet taneczny festiwalu, a zabawa w fontannie stała się już tradycją. W tym roku święto muzyki sprawił nam projekt Rynek Niezależny, dzięki któremu spotkaliśmy się z młodymi talentami polskiej sceny elektronicznej. Pierwszy weekend sierpnia nad Wisłą jest coraz bardziej dopieszczany – nie ulega wątpliwości, że ci, którzy uczestniczyli w tegorocznej edycji, przyjadą do Płocka za rok. I jest jeszcze coś, czego jestem pewna: oni wezmą znajomych.

Jest taka piosenka, która od zawsze kojarzy mi się z tym festiwalem. W gorszych chwilach słucham jej w autobusach i wspominam sierpniowe ucieczki do tego magicznego, niezależnego świata. To duet Imogen Heap i Chrisa Cornera z IAMX. Śpiewają: „My secret friend / oh take me to the river / My secret friend / so we can swim forever”. Mój przyjaciel powiedział o piątej rano na skarpie: “Dla mnie Audioriver mógłby trwać cały rok. Jestem tu zawsze szczęśliwy”.

Magdalena Pawłowska

Exit mobile version