Niewinni Czarodzieje. Magazyn

Zdania Składowe Miasta: O Pakcie Fonicznym

Zdania Składowe Miasta: O Pakcie Fonicznym. Smok na Bogucicach, czyli początek historii

Wojtek Alszer, z pochodzenia i nazwiska Ślązak, rocznik ’80. Znany jako Fokus, Fokusmok, Ef O Ka, Fo, kombinacji wiele. Jakby go nie nazywać – to jeden z raperów, którzy rozpoczęli w Polsce historię pod tytułem „hip hop” i choć może dziś nie jest już uznawany za króla, to na pewno nie musi niczego nikomu udowadniać.

Skończył technikum w Katowicach razem z niejakim Piotrem Łuszczem, choć ten był od niego starszy. Fascynacja muzyką zaczyna się od brzmień elektronicznych, ale po bliższym spotkaniu z Magikiem[1] gusta młodego chłopaka szybko się redefiniują i nabierają oryginalności.  Pierwszy projekt, w którym uczestniczy, nazwany zostaje Kwadrat Składem, a pierwszy współtworzony przez niego kawałek to Zamotasupłani. Nie jest niczym innym niż pomarihuanowym słowotokiem, jednak na tle kolegów widać już pierwszy sznyt tak rozpoznawalnego stylu Fokusa;

„I dzisiaj na smoku z fokusem kłusem/otul się głosem jest czas z papierosem/lub zimnym psim nosem.”

Aktywność w Kwadracie kończy się jednak szybko, a niespełna szesnastoletni chłopak z osiedla pisze zwrotki do kawałka Powierzchnie tnące. Rok po tym wydarzeniu – w 1997 – odbywa się koncert w Mikołowie, gdzie po wykonaniu pierwszego numeru dochodzi do historycznej rozmowy rapera z Magikiem i Rahimem.

Powierzchnie… wykonane przez Fokusa charakterystycznie niskim (prawdopodobnie najniższym w polskim rapie) głosem ze zdumiewającą prędkością porażają starszych kolegów, którzy porzucają swoje macierzyste składy (Magik odchodzi z pionierskiego Kalibra 44, a Rahim z 3xKlan’u) i przystają na propozycję Smoka, aby we trzech założyć Paktofonikę. Zwracam uwagę, że w ten sposób zawiązuje się coś w stylu „supercrew” – „supergrupy”, trochę kulawej (Fokus był w zasadzie bez składu), ale prawdopodobnie najwcześniejszej w polskim rapie.

Pierwsze utwory, nagrywane w domowych warunkach, to odpowiednio: Priorytety („Niewiarygodnie szybki smok/W świecie swych wartości/Powstałem z nicości/Obrałem drogę ku wolności(…)”), Gdyby („gdyby szyby i kamienie mnie nie otaczały/a kraina Niby-Niby…”) i Ja to ja („jego skronie ozdabia tkany wolnością diadem/jego słowa są szczęścia wodospadem”) z gościnnym udziałem Gutka.

Po kilku miesiącach Paktofonika wybiera się do Niemiec, gdzie przyłącza się do P.R.O.P.S. Enterteiment i w kooperacji z przyjaciółmi zza zachodniej granicy nagrywa utwór 2 Kilo. Następują miesiące ciężkiej pracy, między Fokusem a Magikiem często dochodzi do spięć – obaj mieli swoją własną wizję przygotowywanej płyty. Odnoszę jednak wrażenie, że właśnie dzięki ścieraniu się charakterów raperów tej klasy otrzymaliśmy to najlepsze dzieło, wydane 18 grudnia 2000 roku, a zatytułowane Kinematografia. Szok dla wszystkich słuchaczy rapu. Według różnych źródeł krążek do samej gwiazdki sprzedaje się w 3000 egzemplarzy, co w ówczesnym hip hopie było ilością ogromną. Tydzień później Piotr Łuszcz a.k.a. Magik popełnia samobójstwo, skacząc z 9. piętra bloku na Bogudzicach – jednej z katowickich dzielnic.

