Nie wiem, jak jest z narkotykami, ale muzyka i rozkosz zmysłowa[1] na pewno występowały razem od bardzo dawna, a pewnie od samego początku. Z czołem przeoranym zmarszczką, ze smutkiem w oczach i równie starczą brodą wspominamy czasy, kiedy owa nierozerwalna rozkosz nie była częścią konstytutywną teledysku.
Pamiętamy, że nie musiała być ani wulgarnie nazywana wprost, ani nawet zasygnalizowana przez choćby jedną nagą nogę. Była jak tło-rytm, była flirtem melodii, była w harmonii i dysonansie, była w przestrzeni między muzyką a tekstem, była w szybszym przepływie krwi. Była po jasnej stronie, była czysta jak łza, choć pozostawała dzika i wcale nie traciła na sile.
Cieszy Was zapewne, Drodzy Czytelnicy, czas przeszły – pozwala Wam mądrze i z powagą pokiwać głowami i brodami. A to niedobrze – nigdy nie pozwólcie, żeby ktokolwiek zyskał Waszą sympatię i zaufanie tylko dlatego, że wygłasza banalne, uogólniające, krytyczne sądy, które i dla Was są wygodne. Muzyka popularna nietrywialna nie umarła wraz z narodzinami złej Lady; mpn żyje. Posłuchajcie choćby utworu I just don’t know what to do with myself zespołu The White Stripes (choć, błagam, nie oglądajcie teledysku; on wszystko psuje, zaprzecza i załamuje; niszczy i zaprzepaszcza).
Parę pierwszych dźwięków brzmi tak, jakby prawdziwy rockman[2] był zmuszony zaśpiewać Wlazł kotek… w przedszkolu – próbuje wykrzesać ze swojej gry słodycz i spokój, ale jego natura wolałaby kogoś przestraszyć, solidnie ryknąć na końcu zwrotki, a zamiast i mruga dać i umarł. Jeśli nie znamy angielskiego, to tyle nam musi na początek starczyć, dlatego warto zaufać intuicji.
Gdybyśmy jednak z jakichś masochistycznych pobudek[3] pragnęli zgłębić tekst, to pierwszy wers – I Just don’t know what to do with myself (Po prostu nie wiem, co ze sobą zrobić) – potwierdzi nasze przeczucia tylko w połowie – tak, mamy do czynienia z problemem rozdarcia wewnętrznego; nie, na szczęście nie przedszkole. To rozbrajająco szczere wyznanie podkreśla dwukrotne uderzenie perkusistki, a powtórzenie zdania nieomal zmusza nas do uśmiechu. Uśmiechu sympatii dla chłopca, który na pewno – podpowiada nam intuicja – nie poprzestanie na słodkim tonie i w końcu rzuci czymś w terapeutę, który go słucha; rzuci w nas.
Na razie jednak udaje, że wszystko z jego równowagą psychiczną jest w porządku i z żalem – słyszalnym nie tylko w głosie, ale też w sposobie trącania struny (elektryczny ten gitarowy bard poprzemysłowy) – opowiada o przyczynie swojego smutku:
Planning everything for two Doing everything with you And now that we’re through I just don’t know what to do[4] |
Wszystko planowałem na dwoje, Wszystko robiłem z Tobą. A teraz, gdy nie ma nas Po prostu nie wiem, co robić |
Teraz, kiedy kluczowe nie ma nas wreszcie wybrzmiało, następuje pauza, a za chwilę podwójnie i w towarzystwie przyuderzenia znów w tych samych słowach (I just don’t know what to do with myself) dowiadujemy się, że chłopca trapi niemożność zadecydowania o jego własnych poczynaniach. Zaczynamy się obawiać, bo już dużo razy nam to powiedział, a psychologia (uczyliśmy się jej na thrillerach o detektywie-znawcy dusz) mówi, że człowiek, który radosnym i podwyższonym tonem (głosem do tonu podwyższonego i radosnego nie przyzwyczajonym) za często powtarza takie rzeczy, będzie strzelać.
Jednak ku naszemu zaskoczeniu wciąż żyjemy i razem z chłopcem przeżywamy zachwianie porządku jego wszechświata:
Movies only make me sad, |
Filmy tylko mnie smucą, |
Rozumiemy, że stoimy nad przepaścią, a ostateczne rozstrzygnięcie jest o krok. Nie możemy jednak zbyt długo rozważać sytuacji, bo wydarzenia następują coraz szybciej. Rozlega się krzyk i uderzenie perkusji:
Like a summer rose Needs a sun and rain I need your sweet love To beat love away. |
Jak letnia róża potrzebuje słońca i deszczu, tak ja potrzebuję twojej słodkiej miłości, żeby pozbyć się miłości. |
Wierzymy w szczerość tego wybuchu nie tylko dlatego, że czuliśmy, że to najwyższy czas (wiedzieliśmy, że chłopiec jest mocno zdesperowany i podejrzewaliśmy, że brzdąkanie to nie jego typowy sposób wyrażania), lecz także z powodu tekstu, który – gdyby nie był wykrzyczany – zasługiwałby na politowanie[5]. Na szczęście, ciągle nie musimy patrzeć na chłopca z góry – on tylko balansował na krawędzi i cofnął się, bo ma nam coś jeszcze do powiedzenia.
