
Pewien profesor opowiedział nam kiedyś na zajęciach, że gdy jechał rano na uczelnię, usłyszał rozmowę dwóch licealistek na temat Dziadów. Dziewczyny zadawały sobie pytanie, kim byli ten, który napisał coś tak bez sensu i ten, który wymyślił, że trzeba to czytać w szkole. Można by powiedzieć, że uczniowie mówią w ten sposób o każdej lekturze, a jednak z Dziadami sprawa jest osobliwa. Młodzi ludzie, którzy chętnie czytają Zbrodnię i karę, Granicę oraz Przedwiośnie, nie znoszą Dziadów. Rzecz gustu? Warto przyjrzeć się wypowiedziom młodzieży na forach internetowych:
Przyznam się miałem tą książkę w rękach przeczytałem parędziesiąt stron i nie miałem pojęcia o co biega, co oni do siebie mówią czy prowadzą monolog (…) Jeżeli do lektur mamy podchodzić z zainteresowaniem a nie z obowiązku to jak ma mnie coś takiego zainteresować?
[http://dziady.klp.pl/a-6103.html , data dostępu: 16 maja 2011 r.]Takie głupoty.. Ja mam polski ze wspaniałą nauczycielką… która (choć dobrze wykształcona) nie lubi przerabiać z nami tych lektur.. uważa, że o wiele lepiej było by jakbyśmy czytali książki które nam się podobają, a nie te starocie, których 90% klasy nie ruszy… ja szczerze przyznaję jej rację…nawet sie zdziwilam ze powiedziala to nauczycielka!
[http://dziady.klp.pl/a-6103.html , data dostępu: 16 maja 2011 r.]
Powyższe komentarze uczniów, zamieszczone na jednej ze stron internetowych, świadczą o niezrozumieniu utworu. Z czego ono wynika? Z buntu przeciwko klasyce? Wydaje się jednak, że dziś nawet ci, którzy interesują się literaturą, traktują dramat jak pomnik, który należy podziwiać. W przedmowie do III części Dziadów Adam Mickiewicz napisał: „Autor chciał tylko zachować narodowi wierną pamiątkę z historii litewskiej lat kilkunastu” − dziś ta pamiątka, nawet jeśli uznawana za cenną, dla wielu ma tylko wartość muzealną. Słowo „historii” może sugerować przyczynę braku odbioru Dziadów.
Współczesny Polak pędzi ulicami miasta, mija obojętnie tablice pamięci narodowej, czasem niechętnie rzuca na nie okiem, uznaje, że smucą niepotrzebnie. Kogo dziś interesuje przeszłość, zwłaszcza trudna? W społeczeństwie króluje przekonanie, że ważne jest tylko to, co jest teraz. Blogi internetowe są pełne haseł typu: „Nieważne Co Było Wczoraj… Żyj Dzisiejszą Chwilą” [http://dopisy.pl/optymistyczne/niewazne-co-bylo-wczoraj-zyj-dzisiejsza-chwila/, data dostępu: 16 maja 2011 r.] albo: „Teraz jest teraz i wracanie do odległej przeszłości nic nam nie da, trzeba żyć tym, co mamy obecnie” [http://dziady.klp.pl/a-6103.html, data dostępu: 16 maja 2011 r.].
Niemożliwe jest zrozumienie III części Dziadów z nastawieniem odrzucenia przeszłości. Jeszcze 40 lat temu obcowanie z tradycją było czynnikiem ożywiającym utwór Mickiewicza. Dziś – przeciwnie – sprawia, że dramat odbierany jest jako nieciekawy. Teraz, gdy można mówić o ojczyźnie, nikt nie odczuwa takiej potrzeby.