Po paru miesiącach wydany zostaje kolejny krążek, jeszcze pod egidą Paktofoniki, z numerami, które nie weszły na Kinematografię, a w 2003 roku PFK gra ostatni koncert, tzw. Koncert pożegnalny, tym samym kończąc historię. Fokus i Rahim rozchodzą się w różne strony i angażują się we własne projekty.

Co pociągało w twórczości Paktofoniki? Teksty, technika, trzy oryginalne osobowości… Chciałbym jednak skupić się tylko na Fokusie, a to z następujących względów – po pierwsze, w kontekście PFK najczęściej mówi się o Magiku właśnie, więc nie chcę powtarzać dobrze znanych informacji, po drugie – Rahima nie lubię i uważam, że ze składu był najsłabszy, po trzecie w końcu – na przykładzie Smoka świetnie widać, jak w muzyce z blokowisk, teoretycznie i docelowo – niszowej, można pokazać całe spektrum powiązań z kulturą w ogólności.

Myślę, że udział w Paktofonice był dopiero wstępem, swoistą formalną „rozgrzewką” do tego, do czego doprowadził ze Śliwką z EGO na płycie Pijanych Powietrzem. Nominacja do Fryderyka za ten krążek oczywiście o czymś świadczy, ale jestem pewien, że nie w tym rzecz. Otóż Fokus (co jest również właściwe dla drugiej połowy Pijanych Powietrzem) zmienia koncepcję tematyczną polskiego rapu, przechodząc z „zewnętrzności” do „wewnętrzności”. Fo staje się więc jednym z pierwszych (pierwszym?) eskapistów hip-hopu, nie mówi o blokach, biedzie, złej policji… Wydaje mi się, że gniew, który w oczywisty sposób warunkuje ten rodzaj muzyki, przemieniony zostaje w coś innego – w introwertyczną ciszę, monolityczny spokój ducha. Fokus stawia więc na ekspresję nie tylko swoich przemyśleń, ale i uczuć, emocji, myśli, pomysłów, marzeń. Mimo tego wszystkiego jednak nadal tkwi mocno w reprezentowanej przez siebie kulturze, co prawda bardziej za sprawą formy, niż treści, ale to również dlatego, że jako pionier rapu tworzy coś zupełnie nowego.

„Delikatny wiatr wpadł przez okno i siadł mi na kartce/dotknął w palce, pachniał emocją, z dziecięcych lat/ a ja tak mocno poczułem strach jak w walce/nie widzę gwiazd/słyszę kosmos.”(Emocje, Pijani Powietrzem)

Fokus nie boi mówić się o swoich słabościach. W tym sensie prezentuje „odwrotną logikę braggadacio” – nie nawija o tym, jaki jest zajebisty, ale mówi, że się boi, że jest słaby i ślepy, że upada i nie podnosi się. Prezentuje to na poziomie tekstualnym, ale utwierdza nas w tym przekonaniu o własnej „ludzkości” przez tembr głosu, niski, wibrujący, wreszcie – zmęczony i to zmęczony w sposób wręcz przytłaczający. I spokój – z samobójstwem swojego przyjaciela rozlicza się w jednym, jedynym wersie:

„z dziewiątego w dół/wszystko chuja warte” (Fotki, Pijani Powietrzem)

W żadnym innym utworze nie nawiązuje do tego wydarzenia ani go nie komentuje.

Utwór Fotki jest jednak szczególny jeszcze z innego względu. Jeśli przesłuchać go kilka razy, można odnieść wrażenie, że Fokus czuje się zaszczuty, osaczony we współczesnym świecie mediów, wszechobecnych dziennikarzy, świecie pieniędzy i uciekającego czasu, zdaje się „skarżyć” (choć raczej sobie samemu, niż komuś) na zapominanie o człowieku jako istocie „organicznej”, przygniatanej molochem teraźniejszości. W tym sensie blisko mu do kafkowskiego Józefa K. z Procesu, gdzie człowiek, z początku pewny siebie, z biegiem dni zaczyna czuć się zagubiony, kompletnie bezbronny wobec czegoś większego, czegoś potężniejszego i choć na początku marginalizuje problem, bo jest przekonany, że prawda zwycięży, to z czasem pewność siebie znika, a człowiek poddaje się, przestaje modelować teraźniejszość, a zaczyna być przez nią modelowany. Myślę, że pojęcie „anomii”, które wprowadził niemiecki socjolog E. Durkheim, świetnie określa ten utwór właśnie tym jednym słowem, które oznacza poczucie bezcelowości i rozpaczy wynikające ze zmian zachodzących w nowoczesnym świecie.

Ale Fokus również marzy; marzy o czymś wielkim, chce uczynić z monotonnego życia sztukę. Utwór Latający Holender jest właśnie o tym. Bit przypominający dźwięk kapiącej wody wpływa na wyobraźnię, kojarzy się ze spokojnym morzem, luźne przemyślenia przelewają się od Fokusa do Śliwki i z powrotem. Leitmotiv tego utworu to ucieczka, chęć odejścia, zniknięcia, zapadnięcia się w chłodnym jeziorze.

Smok gustuje w poetyce surrealistycznej:

„(…)szukamy/sens jak suchy kamyk, suchy kamyk/wszyscy szukamy/wrą oceany” (Labirynt, Pijani Powietrzem)

Lawiruje między onirycznymi motywami poszukiwania sensu życia, przetwarza uczucia takie jak miłość czy samotność, błądzi „w labiryncie ludzkich spraw”4, gdzie metafizyka przeplata się ze zwykłością dnia codziennego. Kiedy słucham podkładu do tego utworu, niezmiennie przychodzi mi na myśl chodzenie wśród wysokich, gęstych traw.

Możemy twórcę zapamiętać z różnych powodów: za treści przez niego przekazywane, za wykonanie, życiorys i tak dalej. Można również zapamiętać głos – głos, którym posługuje się Fokus, który swoją barwą świdruje świadomość, rozchodzi się po mózgu drobno drążonymi kanalikami, powoli docierając do podświadomości, tam dopiero zaczyna zabawę i zapewne dlatego na długo zapada w pamięć. Pierwsze, co przychodzi do głowy po dłuższej chwili słuchania, to niesamowite zmęczenie. Zmęczenie przytłaczające, zapychające mózg, ciężkie, momentami aż zaciemniające wzrok. W zależności od bitu owo zmęczenie wpływa na nas w różny sposób. Czasem relaksuje (Dejot rusza czarne puyty), wpędza w ponury nastrój (Fotki), czasem, paradoksalnie, wzbudza aktywność (Chwile ulotne). A więc artysta ten może wpływać na nas w dwojaki sposób: poprzez barwę głosu i poprzez treść swoich utworów.

Muzyk przez lata zdołał wytworzyć osobliwy styl, będący wypadkową niesamowitego głosu, poruszanych tematów, sposobu ich prezentowania, a także zabiegów fleksyjno-językowych. To, co wpada w ucho niemal od pierwszego usłyszenia, to gra słów polegająca na zestawianiu ze sobą podobnie brzmiących wyrazów i rytmiczne ich wypowiadanie; cały tekst rymuje się więc nie tylko w sposób tradycyjny, końcowymi słowami, ale całymi zdaniami. Najlepszym przykładem będzie utwór CHTHC, w którym tytuł – jeśli odczytać poszczególne literki (Cecha tehace) – już sam w sobie stanowi ciekawą grę językową:

„Wcale nie rozumiem, o co chodzi w tym kawale/ale mówię pale/nie, nie mówię «pale»/nie palę.”

Moje rozumienie tego wersu zbiega się tylko do pewnego stopnia z tym, co możemy wyczytać na portalach z tekstami piosenek. Celowo wyeliminowałem „ogonki” pod słowem „pale” po to, aby lepiej unaocznić występującą tu przerzutnię i dwojaką interpretację tych słów. Terminem „palenie” określa się właśnie związki tetrahydrocannabinolu, o których, pośrednio, jest ten utwór. W związku z tym trudno rozstrzygnąć, czy Fokus faktycznie „palenie”, czy raczej „palę nie” (choć pewnych rzeczy można się po prostu domyślić). Korzystając z bogatego w podobne zabiegi utworu, przytoczę jeszcze kilka cytatów:

„Hit i styka/kolejne styki tracę/taka stylistyka/dominuje w Ka-Ce.”

„I cel dnia zdobyty/jak szczyty ubity/w szkło dzień znakomity.”

