Niewinni Czarodzieje. Magazyn

„Poważny człowiek”

Już Nietzsche zauważył, że „Gott ist tot”. „Bóg umarł”, a raczej: „Bóg jest martwy”. Pytanie, czy Bóg rzeczywiście umarł, jest jednym z podstawowych zagadnień ostatniego filmu braci Coenów, Poważnego człowieka.

Głównym bohaterem filmu jest profesor fizyki Larry Gopnik – Żyd, na którego spada nieszczęście za nieszczęściem. Można – jak chcą niektórzy – widzieć w nim współczesnego Hioba (współczesność nigdy nie dorówna temu, co było), ale lepiej dostrzec w nim zwykłego człowieka, zagubionego w życiu everymana. W momencie, w którym poznajemy Gopnika, jego życie się rozpada. Żona, która ma romans z przyjacielem rodziny, żąda rozwodu i zmusza Larry’ego do przeprowadzki do obskurnego motelu; wskutek anonimowych donosów jego kariera naukowa staje pod znakiem zapytania; niezadowolony z oceny uczeń proponuje łapówkę, a potem grozi sądem; syn, który lada dzień ma przystąpić do bar micwy, nie widzi świata poza trawką i ulubionym programem telewizyjnym. Na domiar złego Gopnik, który nie narzeka na nadmiar pieniędzy, ma na utrzymaniu chorego brata ze skłonnościami do hazardu.

Motto filmu, zaczerpnięte z Talmudu, mówi: „Wszystko, co cię spotyka, przyjmuj z pokorą”. Tak też robi Gopnik. Wszystkie ciosy przyjmuje bez słowa sprzeciwu, ale w międzyczasie odwiedza znajomych rabinów, u których szuka rady i odpowiedzi na ważne pytanie: dlaczego? Działanie to – bardzo rozsądne z punktu widzenia człowieka religijnego – daje jednak opłakane rezultaty. Załamany Larry Gopnik nie dostaje od rabinów nic ponad bezwartościowe anegdoty, a z każdej kolejnej wizyty wychodzi coraz bardziej zdruzgotany, systematycznie pozbawiany wiary i nadziei. Jednak mimo wszystko Gopnik nie przestaje być dobrym Żydem i dobrym człowiekiem. Chociaż kwestia, czy jego zachowanie wynika z przyzwyczajenia i bezwolnego ulegania tradycji, czy z rzeczywistego przekonania, nie jest rozstrzygnięta. Inna rzecz, że sama obecność Boga w świecie przedstawionym nie jest oczywista, a także – co nawet ważniejsze – Jego obecność w ludziach wcale nie jest oczywista.

Właściwa fabuła filmu poprzedzona jest krótkim prologiem w sepii, granym w języku jidysz. Przenosimy się w inną stylistykę, inne czasy, inne miejsce i obserwujemy – to najważniejsze – inną religijność. Najprawdopodobniej są to ziemie polskie z przełomu XIX i XX wieku, dom skromnego żydowskiego małżeństwa, które przyjmuje niespodziewanego gościa. Gospodyni, niezachwiana w swojej wierze, wie, że odwiedził ich dybuk – zło wcielone – i zachowuje się stosownie do sytuacji, to znaczy przepędza go z domu. Powtórzmy: ona wie. Religię traktuje jako wartość obiektywną, przenikającą każdą sferę rzeczywistości, a nade wszystko niepodlegającą żadnym wątpliwościom. Bóg jest, to wiadomo. Dybuk także, nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Nigdy nie przyszłoby jej do głowy nawet pomyśleć, że Bóg może umrzeć. Religia, Bóg, wiara, dobro, zło – te słowa mają swoją wartość, te słowa same w sobie są wartościami, które istnieją, niezależnie od tego, co ludzie o nich myślą.

Ten krótki epizod rzuca światło na treść całego filmu. Dopiero zestawiając właściwą fabułę z prologiem, można ją odpowiednio zrozumieć. W tym sensie Poważny człowiek – poza swoimi walorami komediowymi, poza znakomitymi dialogami, dobrze zarysowanymi postaciami, ciekawą warstwą czysto fabularną – jest opowieścią o upadku. Bolesnym i tragicznym upadku człowieka pozbawionego prawdziwej religijności. Gorzka to opowieść, niewolna od melancholii, smutna, ale przede wszystkim prawdziwa.

Jednak wielką, być może największą siłą „Poważnego człowieka” jest to, że można go obejrzeć na wiele różnych sposobów i powyższe odczytanie nie jest odczytaniem jedynym ani tym bardziej najlepszym. Jest po prostu jedną z wielu możliwych interpretacji i chociażby po to, żeby pomyśleć o innych możliwościach, warto ten film obejrzeć i przemyśleć.

Paweł Kulpiński

Exit mobile version