Na zajęciach z historii jeden z doktorów stwierdził, że Polacy mają tendencję do patosu i chlubienia się swoją krwawą przeszłością: „Nie ma drugiego takiego jak Polska narodu w Europie, który byłby tak naznaczony historią, skrzywdzony przez historię i z lubością rozdrapujący stare rany. Pojawia się popisowa rola wiecznej ofiary”. Jeśli by uznać te słowa za słuszne, należałoby bezwzględnie odłożyć III cz. Dziadów na półkę, bo jej czytanie byłoby tylko rozdrapywaniem starych ran. Środki masowego przekazu głoszą, że Polacy obchodzą święta narodowe „zbyt poważnie” i jeszcze dużo im brakuje do krajów Europy Zachodniej, które swoje rocznice świętują w wesołej atmosferze. Polska w tej kwestii rzeczywiście różni się od innych, gdyż wciąż patrzy na rocznicę odzyskania niepodległości czy uchwalenia Konstytucji Trzeciego Maja przez pryzmat pamięci o tych, którzy walczyli o wolność narodu, cierpieli i umierali. Refleksja na ten temat pojawiła się w wypowiedzi jednego z uczniów:
Co do Dziadów, czytam i czytam i zrozumieć nie mogę. Może to nie te czasy… Nie wiem też jak to jest zagranicą, ale Polacy to taki naród, który kocha się zamartwiać i żyć przeszłością. Mamy dzień Niepodległości – święto powinno być jak najbardziej radosne – nic piękniejszego jak odzyskanie to tylu latach wolności nie ma, zaś obchody utrzymane są w smutku i żałobie. (…) Mickiewicz wielkim poetą był. Ale dlaczego? Bo Mickiewicz wielkim poetą był. Do mnie to nie przemawia, może i nie rozumiem tej twórczości, nie widzę tej wielkości, poza doszukiwaniem się ukrytych sensów, odczytywaniem metafor. Być może jestem za głupi, coż…
[http://dziady.klp.pl/a-6103.html, data dostępu: 16 maja 2011 r.]
W tej i innych wypowiedziach zauważalne są próby zmierzenia się z dramatem, rozpaczliwe usiłowania zrozumienia utworu. Większość z nich kończy się porażką i zwątpieniem. Powyższe opinie Polaków o Polakach wskazują przyczyny takiego zjawiska. Prawdopodobnie większa część społeczeństwa polskiego po prostu przestała odczuwać wzniosłość związaną z historią. Jak pisała Dorota Siwicka w książce Zapytaj Mickiewicza: „Dziady drezdeńskie oparte są na takim ujęciu historii, które wywodzi się z wzniosłego jej odczuwania i do takiego odczuwania się odwołuje”. A jeśli tak, to pojawia się pytanie o cel i sens odczytywania Dziadów przez współczesnych.
W 2010 r. „Gazeta Wyborcza” urządziła konkurs na najpiękniejsze polskie słowo. Jednym z typowanych słów była „ojczyzna”. Studenci stwierdzili, że kojarzy się im ono negatywnie – z nacjonalizmem i wywyższaniem swojego kraju ponad inne. Tymczasem młodzi nierzadko uznają swój kraj za gorszy, patrzą na niego przez pryzmat innych państw; nie traktują go jako wartości samej w sobie. Jak więc może wyglądać w ich oczach IV scena III części Dziadów, w której młoda dziewczyna Ewa modli się za ojczyznę i nazywa ją matką? Nastoletnich Polaków może śmieszyć ten obraz, nie tylko z powodów narodowych, lecz także przez zawarte w nim motywy religijne, odrzucane przez dzisiejsze media jako archaiczne. Obecnie nie ceni się tego, co niematerialne. Nawet współcześni katolicy przestają wierzyć w cuda. Panuje kult nauki i rozumu. Cała duchowość Dziadów jawi się więc jako niepotrzebny dodatek do historii. Dziś o tragediach mówi się innym językiem – suchym i zwięzłym. Nie trzeba chyba dodawać, że odbiorca jest znieczulony na wszelkie tragedie. To indywidualista, nie potrzebuje przyjaźni, a utrzymywanie z kimś stałych kontaktów kojarzy się mu ze zobowiązaniami i brakiem swobody. Dziś kultywuje się jednostkowość, niezależność i oryginalność. Konrad z III części Dziadów był przecież indywidualistą. Czy zatem mógłby się z nim utożsamić współczesny Polak? Wydaje się, że nie. Konrad czuł, że jest jednostką oryginalną, jednak nie tylko odróżniał się od innych, lecz także troszczył się o ogół. Bohater dramatu kochał swój naród do obłędu, do szaleństwa, do bluźnierstwa przeciw Bogu. Sam krzyczał: „Ja kocham cały naród!”. Nie mógł patrzeć na jego cierpienia: „Chcę go dźwignąć, uszczęśliwić, / Chcę nim cały świat zadziwić”. Współcześni ludzie, choć pragną podziwu otoczenia, to chcą pozostawać niezwykłymi sami dla siebie, bez poświęcania się dla innych. Stosunek do ojczyzny i do narodu ukazany w III części Dziadów ma niewiele wspólnego z tym, jak promowany jest przez współczesne mass media. W artykule „Gazety Wyborczej” z 21 marca 2009 pt. Picasso na Polska!Year czytamy:
Każde muzeum kilka razy w roku urządza coś tak spektakularnego, że ludzie przyjeżdżają specjalnie z całego świata, jak np. teraz wystawa o kulturze irańskiej w British Museum. Trudno byłoby nam startować w tej konkurencji z wystawą polskiej sztuki – mówi Aneta Prasał-Wiśniewska.
Ale są też i inne powody. – Współcześni artyści nie chcą być kojarzeni przez narodowość ani geografię – mówi Teresa Gleadowe − gdyby taką wystawę zorganizowano, byłoby to prowincjonalne, staroświeckie i do tego bardzo źle odebrane.
[http://wyborcza.pl/1,76842,6409435,Picasso_na_Polska_Year.html#ixzz1MWEBFAR8, data dostępu: 16 maja 2011 r.]
Z przytoczonych wypowiedzi jasno wynika, że Polska ze swoją kulturą nie powinna występować na europejskiej scenie, bo może się ośmieszyć. Analogiczne wypowiedzi znajdziemy także w Dziadach, na usta cisną się słowa wypowiedziane przez hrabiego w scenie VII („Salon warszawski”): „Niech państwo przykład z Wielkiej Brytaniji biorą” − jednak w dramacie taka postawa została ośmieszona.
Co zrobić, żeby Dziady, zwłaszcza III część, docierały do odbiorcy w XXI wieku? Współczesne adaptacje teatralne sprawiają, że utwór przestaje być „sobą” i to, co i tak wydawało się niezrozumiałe, jest jeszcze bardziej udziwnione. Alternatywą dla twórców teatralnych byłoby wybranie z Dziadów tego, co bliskie i znane współczesnemu człowiekowi; zwrócenie na to jego uwagi, sprawienie, by poczuł pewną wspólnotę z bohaterami dramatu. Żegota został niesłusznie oskarżony i ukarany („Nie należałem dotąd do żadnego spisku. / Sądzę, że rząd to śledztwo wynalazł dla zysku”). Motyw ten jest popularny np. w filmach Skazani na Shawshank, czy polskiej Symetrii. Jest więc bliski współczesnemu odbiorcy.
Takich podobieństw, które mogłyby okazać się pomostami między utworem uznawanym za nieaktualny oraz Polakami w XXI wieku, jest wiele. Rolą teatru, kina, sztuki powinno być ułatwienie recepcji Dziadów, nie przez ograbienie dramatu ze stylu, ale przez podkreślenie jego aktualności. Byłby to pierwszy krok do głębszego zastanowienia się nad utworem. Dalszym byłoby zapoznanie się z jego bohaterami – postaciami historycznymi, a w rezultacie z samą historią. Czy jest to możliwe?
Agata Kadłubowska