Well, I don’t know what to do with myself. Nie czujemy się zaskoczeni, że słyszymy to zdanie, ale tym razem nie wywołuje ono w nas przestrachu, tylko wręcz przeciwnie – umiarkowane zadowolenie, oddech ulgi. A to dzięki małemu słówku well (cóż). Zapowiada ono chwilę spokoju, powrót przerwanej opowieści. Jest nam tak dobrze z tym well, że niektórzy spośród nas (naiwni) sądzą, że punkt krytyczny mamy za sobą, że chłopiec wyraził, co miał wyrazić, a życie potoczy się dalej normalnym trybem.
W każdym razie słuchamy teraz obsesyjnego powtórzenia pierwszej zwrotki i różanej metafory. Wedle wszelkiego prawdopodobieństwa powinna po tym wszystkim nastąpić pauza. Podejrzewamy tak, bo nawet jeśli słuchamy piosenki pierwszy raz, dostrzegliśmy już, że chłopiec wykrzykuje swój tekst niezmiernie regularnie, a dodatkowo regularność tę utwierdza towarzysząca mu wierna i empatyczna perkusja. Każda strofa narracyjna otworzona jest powtórzoną dwukrotnie frazą tytułową, a zamknięta jednym niepełnym jej wypowiedzeniem (bez końcowego: with myself). Po każdej części składowej (strofie lub dwóch strofach, jeśli druga z nich mówi o różach) następuje pauza[6].
Teraz jednak pauzy nie ma. Perkusistka wprawdzie zachowuje schemat, ale tym razem nie zrozumiała śpiewającego – zamiast ciszy słyszymy, jak gwałtownie nabiera on powietrze do płuc i najpierw szaleńczo, głośno, jak człowiek, który nie ma nic do stracenia, a potem stopniowo coraz spokojniej, w końcu wręcz z rezygnacją, powtarza, że nie wie, co ze sobą zrobić. Nie będzie skoku w przepaść, okazuje się, że pustka w chłopcu nie prowadzi do samobójstwa. Najwyżej mamy prawo podejrzewać, że na długi czas – może na zawsze – odłoży gitarę.
***
THE WHITE STRIPES – I JUST DON’T KNOW WHAT TO DO WITH MYSELF(7)
I just don’t know what to do with myself [uderzenie]
I don’t know what to do with myself [uderzenie]
planning everything for two
doing everything with you
and now that we’re through
I just don’t know what to do [pauza]
I just don’t know what to do with myself [uderzenie]
I don’t know what to do with myself [uderzenie, zawieszenie]
movies only make me sad
parties make me feel as bad
cause I’m not with you
I just don’t know what to do
like a summer rose
needs the sun and rain
I need your sweet love
to beat love away [pauza]
well I don’t know what to do with myself [uderzenie]
just don’t know what to do with myself [uderzenie, zawieszenie]
planning everything for two
doing everything with you
and now that we’re through
I just don’t know what to do
like a summer rose
needs the sun and rain
I need your sweet love
to beat love away
I just don’t know what to do with myself
just don’t know what to do with myself
just don’t know what to do with myself
I don’t know what to do with myself
Maciej Kidawa
__________
PRZYPISY:
1. Jakkolwiek będziemy chcieli ją rozumieć.
2. Umówmy się na potrzeby tego tekstu, że Feel ≠ rock.
3. Tłumaczyłeś kiedy tekst najpiękniejszej piosenki, jaką słyszałeś? No właśnie.
4. Tłumaczenia są luźne. I Just don’t know what to do with myslef jest coverem piosenki Dusty Springfield. Tekst w wersji The White Stripes jest wobec oryginału znacznie okrojony; proponowane tu (choć oczywiście nie jedyne sensowne) odczytania miejsc niejasnych (niepoprawnych gramatycznie) wynikają z porównania obu tekstów.
5. W tym miejscu Dusty Springfield śpiewa: Like a summer rose / It needs the sun and rain / Oh, I need your sweet love / To beat all the pain, co też nie powala, ale nie jest zupełnie bez sensu.
6. Żeby lepiej pokazać opisywaną w tym akapicie regularność, na końcu przedstawiam tekst całego utworu z odpowiednimi oznaczeniami.
7. Tekst piosenki cytuję z: www.tekstowo.pl (z dnia 7 X 2010 roku). Wyróżnienia i określenia na marginesach są mojego autorstwa.