
Zniknął, a my stoimy znów naokoło pustego grobu. Więc życzmy mu pokoju, odpocznienia i ozdrowienia, i wszystkiego możliwego szczęścia, rychłej śmierci i wiecznego zapomnienia, i żadnego wspomnienia, aby wspomnienie o nim nie unieszczęśliwiło jeszcze kogoś.
Søren Kierkegaard o Don Juanie
(…) szeroką naturę ma człowiek, nawet zbyt szeroką, ja bym ją zawęził.
Dymitr Karamazow
Wolność jest zbrodnią.
G.W.F. Hegel
Zła nie da się wyjaśnić bez wolności.
Mikołaj Bierdiajew
Bohater tragiczny a tragedia bohatera
Chyba żadna postać z powieści Dostojewskiego nie budziła tylu wątpliwości interpretacyjnych, co Mikołaj Stawrogin. Sam pisarz uważał go za postać tragiczną, a według Mikołaja Bierdiajewa w żadnym innym bohaterze nie był tak zakochany. Ryszard Przybylski widział w Stawroginie pustego i niedojrzałego kontestatora i nie godził się na przyznanie mu statusu bohatera nie tylko tragicznego, lecz także tajemniczego, nazywając go nawet „zwykłym gałganem”. Maria Janion skłaniała się ku wizji „chłodno obojętnego” Stawrogina i jeżeli w ogóle mówiła o jego tragiczności, to nie o tej „czystej”, tylko pojawiającej się na tle np. Piotra Wierchowienskiego. Dla Tadeusza Komendanta bohater Biesów jest postacią tragiczną, bo nie staje się kanibalem, tylko sam daje się zjeść.
Celem tej pracy jest przedstawienie duchowego portretu Stawrogina. Sądzę, że stawianie jednego, konkretnego pytania – czy problemu – dotyczącego Mikołaja Wsiewołodowicza, spłycałoby temat, bo kazałoby patrzeć na tę postać z określonej perspektywy. Dostojewski przedstawia swojego bohatera tak plastycznie, że nie można zamykać go w dowolnych schematach. Z tego powodu sądzę, że Maria Janion i Ryszard Przybylski poświęcili zbyt dużą część rozważań na próbę odpowiedzi na pytanie, czy Stawrogin jest postacią tragiczną. Wydaje mi się, że spór wokół tej sprawy jest w istocie jałowy, bo bycie bohaterem tragicznym jest związane z umową co do definicji tego pojęcia. Możliwe jest przecież mówienie o tragedii Stawrogina i jednoczesny brak zgody na określenie go mianem bohatera tragicznego. A istnienia samej tragedii trudno odmówić zarówno w odniesieniu do losów Stawrogina, jak i innych postaci, z którymi się zetknął i które uwiódł. Interesująca jest droga, która doprowadziła do tragedii. Była to droga do wolności czy do samowoli? Czy upadek Stawrogina to prowadzący do martwoty skutek świadomości niemożliwości realizacji wszystkich zamierzeń jednocześnie, a może zwykła obojętność, której przypisuje się nadmierne treści? Czy rzeczywiście dobro i zło mają dla Stawrogina równą wartość, jak sugerował Enzo Paci? Wydaje się, że sam Dostojewski nie miał przed rozpoczęciem pisania gotowego wachlarza cech Stawrogina. Zgadzam się z Bierdiajewem, że pisarz rzeczywiście kocha swojego bohatera. Kocha go i jest nim zafascynowany. Ta fascynacja wynika w moim przekonaniu z niepewności Dostojewskiego, który próbuje odkryć Wsiewołodowicza, ale nigdy do końca nie wie, kim on jest. Sądząc po reakcjach innych bohaterów Biesów, Stawrogin w pewnym sensie wymyka się kategoriom, w których tradycyjnie ocenia się postępowanie człowieka. Fascynacja jego osobą sprawia, że nawet haniebne czyny stają się czymś nadludzkim. Zwyczajnie podłe działanie jest filtrowane przez fakt, że wykonał je właśnie Stawrogin i przez to rodzi się zbiorowe zaślepienie, w którym nie ma miejsca na obiektywizację i racjonalizację. Ten stan oddają w pewnym stopniu słowa Ryszarda Przybylskiego, który uważał, że Stawrogin jest „otoczony domniemanymi wartościami”. Należy przy tym zaznaczyć, że to, czy te wartości są tylko domniemane, czy są rzeczywiste, pozostaje bez znaczenia dla wpływu Stawrogina na innych, z których wielu, jak na przykład Szatow czy Piotr Wierchowienski, jest, jak słusznie zauważył Bierdiajew, jego emanacjami.
Wolność, samowola, obojętność
W Światopoglądzie Dostojewskiego Bierdiajew wyraża pogląd, że temat człowieka i jego losu jest dla rosyjskiego pisarza związany przede wszystkim z problemem wolności. Jest to jednak wolność swoiście rozumiana. Wolność, która jest brzemieniem i która przechodzi w swoje przeciwieństwo: „rozkłada i gubi człowieka”, bo „jeśli człowiekowi wszystko wolno, to wolność człowieka przekształca się w niewolę u samego siebie”. Bierdiajew tak naprawdę wymienia „doświadczenie wolności” i „tragedię” w jednym rzędzie. Istotne wydaje się tu sformułowanie – „doświadczenie wolności”. Sugeruje ono, że wolność nie jest trwałą dyspozycją, a jedynie pewnym etapem, który ulega przekształceniu, jest ulotny. Zdaniem Bierdiajewa wolność Stawrogina zmienia się w zupełną niemoc, zniszczenie i prowadzi do wygasania osobowości. Ten pogląd, wyrażony w Światopoglądzie Dostojewskiego, znajduje odzwierciedlenie również w eseju o Stawroginie. Mikołaj Wsiewołodowicz „wypalił się”. Charakteryzował go bezmiar pragnień i poczucie nieograniczonych możliwości, a później miał siłę jedynie na puste, nijakie życie w szwajcarskich górach z Daszą – bo tylko ona niczego od niego nie oczekiwała. Najpierw zapłodnił wszystkich swoimi ideami, a kiedy nie udało mu się zrealizować żadnej z nich, zatracił się w rozpuście. W moim przekonaniu brzemię wolności, o którym pisał Bierdiajew, polega na tym, że świadomość szansy na realizację zbyt wielu idei prowadzi do zagubienia się w oceanie możliwości i w konsekwencji – do niedokonania niczego. Gdy poznajemy Stawrogina, jest on już „wycieńczony” i „bezsilny wobec biesów, które sam z siebie wypuścił” i dlatego jego wolność jest bezprzedmiotowa i pusta. To, co robił, nie było czynione w imię wolności. Sądzę, że było raczej – jak pisał Ryszard Przybylski – „(…) to wszystko z nudów, Wysoki Sądzie, to wszystko z nudów”. Wydaje się, że w postępowaniu Stawrogina nie należy upatrywać próby realizacji jakichkolwiek idei. Było ono przypadkowe i wynikało nie z celów, lecz z ich braku. Twarz Stawrogina tylko na pozór skrywała wielkie idee, które według innych miały się snuć w jego głowie. Również tu zgodziłbym się z Przybylskim, że „spektakl” Stawrogina to nic innego jak tylko „umiejętne zasłanianie się płaszczem głębokiego nieprzeniknienia” i odpowiedź-pytanie – „po co?” – na wszystko. Nawet gdy Stawrogin jest jeszcze żywy, duchowo jest już martwy. Doskonale obrazuje to stwierdzenie Bierdiajewa, że chociaż w Biesach nie ma niczego i nikogo oprócz Stawrogina, to jego samego też już w nich nie ma. I właśnie to uważam za jego tragedię. Pogląd Przybylskiego, że Stawrogin nie jest żadną tajemnicą, wydaje mi się sporym nadużyciem również w świetle słów, że wydobył on na jaw pewne sytuacje, które są typowe dla rosyjskiego życia ideowego. Dostojewski opowiada o tragedii człowieka, a nie tylko Rosjanina. To, co targa Stawroginem, nie jest w żaden sposób typowe dla obywatela jakiegokolwiek kraju. Oczywiście możemy znaleźć w Biesach wątki typowo rosyjskie, ale nie należy do nich droga Stawrogina – od wolności, poprzez samowolę, aż do upadku. Tę tragedię ludzkiego ducha cechuje uniwersalizm. Innych bohaterów można łatwo spłycić, odebrać im ludzkie cechy i za pomocą prostych przyporządkowań sprowadzić ich do bycia jedynie pewnymi ideami: Szatow – krytyk zachodniej cywilizacji, Szygalew – utopista społeczeństwa idealnego, Wierchowienski – fikcyjny Nieczajew. Nawet najgłębszy z nich – Kiriłłow – jest podporządkowany tylko jednemu celowi – samobójstwu w imię obowiązku, który sobie wymyślił. Stawrogin natomiast nie poddaje się takiej klasyfikacji. W Biesach nie znajdziemy prostego rozwiązania zagadki bohatera. Mikołaj Bierdiajew sugerował, że rozwikłać ją można jedynie przez intuicyjną mitologizację Stawrogina, bo „jeśli nad jego grobem przeczytamy kazanie, to niczego nie odgadniemy”. Jest on bowiem, jak pisał Bierdiajew, „zjawiskiem światowym”, „światową tragedią wycieńczenia z bezgraniczności (…)”. Dzieje Stawrogina ewidentnie wpisują się w heraklitejski nurt filozofii. Mieści on w sobie cały wicher idei i godzi (jakimś cudem) wszystkie sprzeczności, które składają się na jego ukrytą energię. We wstępie do Światopoglądu Dostojewskiego Bierdiajew broni tezy, że ewentualne sprzeczności, dotyczące nie tylko konkretnych postaci, nie są problemem właśnie dlatego, że dla autora Idioty charakterystyczny jest dynamizm i realizuje on zasadę coincidentia oppositorum, o której pisał Mikołaj z Kuzy. Z tego powodu, żeby zrozumieć Dostojewskiego, konieczne są pewne predyspozycje. Według Mikołaja Bierdiajewa chodzi nie tyle o predyspozycje intelektualne, co o „szczególną formację duszy”. Rosyjski filozof rozumie przez to sytuację, w której czytelnik ma coś wspólnego z samym Dostojewskim. Jego zdaniem, aż do początku XX wieku (czyli do czasu, gdy autorem Braci Karamazow zajął się chociażby jeden z ojców symbolizmu – Dymitr Mereżkowski), duch Dostojewskiego umykał tradycyjnej rosyjskiej krytyce. Bierdiajew wskazuje przykładowo socjologa i publicystę Mikołaja Michajłowskiego, który nie miał według niego żadnych predyspozycji do zrozumienia Dostojewskiego:
Nie można wielkiego i organicznego zjawiska ducha poddawać wiwisekcji, ono umiera pod nożem chirurga i nie da się już kontemplować jego integralności.
Jeżeli w ogóle możemy mówić o czymś typowo rosyjskim w kontekście Stawrogina, to sądzę, że byłby to raczej stosunek innych postaci do niego. W tej kwestii Przybylski miał, jak się wydaje, rację. Istotnie, możemy tu mówić o micie cara. Stawrogin miał być „fałszywym Bogiem, Chrystusem i carem w jednej osobie”. Doskonale oddają to słowa Szatowa:
Pan jest wodzem, słońcem – a ja… jak robak u pańskich stóp (…)Pan mi jest potrzebny, bez pana jestem zerem. Bez pana jestem muchą, jestem ideą w probówce. Kolumbem bez Ameryki.
Spójrzmy w jak podobnym, służalczym tonie, zwraca się do Stawrogina Piotr Wierchowienski:
Tak, jestem pajacem, lecz nie chcę, aby pan, który jest najlepszą moją cząstką, był pajacem.
Interpretatorzy mają tendencję do skupiania się na krzywdach, jakie wyrządzał ludziom Stawrogin, zapładniając ich ideami i zostawiając ich z nimi samych, a zupełnie nie zajmują się odpowiedzią na pytanie, dlaczego tak było. Stawrogin góruje intelektualnie nad tymi, którymi owładnęły idee. Nawet gdyby chciał, nie miałby z kim ich realizować. Wszyscy oni wywołują w nim wstręt. Jego własne słowa, powtarzane przez śliskiego i cynicznego Piotra Wierchowienskiego, budzą obrzydzenie. Stawrogin nie zgodzi się na bycie rewolucjonistą, mając u boku taką miernotę. Mikołaj Wsiewołodowicz nie traktował chwilowych pomysłów jak bezwarunkowych idei. Wcale nie musiał być genialny. Może po prostu poszukiwał, a wstręt wobec własnych słów i inspiracji mógł wywołać fakt, że przejęli je ludzie pokroju Piotra Wierchowienskiego. Poza tym, jak zauważył Bierdiajew, Stawrogin jest skrajnym indywidualistą. Brak też podstaw do mówienia o obowiązku wzięcia na barki realizacji jakiejkolwiek idei. Ryszard Przybylski pisze:
Rzucał wielkie zdania, układał światopoglądy i odchodził od nich jak od stołu po uczcie. Ludzie zakochiwali się w jego słowach, a Don Juan był już za dziesiątą górą, rozczarowany i znudzony.
Fakt, że Stawrogin był, być może mimowolnym, inspiratorem chociażby dla wspomnianego Piotra Wierchowienskiego, nie nakłada na niego obowiązku jakiegokolwiek działania. Konsekwencje marazmu ponosi on sam. Inni nie mają według mnie moralnego prawa do krytykowania go za niedoprowadzenie tych idei do końca. Tym bardziej, że sam Stawrogin nie miał prawdopodobnie żadnej pewności co do wyższości jednych idei nad innymi.
Granice natury, granice wolności
Interesujące jest zestawienie granic wolności z Biesów i Zbrodni i kary. W Światopoglądzie Dostojewskiego Bierdiajew zauważa, że kiedy człowiek poszedł drogą wolności, natrafił na problem: czy istnieją moralne granice jego natury i czy może się na wszystko odważyć. Raskolnikow nie chce jednak wolności bez ograniczeń. Dla niego „nie wszystko jest dozwolone”. Czyn Raskolnikowa jest podyktowany pewną ideą, natomiast dla Stawrogina wszystkie idee mają jednakową wartość, a nawet odpychają go, bo widzi je w zwulgaryzowanej formie. Stawrogin nie zabiłby lichwiarki w imię realizacji jakiegokolwiek planu. Zabiłby ją po prostu, bez poczucia winy i wyrzutów sumienia:
Byłem panem swej woli, kiedy przyszła mi na to ochota.
Działania absolutnie wyłączone spod zasad moralnych nie były chodzeniem po krawędzi. Były, jak to ujął Szatow, „śmiałym leceniem głową w dół”. Maria Janion określiła taką postawę jako „artyzm złego życia”. Dla Stawrogina Raskolnikow byłby jednym z wielu innych, którzy mocno w coś wierzą i są tym zniewoleni, otępieni. Raskolnikow to postać bardzo płaska i jednopłaszczyznowa w porównaniu ze Stawroginem, który był zbyt twórczy i nieograniczony w dążeniach (choćby przypadkowo i nieświadomie), by pozostać wiernym jakiejkolwiek idei do końca. Sam mówił, że nie potrafi w nic uwierzyć w tym stopniu, co Kiriłłow. Dotyczy to zresztą nie tylko Kiriłłowa. Szatow, Szygalew i Piotr Wierchowienski to także emanacje Stawrogina. Bierdiajew pisze, że Stawrogin to twórcza osobowość, która niczego nie stworzyła. Jego porażka wynika z faktu, że dysponował ogromną siłą, która jednak nie była na nic nakierowana i przez to niczym nie różniła się od bezsilności. Stawrogin wypowiedział tę myśl wprost:
Siła była nieskończona, ale nigdy nie widziałem, do czego ją wykorzystać.
Upadek Stawrogina rosyjski filozof opisał tak:
Nieskończoność pragnień spowodowała ich brak, nieograniczoność osobowości doprowadziła do jej utraty, brak równowagi sił wywołał słabość, bezkształtna pełnia życia wiodła do martwoty i śmierci, a niepohamowany erotyzm do utraty zdolności kochania.
Według Bierdiajewa to wolność zgubiła Stawrogina. Przemieniła się w niewolę, a on znalazł się w ciemności i pustce. Ta droga była jednak konieczna. O potrzebie tej wolności świadczą słowa wypowiedziane w Braciach Karamazow przez Wielkiego Inkwizytora:
Pragnąłeś wiary wolnej, a nie pokornego zachwytu niewolnika.
Rosyjski filozof uważa, że Bóg jest konieczną instancją ludzkiej wolności. Wolność bez treści nie jest bowiem wolnością i tylko niszczy człowieka. Jej nadmiar przechodzi w samowolę i wiąże się z tym, co Maria Janion trafnie określiła jako „uzurpacja boskich atrybutów”. Janion nieprzypadkowo przytacza tu słowa Hegla, że wolność jest zbrodnią. Człowiek nie potrafi udźwignąć tej wolności. Skutkiem jest to, co wypowiada Szygalew:
Wychodzę od nieograniczonej wolności, a dochodzę do nieograniczonego despotyzmu.
Jest to bowiem niezależność, o której Bierdiajew słusznie pisał, że nie przynosi gwarancji wolności, a prowadzi do zanegowania sensu życia. Rosyjski filozof zwraca uwagę, że Dostojewski był genialnym kryminologiem. Według przedstawionego w Światopoglądzie Dostojewskiego schematu, wolność, która przeszła w samowolę, prowadzi do zła, zło do przestępstwa, a przestępstwo do kary. Nie chodzi tu oczywiście o karę w sensie prawnym. Karą jest samounicestwienie. Raskolnikow powie: „Nie zabiłem staruchy, zabiłem siebie”. Marmieładow doprowadza pośrednio do upadku całej rodziny. Swidrygajłow tonie w majakach dawnych niegodziwości i strzela sobie w głowę. Smierdiakow jest karą Dymitra Karamazowa, karą za myśli i rzeczywiste pragnienia. Piotr Wierchowienski nie jest już nawet zdolny do pokuty. Jego opętanie własną ideą uniemożliwiło mu jakikolwiek trzeźwy ogląd sytuacji. Stawrogina stać było przynajmniej na samobójstwo, choć jak sam mówił, uważał, że jego popełnienie byłoby kolejnym oszustwem, ostatnim po tylu poprzednich.
Wolność bez wyboru to nie wolność
Czy można powiedzieć, że człowiek, który nie potrafi kochać, jest wolny? Czy to, że ogromna namiętność, której już brak, gdy poznajemy Stawrogina, nie znalazła ujścia, to efekt wyboru? Czy sadystyczna lubieżność to realizacja pragnień, czy mechanizm obronny? Czy obojętność Stawrogina nie jest udawana i czy naprawdę nie chciałby kochać? Liza wypowiedziała w pewnej rozmowie ze Stawroginem następujące słowa:
Myślałam zawsze, że zaprowadzi mnie pan do takiego miejsca, gdzie mieszka ogromny, zły pająk, wielkości człowieka, że przez całe życie będziemy patrzyli na tego robaka i bali się go. I tak będzie upływała nasza miłość.
Tragedia i cierpienie Lizy są niezaprzeczalne. Sądzę jednak, że zbyt łatwo odrzuca się możliwość, że Stawrogin też cierpi przez tego pająka. Zakłada się na niego maskę obojętności i automatycznie przypisuje pogardę dla wszystkiego. A przecież Stawrogin nie potrafi się zatrzymać. Podąża drogą pełną oszukańczego światła, nie udzielając odpowiedzi ani innym, ani Bogu, ani sobie. Tu również warto przywołać porównanie Stawrogina z Don Juanem w ujęciu Sørena Kierkegaarda. Wydaje się interesujące, że u duńskiego filozofa także znajdujemy metaforę pająka:
Co przyjdzie? Co przyniesie przyszłość? Nie wiem tego, niczego nie przeczuwam. Kiedy pająk z pewnego stałego punktu rzuca się w dół, zgodnie ze swoją naturą, to widzi stale pustą przestrzeń przed sobą, gdzie nie może znaleźć oparcia dla nóg, chociaż stara się nimi jak najszybciej ruszać. Tak i ja widzę przed sobą zawsze pustą przestrzeń, która mnie popycha do przodu, a zgoda nie należy do mnie. Życie to jest pokręcone i przeraźliwe, nie do wytrzymania.
Wydaje mi się, że z tej perspektywy sformułowanie Bierdiajewa, w myśl którego wolność Don Juana czy Stawrogina to „wolność buntująca się”, jest uzasadnione. W postawach obu postaci widzę raczej inercję i przypadkowość niż bunt. Autoafirmacja, którą dostrzega Bierdiajew, również jest w moim przekonaniu pozorna. Jeśli w ogóle możemy w odniesieniu do Stawrogina użyć tego słowa, to wydaje się, że jest to swoista apokaliptyczna, przedśmiertna autoafirmacja. Mikołaj Wsiewołodowicz sprawia wrażenie człowieka, który się podpalił i wprawdzie przez krótką chwilę jest gorący, ale przecież musi spłonąć. Nie zrobił tego z wyboru. Podpalił się, bo nie umiał się nie podpalić. Pozór autoafirmacji przysłaniał mechanizm obronny. Płonięcie wzięło się z rozpaczy, z nieuchronności porażki, ze świadomości końca. Szały i zapędy były paradoksalne, przypadkowe. Zapłodnienie ideami było mimowolne. Ogień brał się z niemocy. Taką metaforę i jednocześnie puentę rozważań o postaci Stawrogina odnajduję w wierszu Michaiła Lermontowa pt. Żagiel:
Samotny żagiel na przestworzu
Bieleje wśród błękitu fal.
Co wypatruje on na morzu?
Czemu od stron swych pędzi w dal ?
Wiatr świszcze, w górę pną się fale
I skrzypią reje, maszt się gnie,
A on nie szuka szczęścia wcale
I nie od szczęścia w oddal mknie.
Pod nim świetlista wody grzywa,
Nad nim złocisty promień zórz
A on, zuchwały, burzy wzywa,
Jak gdyby spokój był wśród burz….
Mikołaj Kozak
______________________________
Bibliografia:
1. Bierdiajew M., Światopogląd Dostojewskiego, Kęty 2004.
2. Bierdiajew M., Stawrogin, [w:] Русская мысль, 1914. Кн. V. С. 80-89
3. Dostojewski F., Biesy, Wrocław 2004.
4. Dostojewski F., Bracia Karamazow, Madryt 2000.
5. Dostojewski F., Zbrodnia i kara, Warszawa 2009.
6. Janion M., Przybylski R., Sprawa Stawrogina, Warszawa 1996.
7. Kierkegaard S., Albo-albo, Warszawa 2010.
8. Lermontow M., Żagiel, „Serwis poetycki” [http://www.poezja.org/index.php?akcja=wierszeznanych&ude=1690, data dostępu: 6 listopada 2011 r.].