Saska Kępa ma w sobie coś starego. Nie starego w schyłkowym znaczeniu, tylko coś z klimatu dawności. Idąc ulicą Francuską można odnieść szczególne wrażenie, że przeniosło się w inne czasy – nieznane i nieokreślone, a mimo to gdzieś w środku czuje się, że lepsze.
Ta specyficzna enklawa, położona po prawej stronie Wisły, przyciąga artystów spragnionych jej dziwnego klimatu, zakochanych poszukujących romantycznych zakątków i rodziny z dziećmi, dla których chodniki na Nowym Świecie są zdecydowanie zbyt ciasne. Miło jest obserwować ludzi, którzy pochłaniają oferowane im co krok smakołyki, młodych, ładnych chłopców, którzy specjalnie wystrojeni popijają piwo za szybami knajp, i starsze panie elegancko siorbiące herbatkę ze śmiesznych, kolorowych filiżanek. Wśród licznych winiarni, kawiarni i restauracji zawsze przepełnionych gośćmi, można czasem natknąć się na ciekawe osobistości.
Przy pomniku Agnieszki Osieckiej natknęłam się ostatnio na jednego z najciekawszych ludzi, jakich dane mi było spotkać. Szłam z kolegą, kiedy po przeciwnej stronie ulicy zauważyłam coś, co przyciągnęło moją uwagę. Przy pomniku Agnieszki Osieckiej stał regał z książkami, którego nigdy wcześniej tam nie widziałam.
Przeszliśmy więc, przekonani, że to jakiś mały antykwariat. Dopiero wtedy oboje przeczytaliśmy napis, który umieszczono na regale: „POCZEKAJ, MAM DLA CIEBIE WIERSZ”. Musiałam mieć bardzo głupią minę, ponieważ pan, który pilnował tego dobytku, natychmiast poprosił, żebym zajęła miejsce na krześle naprzeciwko niego.
Nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić, więc usiadłam na krawędzi krzesła, a star
szy pan zaczął przeglądać tomiki stojące na regale. Powiedział nam, że osoba, która przysiądzie się do niego, ma wysłuchać wiersza, który on sam dla niej wybierze.
Okazało się, że wyglądam panu na Herberta. Przeczytał mi Siódmego anioła.
Jakkolwiek banalnie mogłoby to zabrzmieć, czułam się jak bohaterka filmu, kiedy siedziałam na zatłoczonej ulicy Francuskiej obok restauracji Rue de Paris, gdzie smażyły się naleśniki, ludzie popijali świeżo wyciskane soki i radośnie plotkowali, a starszy pan wpatrywał się na zmianę w otwarty tomik Herberta i moje wytrzeszczone z zachwytu oczy i recytował mi (chyba jednak z pamięci) wiersz o innym aniele.
Kiedy skończył, ja roześmiana i zaczerwieniona jak dziewczynka z pensji chciałam wstać i kłaniać się w pas, ale okazało się, że pan ma dla nas coś jeszcze. Wybrał dla kolegi dwa wiersze Rilkego. Potem czytał nam haiku i opowiadał anegdotki z czasów studenckich. Czułam się jak na najlepszym wykładzie, takim, którego chce się słuchać, z którego nie chce się wychodzić.
Ten starszy pan, skromnie ubrany, popijający herbatkę obok śmiesznego, starego regału, czytający haiku w oryginale, zatrzymał dwójkę przechodzących dzieciaków i postanowił podzielić się z nimi tym, czym dla niego jest poezja. A jest, jak powiedział, „albo pouczeniem wynikającym z mądrości, albo mądrością samą”.
I wtedy zrozumiałam, że to chyba nie urok klimatycznej Saskiej Kępy sprawia, że człowiek czuje się tam zawsze jakoś odświętnie, ale że to w ludziach, którzy przychodzą tam w niedzielne popołudnia, tkwi gdzieś głęboko potrzeba, by tak było. To prawda, że mało kto czyta wiersze do poduszki i parzy herbatę w imbryku, ale „Pan od poezji” z Francuskiej udowodnił, że wcale nie zadowalamy się codziennością, że prawie wszyscy czasem tęsknimy za czymś więcej. Że ludziom ciągle chce się poezji.
Asia Dobosiewicz
„Idąc ulicą Francuską można odnieść szczególne wrażenie, że przeniosło się w inne czasy – nieznane i nieokreślone, a mimo to gdzieś w środku czuje się, że lepsze.”
– chciałabym dodać, że czuje się to najbardziej w okolicach szóstej rano :)
Saska- jaka nie warszawska, jaka nie polska.
Urok i klimat to jedno, drugie – ludzie, którzy tam mieszkają. Czy ktoś, kto idzie Fransucką z bliską sercu osobą, może czuć się tam źle? Jedni mają to szczęście, że starszy pan mówi do nich: Poczekaj, mam dla ciebie wiersz, inni, że mieszkają z uroczą panią, która w kuchennym kącie recytuje im Poświatowską, Asnyka, Wojaczka, Miłosza, Mickiewicza i z odpowiednią sobie gracją popija ciepłą herbatę. Saska Kępa obejmuje swoją magią równie magicznych ludzi. W istocie czuje się „gdzieś w środku”, że nadeszły „lepsze” czasy.
To straszne: *Francuską