Niezwykle często fotografia staje się elementem kreacji i autokreacji. Wiadomo bowiem, że funkcjonuje ona w kulturze nie tylko jako ozdoba czy dopełnienie treści, lecz także jako temat główny. Do zagłębienia się w tego typu rozmyślania skłania książka Agnieszki Osieckiej Na początku był negatyw, a swoiste uzupełnienie do niej stanowi praca Zofii Turowskiej Agnieszki. Pejzaże z Agnieszką Osiecką. Najciekawszy w tym zestawieniu jest fakt, że obie pozycje podejmują podobną, a wręcz tę samą tematykę – opisują życie Osieckiej, ale z dwóch różnych perspektyw – uczestnika i obserwatora. Tym sposobem mamy do czynienia z utworem wspomnieniowym o cechach autobiograficznych i czymś w rodzaju biografii, bo jak mówi autorka Pejzaży:
Nie jest to zwykła biografia, a może nawet nie jest nią w ogóle. W tej »złej historii dobrze opowiedzianej«, jak pisała o swoim życiu Agnieszka Osiecka, jestem tylko przewodnikiem po miejscach, które uznałam za znaczące[1].
*
Mówiąc o twórczości Agnieszki Osieckiej, nie sposób uciec od jej życia, dlatego teraz kilka słów o niej samej. Studiowała dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim, a w późniejszych latach także reżyserię w łódzkiej filmówce. Studia, zwłaszcza dziennikarstwo, diametralnie zmieniły Agnieszki sposób patrzenia na świat. Osiecka znalazła się w przestrzeni nieznanej i trudno było z jej naiwnym i ufnym spojrzeniem na świat zrozumieć panujące w niej reguły.
Jeremi Przybora po śmierci Osieckiej napisał:
To ta piewczyni (nie, nie – apologetka!) PRL-u sprawiła, że z jego zgrzebno-siermiężnej, chłopsko-robotniczo-pracująco-inteligenckiej szarzyzny wykwitł wspaniały, barwny kwiat poezji jej piosenek. (…) I strasznie jesteśmy wdzięczni Agnieszce Osieckiej, największej naszej poetce piosenki, wdzięczni jesteśmy my, nienumerowani z nienumerowanej, że nie pisała przez te dwadzieścia parę peerelowskich lat do szuflady. Że mogliśmy od inteligenta (pracującego) po człowieka prostego, cieszyć się, żywić jej poezją[2].
Słowem: bycie poetką, a raczej tekściarką (jak sama wolała o sobie myśleć i mówić), dziennikarką, pisarką, reżyserem teatralnym i telewizyjnym to tylko niektóre z jej życiowych ról.
*
Mówi się często, że Agnieszka Osiecka prowadziła grę kosztem swojego życia. Opowiadała o sobie dużo, wydawać by się mogło, że wyczerpująco, ale w potoku słów przez nią wylewanych było więcej formy niż samej treści. Poetka umiała kreować swój wizerunek. Wspomniana książka z pewnością może być na to dowodem. Fakt samodzielnego wybierania fotografii (pochodzących z prywatnych albumów), segregowania ich w takie, a nie inne rozdziały, ukazywanie w tej, a nie innej kolejności nie pozostawia nam wątpliwości co do tego, że Negatyw jest skonstruowany w przemyślany i celowy sposób. Daniel Passent we wstępie do jednej z książek Osieckiej skreślił:
Była doskonałą obserwatorką ludzi i obyczajów, czemu dała wyraz nie tylko w poezji i w prozie artystycznej, ale także w książkach wspomnieniowych: „Szpetni czterdziestoletni” (1985), „Rozmowy w tańcu” (1992) i „Na początku był negatyw” (1995). „Galeria potworów” należy do tego nurtu. To świat Agnieszki przez nią opisany[3].
Te zdania bez wątpliwości nakierowują nas na trop, zgodnie z którym możemy uczyć się „odczytywać” jej twórczość. Ostatnie zdanie: „To świat Agnieszki przez nią opisany” wypowiada prawdę wręcz oczywistą, ale jednocześnie do zaakceptowania. Agnieszka Osiecka poprzez działalność artystyczną tworzyła własny świat, funkcjonujący według jej reguł i zgodnie z jej wytycznymi. Te odsłony niekoniecznie muszą przystawać do realiów, do których przywykł przeciętny odbiorca. Gdy opisywała pracę w ciemni i moment wyłaniania się na białej powierzchni nowych kształtów i odcieni, powiedziała, że „obraz utajony zamieniał się w prawdziwy”. Być może podświadomie to samo robiła z rzeczywistością, której była kreatorką. Można więc powiedzieć, że tworzyła osobliwą legendę zamkniętą w anegdocie.