„To wydarzenie/na ręki skinienie/a ręką mą rządzi me rozporządzenie.”

Teksty Fokusa mają jednak to do siebie, że mogą być rapowane tylko przez niego – wtedy treść, połączona z głosem, podkładem i właściwym tylko jemu samemu wbijaniem się w tenże bit, oddziałują na wyobraźnię, wpływają na samopoczucie, przede wszystkim – są ciekawe.  Utwór ujawnia to, o czym wspominałem  na początku – skłonność do ulegania pokusom, z którymi, wbrew ewentualnym oczekiwaniom, raper nie jest w stanie sobie poradzić.

Wyżej wymieniony kawałek pochodzi ze składanki 19 Południk – Katowice. Inny, również bardzo dobrze podkreślający oryginalność Fokusa, Stem tutaj nagrany został na producencki krążek muzyka Usta miasta kast. I tym razem główne walory tekstu to nie tyle treść, ile sposób jej prezentowania: flow płynie, raz dynamicznie przyspiesza, raz zwalnia, czasem następuje krótka pauza, a w połączeniu z kolejnymi przerzutniami kawałka można słuchać na najróżniejsze sposoby.  Utwór zaczyna się tak:

„Jestem tutaj jak strzała zatruta/mas i pospólstwa skopię z buta.”

Od razu słychać, jak dziwnie Fok łączy ostatnią sylabę słowa „pospólstwa” ze słowem następnym. Nawija dalej:

„Jest faja z THC a ja/najarany na maja./na maksa, a jak inaczej w KC/c’nie, no te, taką mam pracę.”

by pozostawić w końcu slangowe słowotwórstwo i przejść w kolejne wersy:

„Naprowadzam pociski na cel/ten kartel w padace zatapia głowice/nigdy vice versa/w wersach Katowice/jak Wersal centralnie.”

Można tak wymieniać dalej: żonglowanie stylami, uciekanie od konwencji, gra słowami, która momentami przypomina wręcz potrząsanie planszą scrabbli. Na krótkie wspomnienie zasługuje również utwór Śmietan(k)a, w którym Fokus z absolutnie doskonałym wyczuciem rytmu „Stawia sprawę jak kawa na ławę że fenomenalnie miota”. By zrozumieć, co mam na myśli, koniecznie trzeba włączyć ten kawałek i przesłuchać go, najlepiej z tekstem przed oczami, zwłaszcza jeśli nie jesteśmy przyzwyczajeni do techniki Fokusa.

Mimo że od kilku lat nie istnieje już ani Paktofonika, ani Pijani Powietrzem (w polskim hip-hopie to jak poprzednia generacja, inna epoka), tych kilka legendarnych płyt, które współtworzył „Mistrz Fo”, nadal cieszy się wśród fanów wielką popularnością. Nie ma chyba nikogo, kto słucha rapu, a nie słyszał nigdy któregoś z wyżej wymienionych składów. Płyty Zawieszeni w czasie i przestrzeni na aukcjach internetowych osiągały zawrotne ceny kilkuset złotych (aczkolwiek niedawno ukazała się jej reedycja), teksty Paktofoniki przeniknęły do zwyczajowego slangu nie tylko słuchaczy rapu, którzy częstokroć znają wszystkie (albo większość) na pamięć – chociażby słynne „wyobraź to sobie–sobie” z utworu Jestem Bogiem usłyszeć możemy nawet w ekranizacji Wojny polsko-ruskiej. Uważam, że gdyby Fokus dogadał się z Rahimem albo Śliwką, mogliby reaktywować swoje grupy i koncertować, zbierając pełne sale, ale świetnie zdają sobie sprawę, ze swoje dla sceny hip-hop już zrobili. Pozostaje nam wciąż na nowo powracać do nagranych utworów, podziwiać, szukać nowych interpretacji, wspominać i przekazywać wiedzę dalej…

Daniel Kotliński

_______

PRZYPISY:

[1] Magik (właściwie Piotr Łuszcz, 1978-2000)- raper, autor tekstów, producent muzyczny, jeden z założycieli grupy Kaliber 44 i członek Paktofoniki.

Exit mobile version