Niewinni Czarodzieje. Magazyn

LJN: „Bycie ludzkie jest rozdarte”. „Dar Anioła” Krzysztofa Rutkowskiego

1.

Mówiłem sobie: cokolwiek robisz, rób w uniesieniu. Wystawiaj się. Jak wąż bądź gotowy do zrzucenia skóry, mutuj, mutuj, by pozostać sobą.
(fragment eseju Mistrz i uczeń)

2.

Książka Krzysztofa Rutkowskiego nosi podtytuł Przepowieści. Rozwiejmy wątpliwości – skojarzenia z ewangelicznymi przypowieściami bądź z przepowiadaniem w znaczeniu: przewidywaniem przyszłości są mylne. Rutkowski w swoich esejach zazwyczaj mówi to, co już zostało powiedziane. Sam autor z pokorą przyznaje, że jedynie powtarza po swojemu historie wyczytane u rozmaitych mędrców i mistrzów. Rutkowski udziela im głosu, ale w gruncie rzeczy cały czas przekłada, opowiada, prze-powiada ich słowa swoim językiem, swoim głosem. Wydobywa z zakamarków bibliotek dzieła wielkie i pozwala im mówić. A one pozwalają mówić jemu. Głosy się łączą i tak powstaje przepowieść, a raczej zbiór przepowieści, które razem tworzą manifest polifoniczności, czyli wielogłosowości.

3.

Chciałoby się napisać, że eseje z Daru Anioła można czytać oddzielnie i nie po kolei bez uszczerbku dla zrozumienia każdego z nich i bez uszczerbku dla zrozumienia „całości”. Bo właściwie każda przepowieść tworzy swą własną, odrębną i wyrafinowaną całość, a poza tym książka Rutkowskiego nie jest utworem fabularnym, żeby ją czytać od deski do deski, od zawiązania do rozwiązania akcji. Podobne zdania lubią występować w recenzjach książek tego typu, gdyż świadczą o wartości dzieła i jego przyjaznym stosunku do czytelnika, któremu zgodnie z panującą od kilkudziesięciu lat modą pozostawia się wolną rękę. Żeby było jasne: zdanie takie nie byłoby tu zdaniem fałszywym. Dar Anioła można czytać tak, jak się komu żywnie podoba. Mimo wszystko zachęcam do lektury „klasycznej”. Przyjemnie jest bowiem dostrzec w pewnym momencie wspólny mianownik szesnastu przepowieści, które – jak może się początkowo wydawać – mają ze sobą niewiele wspólnego, lecz które – jak podpowiada mi intuicja – nie zostały dobrane i uszeregowane przypadkowo. Owszem, każdy esej z osobna pozwala na to, by się nim delektować. Dobrze jest jednak mieć w pamięci przepowieść otwierającą (Co to jest poezja?) i centralną (Dziewczynka z fotografii), gdy kończy się czytać przepowieść ostatnią (Dar Anioła). Uważny czytelnik z pewnością dostrzeże, jak wiele wspólnego mają ze sobą biblijne obłoki i antropogeneza.

4.

Krzysztof Rutkowski powiedział kiedyś, że z wiekiem człowiek zaczyna doceniać klasyków. W Darze Anioła usłyszymy klasyków wielokrotnie, a ich głosy okażą się niekiedy podejrzanie i zarazem fascynująco podobne do głosów współczesnych myślicieli. Innym razem dawni mistrzowie (poeci, filozofowie, malarze, mistycy) pozostaną tymi, którzy zdołali dotrzeć najbliżej istoty człowieczeństwa, bycia czy przyjaźni. Owa istota – choć wielokrotnie muskana – do dziś pozostaje nieuchwytna. Dar Anioła pod wieloma względami przypomina oryginalny leksykon od wieków nierozwikłanych tajemnic ludzkości. Jego autor przekonuje, że odpowiedzi na najważniejsze pytania można odnaleźć wówczas, gdy nieco przymruży się oczy oraz gdy spojrzy się tam, gdzie nikt inny odpowiedzi by nie wypatrywał.

5.

Najkrótsza, a więc ironicznie wyróżniona przepowieść z Daru Anioła nosi tytuł Demon Heraklita i traktuje o rozdzieraniu. Zdaniem Rutkowskiego tajemniczy fragment z Heraklita, brzmiący po grecku ethos antropo daimon, nie oznacza bynajmniej, że „charakter człowieka jest jego demonem”. Ethos bowiem to – zgodnie z etymologią – nie tyle charakter, ile „bycie u siebie”, a daimon to nie tyle demon, ile „ten, kto rozdziela i dzieli”. Zdanie Ethos antropo daimon autor proponuje więc tłumaczyć na przykład jako: „bycie ludzkie jest rozdarte”. Rutkowski:

Bycie człowieka polega na tym, że aby być sobą, człowiek musi koniecznie być gotowy na rozdzieranie.

O tym właśnie opowiada, przepowiada Dar Anioła. Refleksja nad rozdzieraniem to wspomniany wyżej wspólny mianownik. Podział, sprzeczność, paradoks są dla Rutkowskiego nieodłącznymi cechami ludzkiego życia, śmierci, miłości, Boga, ale też spraw bardziej przyziemnych, jak paluch lub żywot kleszcza, które zresztą są przyziemne tylko na pozór.

6.

Większość Wielkich Francuzów piszących w pierwszej połowie dwudziestego wieku i jeszcze później, do lat osiemdziesiątych zeszłego stulecia: Bataille i Barthes, Lévi-Strauss i Foucault, Blanchot i Bachelard, uczeni wielkiej miary oraz niezrównani artyści pióra, stosowali rozmaite odmiany ironii, dzięki której uczone rozprawy zmieniali w dzieła sztuki najwyższej próby, a jeśli decydowali się uprawiać «gatunki artystyczne» (opowiadania, powieści), to sycili je naukową mądrością nigdy nieosiągalną dla legionów «badaczy».
(fragment eseju Paluch i ucho)

Kazimierz Roztocki

Exit mobile version