W fotografii pociąga to, co irracjonalne, czego nie da się objaśnić. Podobnie bywa z poezją. Dlatego Negatyw łączy w sobie te cechy – jest intermedialny, ponieważ przekazuje nam – odbiorcom – informacje poprzez fotografie i ich układ oraz poprzez komentarze, żarciki, przemyślenia czy obserwacje autorki. I wierzymy w te wiadomości – jest to pewnego rodzaju pakt zawarty między czytelnikiem a Osiecką, ponieważ mając świadomość, że to ona przygotowała materiał, ufamy w jego autentyczność. Wyobrażamy ją sobie właśnie przez pryzmat tego pisarstwa. Ale przecież zdjęcia, zatrzymujące czas, młodość i ludzi, prowokują także do kłamstwa, błazeństw i nie jest wykluczone, że także do manipulacji – przebieramy się, udajemy, wchodzimy w rolę. Wymyślając historie opierające się na cudzych pamiątkach, stanowiących dokument obiektywnej przeszłości innych, wyczarowujemy własną wersję minionych lat.
Fotografia daje nam tę szansę, aby tanim kosztem na króciutką chwilę, zabawić się w kogoś innego. Kieliszek wina zamiast heroiny. Walczyk zamiast niebezpiecznego tanga[4].
Na początku był negatyw nie jest autobiografią w pełnym i tradycyjnym tego słowa znaczeniu, ponieważ jest zbyt fragmentaryczny i wybiórczy. Poetka, składając tę książkę, nie chciała po raz kolejny opowiadać swojego życia, ale pokazać takie jego aspekty, wytłuścić te poglądy i myśli, które utrwaliłyby pamięć o niej. Ale nie byle jaką, tylko ściśle określoną.
Fakt, że Negatyw były przygotowywany niedługo przed śmiercią artystki dodaje mu nowego znaczenia – bardziej osobistego. Niewykluczone, że to pewnego rodzaju rozrachunek ze swoim życiem, oddanie hołdu wszystkim ludziom, którzy tworzyli świat Agnieszki Osieckiej oraz miejscom, które wpływały na wrażliwość i zapewniały doznania, zarówno estetyczne, jak i emocjonalne.
Namiętne fotografowanie – to zaklinanie. Chęć przywołania drogich nieobecnych. Chęć zatrzymania czasu. Ba! Chęć zawrócenia rzeki z drogi. Nasze najczulsze fotografie to są małe czarownice. Zdarza nam się przeglądać je przed samym zaśnięciem i po takim seansie przychodzą w nocy nasi kochani i niekochani, i całują nas, i przebaczają nam wszystko, i my im przebaczmy…[5]
Jakie jest oblicze Agnieszki Osieckiej w obiektywie i jaki charakter ma jej obiektyw na podstawie Negatywu? Idąc za myślą utrwalenia wizerunku, można dojść do wniosku, że poetka starała się pokazać bardzo dynamiczny obraz swojej osoby. Większość zdjęć zawartych w tym wyjątkowym albumie nie niesie ze sobą wartości estetycznych. Są to zwykłe fotografie, do których łatwo się przywiązać, bo przechowują pewne ważne momenty i pozwalają nam do nich wracać w bardzo namacalny sposób. Jeremi Przybora, we wcześniej przytoczonych słowach, podkreślał uniwersalność poezji Osieckiej. Ona sama poprzez te zdjęcia chciała prawdopodobnie podkreślić swoją normalność i autentyczność. Ale czy tak było? W czasach, w których żyła prawie nikogo nie było stać na dalekie podróże. Na chodzenie do kawiarni czy restauracji. Nie każdy też uzyskał tak solidne wykształcenie. Ironią losu jest więc fakt, że pokazując wszystko to, czego inni pragnęli, ona chciała wykazać solidarność łączącą ją z każdym odbiorcą. Można powiedzieć, że Osiecka była dość ekscentryczna w tych dążeniach, bo choć zamierzała udowodnić swoją zwyczajność, to poprzez fragmentaryczność, poprzez konstrukcję książki (podział na rozdziały, poruszanie rozmaitych tematów) zostajemy wrzuceni w różne dyskursy, tracimy grunt i dochodzi do nas, że to jest tylko część, jakiś urywek jej życia.
*
Zofia Turowska, podejmując się napisania biografii artystki, miała chyba odmienny zamysł tego przedsięwzięcia niż sama bohaterka. Z Pejzaży dowiedzieć się można naprawdę istotnych faktów z życia, poznać anegdotki związane z Osiecką. Być z nią bliżej.
Ale to nie wszystko.
Wybrane fotografie, choć w wielu miejscach pokrywające się z tymi wydrukowanymi w Negatywie, stawiają Agnieszkę Osiecką w innym świetle. Istotny na pewno jest fakt, że wszystkie ilustracje są tu czarno-białe, co według fotografów ułatwia ich odbiór. Dodatkowo pojawiają się zdjęcia nowe, zarówno autorstwa bohaterki, jak i pokazujące ją samą. Właśnie – samą. Nagle zostaje nam uświadomione, że Agnieszka, choć niewątpliwie można ją nazwać duszą towarzystwa, bywała sama. I to właśnie na fotografiach została uwieczniona jej samotność. Negatyw natomiast udostępnia głównie zdjęcia wesołe, pamiątki z podróży, wyjazdów, spotkań towarzyskich.
Skąd ta rozbieżność?
Obie autorki miały inne intencje, chciały pokazać inny aspekt osobowości.
