Znajome mapy i nowe terytoria Houellebecqa

Michel Houellebecq w  La carte et le territoire, powieści, która przyniosła mu upragnioną Nagrodę Goncourtów, łączy Bildungsroman z kryminałem i doniesieniami z artystycznej kroniki towarzyskiej, a przy okazji stawia diagnozę postindustrialnemu francuskiemu społeczeństwu. I zachęca do rejterady z pola walki.

Wkraczając w uwodzicielski świat tak zwanych klas kreatywnych, Houellebecq zrywa z konsekwentnym wynajdywaniem dla swoich bohaterów karier urzędniczych bądź biznesowych średniego szczebla. Protagonista Jed Martins jest uznanym artystą, który obraca się w międzynarodowych kręgach nowej burżuazji – architektów, gwiazd literatury, ludzi mediów. Od urodzenia uprzywilejowany niespotykanie wysokim kapitałem kulturowym, choć neurotyczny i wycofany, osiąga niebywałe sukcesy w dziedzinie sztuk wizualnych. Zawdzięcza to na wpół talentowi oraz chwytliwemu tematowi swoich prac, na wpół koneksjom. Wygrywa zarówno w wolnokonkurencyjnym systemie gospodarczym, jak i erotycznym. Pomimo rzeczonych sprzyjających okoliczności, zamiast rautu wybiera pustelnię, a jego osobistym guru i przyjacielem zostaje znany francuski pisarz, Michel Houellebecq. Houellebecq-pisarz przedstawia Houellebecqa-bohatera z dużym dystansem, subtelnym poczuciem humoru i autoironią. Prowadzi grę z etykietkami nadanymi  mu przez popkulturę. Przebiegły enfant terrible literatury okazuje się nieporadny i zagubiony; bywa ujmujący. Ekscentryk, odludek, pijak, a co najgorsze – prawdopodobnie wielki artysta, i to z tych „przeklętych”, zgadza się napisać tekst do katalogu towarzyszącemu ekspozycji Martinsa.

W kulisach pracowni i domów aukcyjnych krytycy, dziennikarze, kolekcjonerzy, marszandzi, wreszcie sami twórcy biorą udział w wielkim rynkowym spektaklu. Podobnie jak Sarah Thornton w bestsellerze Seven Days in the Art World(1), Houellebecq umożliwia czytelnikowi zakosztowanie przyjemności płynących z jego podglądania. Oznaką całkowitego utowarowienia jest dominacja artystów-gwiazdorów. Kluczowe płótno Martinsa przedstawia Jeffa Koonsa i Damiena Hirsta, którzy niczym udzielni książęta dzielą globalny rynek sztuki, tak samo jak Steve Jobs oraz Bill Gates dokonują podziałów w świecie nowych technologii. Wernisaże są targowiskami próżności wyższych sfer, zatem rozwój kariery głównego bohatera stanowi okazję do zetknięcia się z przedstawicielami francuskiego Parnasu. Umożliwia to zabawę w name dropping, czyli praktykę wplatania znanych osób w akcję utworów literackich, analogicznie do filmowych występów gościnnych. Jako „oni sami” pojawiają się wspomniany wcześniej Houellebecq, jego przyjaciel, literat i lew salonowy Frédéric Beigbeder, potentat i kolekcjoner François Pinault, a także pozostała część śmietanki z ilustrowanych stron „Paris Match”.

Opisy rozgrywek wielkiej burżuazji nie przyćmiewają jednak pierwotnego zamierzenia Houellebecqa, którym jest iście balzakowskie odwzorowanie współczesnego świata. Otrzymujemy kolejną odsłonę reportażu z frontu przemian depresyjnej klasy średniej.  Do kanonu tematów przełomu XX i XXI wieku – rozczarowania Majem ’68, pułapki korporacji, braku satysfakcji z turystyki seksualnej, ułudy New Age – dołączają urynkowienie świata sztuki i zamiana Francji w dekorację do le grand voyage zamożnych Azjatów. Znana z Platformy(2) wiwisekcja orientalnych eskapad w poszukiwaniu przyjemności ustąpiła analizie bliższego turystycznego raju. Słodka Francja w (anty?)utopijnej wizji przekształca się w skansen przyjmujący zamożnych nuworyszy z nowych globalnych potęg gospodarczych. Dynamika rynku, kształtowana przez ekspansywne Chiny, Rosję i kraje Ameryki Łacińskiej, pozostawi ją na uboczu. Kraj stanie się wówczas parkiem rozrywki dla obcokrajowców spragnionych wykwintu art de vivre, jedynego towaru, który będzie mogła zaoferować ojczyzna przewodników Michelin. Obraz Prowansji czy Doliny Loary, wytwarzany w masowej wyobraźni przez biura podróży, przyćmi rzeczywistość, gdyż „Mapa jest ciekawsza od terytorium”, jak głosi zapożyczony z Symulakrów i symulacji(3) Jeana Baudrillarda tytuł wystawy Martinsa.

Reakcją na taki rozwój wypadków jest spokojna rezygnacja, zalecana także w stosunku do oceny świata pozbawionego prawdziwych relacji międzyludzkich. Samotność jest z jednej strony dobrowolna, gdyż bywa ratunkiem od błędnego koła permisywnego społeczeństwa, ale zarazem stanowi  konsekwencję braku umiejętności utrzymania więzi. W La carte et le territoire próżno szukać prowokacyjnych opisów nienormatywnych praktyk seksualnych czy mizoginizmu. Zastępuje je melancholijne stwierdzenie: „l’amour, c’est rare” . W obliczu oczywistości niespełnienia jedyną strategią okazuje się przyjęcie dystansu i ustąpienie z pola walki, której wynik jest i tak już z góry przesądzony. W przypadku Houellebecqa i jego bohaterów niedogodności ataraksji osładza dyskretny humor, który towarzyszy oglądaniu świata z oddali.

Chłodna socjologiczna i psychologiczna analiza mieszczańskiej złotej klatki wydaje się zaskakująco trafna, jednak ustępuje miejsca wielkiej opowieści o samym Houellebecqu. Mieszają się w niej się sukcesy zawodowe i niezawinione porażki osobiste, nieumiejętność radzenia sobie z codziennością i ucieczka samotnika, który najważniejsze nagrody literackie odbiera od lat w tej samej zielonej parce.

Anna Wójcik


Houellebecq M.: La carte et le territoire, wyd. Flammarion 2010, 428 stron

__________________

PRZYPISY:

1. Thornton S.: Seven Days in an Art World, W. W. Norton & Company, 2008

2. Houellebecq M.: Platforma, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2009

3. Baudrillard J.: Symulakry i symulacja, Wydawnictwo Sic!, Warszawa 2005

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *