W jednym z wywiadów Michał Zygmunt wyznaje: „Wolę żyć w kraju, w którym jest dużo rzeczy, które mnie bardzo irytują niż w kraju, w którym wszystko jest idealnie (…)”, na swojej stronie internetowej pisał: „Nazywam się Michał Zygmunt i zabiłem prezydenta Kaczyńskiego. Co prawda tylko na stronach mojej książki, ale to zawsze coś”. Chociaż przez cztery lata, bo tyle dzieli nas od wydania debiutanckiej powieści Zygmunta, w politycznej piaskownicy zmieniło się zaskakująco wiele, New Romantic warto przeczytać dzisiaj jeszcze raz, przesiewając treść książki przez grube sito. Sam autor, „rozczarowany tradycyjną polityką” członek „wielu młodzieżowych organizacji politycznych, od Młodzieży Wszechpolskiej po Zielonych” – jak anonsuje wydawca – nie rezygnuje ani z ochoczego manifestowania swoich politycznych racji, ani podkreślania w rozmowach literackiego wpływu Marii Janion.
Otwierając New Romantic, powtórzyłam pod nosem jedno zdanie: To, co napisane, nie jest rzeczywistością. Zygmunt bowiem zaznaczał wielokrotnie, że wszystko, co dzieje się na kartach jego powieści, to dalekie od czystej prawdy zdarzenie, a może raczej zbiór surrealistycznych obrazów, któremu jakiś czas temu nadano nazwę „pierwsza polska powieść antykaczyńska”. Stwierdzenie „nie da się obok tej książki przejść obojętnie” jest określeniem tak oczywistym i potocznym, że aż wstyd używać go tu i teraz, jednak rzeczywiście tak jest. Ten, kto po przeczytaniu debiutanckiej powieści Zygmunta stwierdzi jedynie, że to atak na prawicową ideologię i eksplodująca kpiną powieść polityczna, niech przeczyta ją jeszcze raz. Zygmunt rozlicza wszystkich – prawicę, lewicę, zapracowanych rodziców, terroryzujących katolików, strażników nowego porządku, antyglobalistów, homoseksualistów, romantyków, rewolucjonistów, studentów, licealistów, prostytutki etc. Ja – odsuwając na bok polityczne aspekty powieści (chociaż nie rezygnując z nich całkowicie) – podchodzę do New Romantic nieco inaczej – również romantycznie i ironicznie.
Zygmunt serwuje nam powieść niejednoznaczną i wszechstronnie różną – różną ideowo, światopoglądowo i politycznie. Chaotyczne obrazy przelatują przed oczyma czytelnika z prędkością światła, abstrakcja miesza się z fikcją, a ironia wydziera się ze strumienia świadomości wszystkimi możliwymi szczelinami. New Romantic jest w pewnym sensie oderwanym poszukiwaniem ładu wśród naturalnych problemów przedstawionych w nieco n
ienaturalny sposób. Przez powieść pędzi się razem z narratorem (a dokładniej narratorami), który stara się uchwycić wszystko, co znajduje się wokół niego, nie dając tym samym czytelnikowi szansy na oddech – a to momentami niewątpliwie utrudnia odbiór. O ile mogę narzekać na chaotyczną konstrukcję, o tyle nieraz chaotyczny język nie przeszkadza w żadnym momencie powieści. Zdania wyjęte z programów informacyjnych, luźnych rozmów, obelgi, przekleństwa, wykrzyczane hasła tworzą dialogi „społeczeństwa spektaklu”.
Powróćmy jednak do romantyzmu, na którym – między innymi – chciałam się skupić. Bohaterów New Romantic można nazwać samotnymi cierpiętnikami. Zygmunt buduje kontrast między romantykami sprzed dwustu lat a młodymi „rewolucjonistami” – dawni obrońcy niepodległości w swoich działaniach nie pozostawali ani osamotnieni, ani śmieszni. Dzisiejszy Polak, „oddany Sprawie”, smarkaty student, nieletni wywrotowiec to postacie bardziej groteskowe niż rzeczywistość, w której przyszło im żyć. „Pionier polskiego dadaizmu” – jak określa Zygmunta wydawca – tworzy więc ironiczno-kpiącą diagnozę etosu Polaka, który, niezdolny do jakichkolwiek sensownych działań, wikła się w absurdy. Dotyczy to nie tylko tych, którzy chcą cokolwiek obalać, wina leży po obu stronach – również po stronie władzy. W fantastycznym obrazie przyszłości, stworzonej przez autora New Romantic, da się odkryć ironiczne mrugnięcie, które zwraca uwagę czytelnika na beznamiętnie rzucane modne hasła, groteskowe przerysowanie postacie, nad których losem nie wiadomo, czy wypada się śmiać, czy gorzko zapłakać. Autor dedykuje powieść „Narodowi Polskiemu (…) ku pokrzepieniu serc”, ale – chociaż powieść można wcisnąć do kieszeni – nie przypomina ona w żadnym razie Ksiąg narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego. Kpiną, groteską i ironią Zygmunt obnaża egzystencjalną pustkę, ruch gejowski zwalcza się w obozie koncentracyjnym, nad którego wejściem widnieje napis „Cipka czyni wolnym” i w którym zmienia się orientacje seksualne na te „odpowiednie”. Religijne egzaltacje sprowadzają się do duchowej niewoli i upadku, politykę można zastąpić słowem „kabaret”, a „Armię Tęczową” nazwać stowarzyszeniem nieudanych neoromantyków, dla których liczą się biznes, zadyma i rewolucja bez skutku.
Krzyczy więc Michał Zygmunt, niestrudzony bojownik, że romantyczny mit, chociaż zdeformowany i pozornie do siebie niepodobny, powrócił, wciąż dławi i kąsa, dlatego… „Bądź sobą, wybierz Westerplatte”.
Patrycja Rogacz
Michał Zygmunt, New Romantic. Wyd. Ha!art. Cena: 19 zł.