Osiecka w Negatywie przedstawia własną wizję świata. Turowska natomiast przedstawia nam taki obraz poetki, jaki większość z nas chciałaby znać – artystka, przy pracy, „ze skryptami, i z książkami, z notatkami, z papierami…”. Właśnie z tego powodu te dwie książki są tak różne, choć jednocześnie tak podobne. Pejzaże być może bardziej konkretne, Negatyw jednak, z punktu widzenia dzisiejszej kultury, na pewno ciekawszy.
Fotografie autorstwa artystki w obu książkach mają ze sobą niewiele wspólnego. Negatyw pokazuje zdjęcia kolorowe, nieudolne, stanowiące podstawę do zabawnych historyjek, które dziś można sklasyfikować jako photo story. W Pejzażach natomiast wydrukowane są prace lepsze pod względami technicznymi i estetycznymi – elementy takie jak odpowiedni kadr, oświetlenie grają tam dość istotną rolę i tworzą całą nadbudowę emocjonalną. Dlaczego tak się dzieje? Ponieważ Osiecka planowała ukazać względnie normalne życie, a Turowska dążyła do stworzenia legendy artystki. Podobnie sprawa ma się z okładkami wydań wszelkiej twórczości Agnieszki Osieckiej – widnieją na nich zdjęcia, czarno-białe zdjęcia portretowe, które ukazują nam nie wyjazdy, nie zabawę – ale pewną wyjątkowość, czającą się gdzieś w oczach i pozach. (Warto podkreślić również, że niektóre ze zdjęć widniejących na okładkach pojawiły się w jednej lub drugiej książce).
*
Fotografia ułatwia nam ukazywanie rzeczywistości – to pewne. Umożliwia jednak również manipulację odbiorem. Jak się okazuje, zależnie od tego, kto dokonuje wyboru i kto udostępnia zdjęcia czy obrazy, otrzymujemy konkretną wizję świata. W tym przypadku otrzymaliśmy przedstawienie Osieckiej, które miało na celu zarysować życie poetki jako dynamiczne, pełne wrażeń i nowości, na co wskazuje dominująca ilość fotografii z innymi ludźmi (samej Osieckiej jest mniej, niż można by się spodziewać), a jednocześnie życie „na co dzień” – co wywnioskować można z tego, że większość tych zdjęć przypomina po prostu zdjęcia turystyczne, pamiątki wyjazdowe.
Zofia Turowska natomiast pragnęła ukazać Osiecką jako wielką poetkę, na co wskazują zdjęcia przy biurku, w otoczeniu książek, gazet, kartek… taka „Osiecka przy pracy”.
*
Ale jednak coś jeszcze łączy te dwie prace. Andre Ochodlo, ostatni partner poetki, powiedział:
Spotkanie z Agnieszką Osiecką wyostrzyło moje spojrzenie na sprawy istotne. Inaczej mówiąc – miałem swój przyśpieszony kurs życia. Dzięki Agnieszce chociaż dotknąłem takich pojęć jak dobroć i tolerancja, strach, nieśmiałość, samotność. Co to jest miłość do wszystkiego, co żyje? Nie wiem. Ale wiem, że Agnieszka tak kochała. I przez to jednak coś wiem. Ten ładunek może da mi siły, aby przejść przez życie jakoś przyzwoicie.
To idealne podsumowanie wrażeń wywoływanych zarówno przez Negatyw, jak i Pejzaże. Czytając je, stajemy się uczestnikami przyśpieszonego kursu życia poprzez podążanie kolejnymi kartami biografii oraz poznajemy takie słowa jak dobroć, tolerancja, strach, nieśmiałość, samotność, a dodać można także przyjaźń, różnego rodzaju miłości itp. Osiecka miała niesamowitą umiejętność tworzenia poezji ze spraw pozornie nieistotnych. Poezją nazwać można nie wiersze czy piosenki, ale ogólnie pojętą liryczność – bywało, że naiwnego – spojrzenia na świat. Nasze życie, jakkolwiek by go nie przedstawić, zawsze będzie zawierało w sobie elementy wzniosłe – będzie budowało naszą własną historię, ale nie da się z niego wyplewić codzienności. Jednak dopiero takie połączenie rodzi niepowtarzalność.
Dlatego przez wzgląd na rzeczoną niepowtarzalność nie powinno się tych książek rozdzielać. Dopiero lektura ich obu ukazuje pełniejszy obraz Agnieszki Osieckiej – wciąż skrywającej wiele tajemnic. Kreacja i autokreacja w tym wypadku wzajemnie się uzupełniają, nie pozwalając nam zbytnio fantazjować.
Izabela Sykut
_________
PRZYPISY:
1 Z. Turowska, Agnieszki. Pejzaże z Agnieszką Osiecką, Warszawa 2008. (tylna okładka)
2 J. Przybora, Zamiast wstępu [w:] B. Michalak, Agnieszka Osiecka we wspomnieniach, Warszawa 2001.
3 D. Passent, Świat Agnieszki Osieckiej [w:] A. Osiecka, Galeria potworów, Warszawa 2004.
4 A. Osiecka, op. cit., s. 128.
5 Taż, Na początku był negatyw, Warszawa 1996. (tylna okładka)