Dziewczyna z zapałkami

Jakieś pół roku temu przechadzałam się po mieście, oczekując na spóźniającą się od godziny koleżankę. Wreszcie zdecydowałam, że zamiast tak sobie beztrosko moknąć w kwietniowym deszczu, mogę poczekać na nią w jakimś zadaszonym miejscu. Podjąwszy tę mądrą, choć nieco spóźnioną, decyzję, weszłam do jednej ze znanych sieciowych księgarń, przy czym w duchu obiecywałam sobie, że będę tylko patrzeć, niczego nie kupować, bo do końca miesiąca daleko, a w portfelu pusto.

Prawie się udało.  Pomarudziłam trochę nad wymarzonymi książkowymi okazami i przyrzekłam im szeptem, że kiedyś będą moje; właśnie miałam opuścić chwilowe schronienie, żeby wyjść naprzeciw spóźnialskiej koleżance, kiedy w oczy rzuciło mi się znajome nazwisko wydrukowane na jasnej okładce.

Wtem wpadła zadyszana koleżanka i zaczęła mnie głośno przepraszać, więc uspokoiłam ją, mówiąc, że absolutnie się nie gniewam, bo przecież godzina stania na deszczu to nic takiego, że szybko minęła i wcale nie zmokłam. Poprosiłam, aby chwilę poczekała, i sięgnęłam po książkę, która zwróciła moją uwagę. To była Dziewczyna z zapałkami Anny Janko.

Jak mówiłam, nazwisko wydało mi się znajome… Dziwnie kojarzyło się z piaskiem, szumem morza i zapachem Redds’a z puszki.  Po chwili przypomniałam sobie, że na wakacjach w Białogórze czytałam artykuł Anny Janko w starym numerze Zwierciadła, kupionym na nadmorskim kiermaszu.

Obróciłam książkę, aby przeczytać tylną okładkę i aż przetarłam oczy ze zdumienia. Książka w solidnej, twardej oprawie, dość gruba i całkiem nowa, a kosztowała 14,90 (słownie: czternaście złotych dziewięćdziesiąt groszy). Sieciowe księgarnie nie przyzwyczaiły mnie do takich cen, więc gdyby nie koleżanka, która zaczęła dopominać się o uwagę, stałabym tak z rozdziawioną buzią jeszcze dłuższy czas.

W pierwszym odruchu odłożyłam książkę na miejsce, bo przyszło mi do głowy, że cena po prostu świadczy o treści i trzeba szybko o niej zapomnieć. Po chwili jednak znowu zdjęłam ją z półki i otworzyłam na pierwszej lepszej stronie.

Z księgarni wyszłam biedniejsza o prawie piętnaście złotych, za to z nowym nabytkiem i z myślą, że nawet jeśli treść mnie rozczaruje, to jednak piętnaście złotych nie jest aż tak dużym wydatkiem. Tak pocieszona poszłam na kawę z naburmuszoną koleżanką, zniecierpliwioną jeszcze przymusowym przystankiem w księgarni.

Po powrocie do domu zabrałam się do czytania. Byłam sceptyczna i nastawiona na nie. Do wieczora za mną była już połowa książki, i w krótkich przerwach obiecywałam sobie, że już nigdy nie będę niczego skreślać przez wzgląd na cenę.

Opowieść o wrażliwej dziewczynie, poetce, która wcześnie wychodzi za mąż i wtłoczona w szaro-burą codzienność nie do końca sobie z nią radzi, wydała mi się dziwnie bliska. Dziewczyna z zapałkami mogłaby być historią o nieudanym małżeństwie, od początku niedopasowanym, w  dodatku zniszczonym przez rzeczywistość, tak daleką od kolorowych marzeń młodej kobiety. I po części o tym właśnie jest, ale tak proste przesłanie nie urzekłoby nikogo.

W główny wątek wplecione są historie poboczne, tworzące obraz dziewczyny, z którą łatwo się identyfikować. Dziewczyny, która przeżywa trudny okres dojrzewania bez żadnego oparcia, zawstydzona rodzącą się kobiecością. Dziewczyny, która nie ma z kim porozmawiać o własnej i cudzej seksualności. Dziewczyny, która ma piękne marzenia o miłości i która szybko zderza się z brutalną rzeczywistością, a także z prawdą, że marzenia marzeniami, a życie – życiem.  Dziewczyny, która ucieka w małżeństwo, żeby wyrwać się z trudnego domu, którą rozczarowuje noc poślubna, tak niepodobna do tego, co o niej słyszała; która musi znosić nienawiść teściowej; która musi odłożyć na bok własne marzenia o karierze poetki, bo zostaje matką; która w końcu zmaga się z alkoholizmem.

Annie Janko udało się stworzyć bohaterkę z krwi i kości, pod jakimś względem podobną do każdej dziewczyny, która zechce po tę książkę sięgnąć. Tym jednak, co najbardziej spodobało mi się w Dziewczynie z zapałkami, są fragmenty, w których bohaterka analizuje własne wnętrze, bezwstydnie wyciąga na światło dzienne najczarniejsze zakamarki swojej duszy, wciąż podaje filozoficzne stwierdzenia i czemuś zaprzecza. Jest kobietą, matką i żoną, ale nie przestaje być człowiekiem myślącym, który zastanawia się również nad kwestiami bardziej skomplikowanymi niż menu na jutrzejszy obiad. Ukazanie kobiety z tej perspektywy wydaje mi się najmocniejszą stroną tej książki.

Poza tym styl Anny Janko ma w sobie to coś, co sprawia, że czyta się tę powieść z przyjemnością. Bywa przepysznie ironiczny i zabawny. Krótkie zdania, dużo metafor i skłonność do dosadnego puentowania zbaczają trochę w kierunku poezji, czemu trudno się dziwić, bo autorka jest przede wszystkim poetką. Jednak po przeczytaniu jej wierszy stwierdzam, że z prozą idzie jej znacznie lepiej.

I chociaż nie jest to ani najwyższa półka, ani literatura, którą absolutnie trzeba znać, nie żałuję, że tamtego kwietniowego dnia spóźnienie mojej koleżanki doprowadziło mnie do kupna Dziewczyny z zapałkami. Znalazłam w tej książce trochę siebie, czytanie jej sprawiło mi mnóstwo przyjemności i przy okazji nauczyłam się, że tanio wcale nie znaczy źle.

Asia Dobosiewicz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *