Bukowski

„Po dwunastu latach rzuciłem (…) pracę na poczcie i próbowałem pisać. Byłem przerażony i piłem więcej niż zwykle. Pracowałem nad swoją pierwszą powieścią. Siedząc nad maszyną do pisania, wypijałem co wieczór pół litra whisky i dwanaście piw. Do bladego świtu paliłem tanie cygara, waliłem w maszynę, piłem i słuchałem muzyki klasycznej z radia. (…) Wstawałem rano,  wymiotowałem i kierowałem się do frontowego pokoju, by zobaczyć, ile kartek leży na kanapie”, pisze Charles Bukowski na początku jednej ze swoich powieści, zatytułowanej Kobiety (tłumaczenie Lesława Ludwiga). Jest to fragment bardzo znamienny dla tego pisarza, ponieważ pisanie wiąże się u niego z piciem, picie z życiem, a życie z pisaniem – i wszystko to razem tworzy nierozerwalny węzeł, splot, całość. Bohaterem większości powieści i części opowiadań Bukowskiego jest pisarz, alkoholik, kobieciarz i awanturnik Henry Chinaski, alter ego autora, a właściwie sam Bukowski, tyle że pod przybranym nazwiskiem, bo w przypadku twórczości tego akurat pisarza można odłożyć na bok to, co o relacji autora i podmiotu utworu mówi nam teoria literatury; znacznie lepiej przyjąć termin (owszem, brzydki i dla niektórych kontrowersyjny, ale tutaj jakże na miejscu), który dla Edwarda Stachury ukuł Henryk Bereza, i powiedzieć, że Bukowski uprawia „życiopisanie” – żyje tak, jak pisze, i pisze tak, jak żyje.

Proza Bukowskiego siedzi w biednych dzielnicach, w obskurnych pokojach wynajmowanych za grosze albo podejrzanych barach ulokowanych w ciemnych uliczkach, a kręci się wokół kilku stale powracających tematów: alkoholu, kobiet, wyścigów konnych, pisania, ćpania i – od czasu do czasu, niezbyt często – pracy – zwykle dorywczej, za grosze, szybko rzucanej lub traconej. Trwająca dwanaście lat praca na poczcie, która jest materiałem pierwszej powieści autora, to wyjątek; na żadnym innym stanowisku Bukowski nie zagrzał miejsca aż tak długo. Oczywiście wszystko się zmieniło, gdy pisarz odniósł pierwsze sukcesy literackie i zaczął żyć z pisania. Zainteresowało się nim nawet Hollywood – Bukowski stworzył scenariusz filmu, który na dobrą sprawę był przełożeniem jego prozy na język kina, bo tematyka i fabuła filmu pokrywała się z tematyką i fabułą większości opowiadań czy powieści. Głównym bohaterem jest Henry Chinaski, którego zagrał Mickey Rourke (Ćma barowa, 1987). Męki związane z pisaniem scenariusza i późniejszym kręceniem filmu Bukowski opisał w powieści Hollywood – biografia znowu znalazła się w literaturze, a literatura znów wkroczyła w biografię.

Tak wygląda lwia część twórczości Bukowskiego, który tematy swoich powieści i opowiadań czerpie z życia – swojego i ludzi, którzy go otaczali. Dlatego tak dużo w nich biednych pisarzy bez sukcesów, próbujących zaistnieć, a utrzymujących się z dorywczych zajęć lub honorariów za załatwione po znajomości wieczory autorskie (na które i tak nikt nie przychodzi, a przynajmniej nie po to, żeby słuchać); kobiet szukających szczęścia u różnych mężczyzn, często kilku jednocześnie – kobiet z ulicy lub takich, które wkrótce trafią na ulicę, pijących i ćpających nie mniej niż Bukowski i równie jak on zrozpaczonych; seksu, który nierzadko jest zwykłym zwierzęcym zaspokajaniem potrzeb fizjologicznych, a czasami także próbą pocieszenia; alkoholu, który – póki nie wywietrzeje – pozwala jakoś znieść rzeczywistość: tapetę odłażącą od ścian wynajmowanego pokoju, zepsuty samochód, brudne ubranie, tłusty tyłek i odrosty poznanej przed chwilą kobiety, brak pracy i pieniędzy czy wreszcie głupotę kolegów-pisarzy, którzy – nie wiedzieć czemu, przecież to kretyni – odnoszą większe sukcesy; wreszcie samego tworzenia, pisania, które – jak wyznał kiedyś Bukowski – ratuje go przed szaleństwem („The words I write keep me from total madness”). Łatwo zauważyć i rozdzielić dwie sfery świata przedstawionego u Bukowskiego: pierwsza to wszystko to, czego świat i życie od człowieka wymagają, oraz to, co rzeczywistość mu daje, a raczej czym go nęka; druga natomiast to wszystko to, czym człowiek próbuje się przed tą pierwszą sferą obronić, czyli między innymi alkohol, seks i literatura. W pierwszą człowiek zostaje wepchnięty, w drugą próbuje uciec. Skąd my to znamy.

Mówienie o pisarzu rzeczy, których on sam o sobie nie powiedział ani nie napisał, jest zawsze ryzykowane, ale też ciekawe. Wtłaczanie pisarza w model, do którego nie w pełni pasuje, ale z którym ma pewne punkty styczne, to ryzyko jeszcze większe (a czasami już nie ryzyko, ale zwykły błąd), ale to także zajęcie fascynujące.

Świat nie był dla Bukowskiego łaskawy. Tak przynajmniej twierdzi sam zainteresowany, niejednokrotnie mówiąc o tym w swojej twórczości. Wyobrażenie o świecie, które może mieć młody człowiek z pewnym życiowym planem, rzadko przystaje do realiów, z którymi się zderza. W przypadku Bukowskiego ten dysonans mógł być wyjątkowo bolesny. Niespełniony dziennikarz i pisarz, harujący fizycznie w magazynach i fabrykach, a nocami przesiadujący w ciasnych, brudnych mieszkaniach i stukający na maszynie opowiadania, których nikt nie chce wydać, ma prawo być nieszczęśliwy. Ma prawo nie godzić się na to, jak życie go potraktowało. Tak być może było z Charlesem Bukowskim. Nie chciał życia w schemacie – domu z przystrzyżonym trawnikiem, pracy w korporacji – więc spróbował czegoś innego. Szukał „skarbów albo leków i trucizn”. I znalazł je, a przynajmniej te ostatnie, trucizny – znalazł na pewno. Uciekł w swój własny świat, który nie był może lepszy, ale który był jego światem – w alkohol, kobiety i pisanie. A więc i ten zapijaczony typ z zakazaną gębą (zachęcam, jeśli ktoś nie widział, do zerknięcia na zdjęcia Bukowskiego – naprawdę mocne wrażenie) był niewinnym czarodziejem?

Był, ale tylko do pewnego stopnia. Trudno zresztą o kogoś, kto byłby nim do końca. Bukowski zamiast świata, który zastał i w który został wrzucony, wytworzył sobie własny świat, oparty na innych zasadach, zbudowany z innych wartości, i w nim się zagłębiał. Jednak funkcjonując w tym świecie, równocześnie funkcjonował także tam, gdzie wcale nie chciał – podbijał kartę w fabryce, roznosił listy, użerał się z kierownikiem zmiany, płacił czynsz i chodził do supermarketu. Jednak, co ważniejsze, co jeszcze wyraźniej odróżnia Bukowskiego od modelowego niewinnego czarodzieja, to fakt, że nie uciekał on od świata dlatego, że się go bał – bo Bukowski doskonale poznał świat, i to takie jego zakamarki, do których nikt nie chciałby trafić, i umiał sobie tam radzić – tylko dlatego, że ten świat mu nie odpowiadał. Mocno i boleśnie uwierał go ten schemat egzystencji, w którym przyszło mu funkcjonować, i za wszelką cenę chciał z niego uciec. Z tym zastrzeżeniem, że cynik Bukowski nie uciekał w sferę marzeń i fantazji, tylko w twardą rzeczywistość whisky, kobiet i literatury. I ostatecznie postawił na swoim.

Paweł Kulpiński

5 Comments

  1. Bukowski to rzadki przypadek człowieka któremu udało sie przekuć swoje słabości w silę. Nie zgadzam sie z teza , ze uciekał od zycia w uzywki sex itp. Wydaje mi sie , że była to osobowośc narcystyczna, ale oryginalna która z premedytacja żyła jak zyła- miała czego chciała ( jak każdy).Takie mam zdanie po przeczytaniu ” kobiet” i ” factotum”+ film o tym samym tytule. Poza tym to dosyc nudna, wulgarna i mizoginiczna literatura ( i z lekka ” naciagana”). Na plus- potezna dawka ironii i lekkosc piora. Sorry za ten chaos- pospiech

  2. Ja natomiast nie zgadzam się z tezą, że był osobowością narcystyczną. Czytałem go kiedyś sporo i narcyza tam po prostu nie widziałem.
    Ironia i lekkość pióra to rzeczywiście jego główne zalety, poza tym dostans do samego siebie i chwilami do bólu celne spostrzeżenia. Ale faktycznie trzeba Bukowskiego odpowiednio dawkować.
    Faktotum nie widziałem, ale polecam Ćmę barową ze znakomitą kreacją Rourke’a.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *