Kto czyta „Hamleta” po klingońsku?

Kto czyta Hamleta po klingońsku?
The Conmunity – Pop Culture Geek from Los Angeles, CA, USA

Kiedy mówiłam znajomym, że piszę tekst o języku klingońskim, od razu mi przerywali. O jakim języku? Gdzie się nim mówi? Zgodnie z prawdą odpowiadałam: „Na Kronosie”. Dziwili się, dopóki nie padło hasło Star Trek.

Stworzono wiele języków na potrzeby literatury, filmów i gier. Nieraz początkowo stanowiły one interesujący szczegół, element uprawdopodabniający świat przedstawiony, żeby później stać się częścią marki, a ostatecznie nawet wyjść poza fikcję. Ukazywały się słowniki, podręczniki do gramatyki i przekłady literackie, niektórzy uczyli się tych języków albo je badali.

Niejeden z filmowych języków fikcyjnych skonstruowali językoznawcy. Prześcigali się przy tym w ich uniezwyklaniu. Marc Okrand utrudnił artykulację klingońskiego poprzez nagromadzenie spółgłosek tylnojęzykowych, szczelinowych, gardłowych. Paul Frommer wzbogacił na’vi – język mieszkańców księżyca Pandora z filmu Avatar – w spółgłoski ejektywne. Gramatykę klingońską skomplikowała aglutynacja. Obywatele Imperium używają dziewięciu typów przyrostków czasownikowych oraz specjalnego sufiksu do tworzenia form liczby mnogiej rzeczowników, oznaczających części ciała. Z kolei wszystkie rzeczowniki nieżywotne w dothrackim – języku nomadów z Gry o tron – David J. Peterson zupełnie pozbawił tej liczby. Do wysokiego valyriańskiego, pojawiającego się w tym samym serialu, wprowadził cztery rodzaje gramatyczne: słoneczny, księżycowy, ziemski i wodny.

Aby język sztuczny był prawdziwy, aby przypominał język naturalny, musi oddawać kulturę społeczności posługującej się nim, pokazywać świat w charakterystyczny sposób. Jednymi z pierwszych słów, które poznajemy, ucząc się nowych języków, są zwroty grzecznościowe. Nie dotyczy to jednak klingońskiego i dothrackiego, gdyż proszę czy dziękuję w nich nie istnieją. Klingon po prostu mówi, czego potrzebuje, i bez słowa odchodzi, kiedy to dostanie. Podobnie postępuje Dothrak. Mieszkańcy Kronosa charakteryzują się wojowniczością, bezwzględnością i bezpośredniością, dlatego kurs klingońskiego zaczynamy od komend wojennych, przekleństw i toastów. Z kolei życie Dothraków opiera się na hierarchii społecznej, koczowniczym trybie życia i jeździectwie, a zatem najpowszechniejsze słowa w ich języku to król, jeździeckoń. Notabenew dothrackim znajdujemy co najmniej osiem różnych określeń koni. Pożegnanie, które z języka na’vi możemy tłumaczyć jak „Wielka Matka z tobą”, ukazuje nadrzędne miejsce duchowości w rzeczywistości mieszkańców Pandory. Dothrakowie żegnają się, wołając: „Poluj dobrze”.

Istotną rolę w kreowaniu świata, w którym stykają się co najmniej dwie różnojęzyczne społeczności, odgrywają również zapożyczenia. Klingoni nazywają człowieka w ten sposób, w jaki on sam siebie określa – human. Podobnie Ziemia to po klingońsku po prostu tera’. Wojownicy z Kronosa przejęli od ludzi także takie słowa jak pizzajazz, co pokazuje, że nie są one ich rodzimymi produktami. Dothrakowie nie rozwinęli pisma, dlatego też długo nie wiedzieli o istnieniu książek. Zobaczyli je jednak u innych ludów i właśnie stamtąd zaczerpnęli to pojęcie. W dothrackim brakowało nawet tak istotnego dla sagi Pieśni Lodu i Ognia wyrazu jak tron.

To wszystko pokazuje, że tworzenie języka artystycznego, który ma dopełniać przedstawioną rzeczywistość, nie polega na sięgnięciu po słownik angielskiego, polskiego czy jakiegokolwiek innego języka naturalnego i przetłumaczeniu go w całości na nowy kod. Należy zacząć od przemyślenia cech charakteryzujących użytkowników oraz ich sposobu postrzegania świata i dopasować do nich odpowiedni system komunikacji.

Języki naturalne nie są perfekcyjnie logiczne i niezmienne. Dzieje określonych grup etnicznych prowadzą do wyodrębniania się całych ich rodzin, a historyczny rozwój tych systemów skutkuje w szeregu przekształceń, co poświadczają m.in. wyjątki od danych reguł. O ukazanie tych procesów zadbał J.R.R. Tolkien w opowieściach o Śródziemiu. Opisywał on gramatykę historyczną m.in. różnych języków elfickich, które wywodził od jednego prajęzyka. Z niektórych z nich zachowały się jedynie wybrane słowa, kolejne wykształciły dialekty. Niejedne wpływały na języki innych ras, np. na adûnaicki, którym posługiwali się kiedyś ludzie. Co ciekawe, u Tolkiena pojawiają się też kody podwójnie sztuczne: Iglishmêk – migowy – stworzony przez krasnoludów, oraz Czarna Mowa, która miała usprawnić komunikację między sługami Morgotha, a później Saurona. Klingoński również rozwija się jak naturalny język – prefiks yI- wcześniej służył do tworzenia trybu rozkazującego w ogóle, teraz stosowany jest jedynie dla obiektu liczby pojedynczej. Wojownicy z Kronosa ukształtowali też dialekty i slang, a wszystkiemu temu dał początek nieużywany już staroklingoński. Mieszkańcy Pandory także używają różnych dialektów, a archaiczne formy na’vi obecne są w pieśniach. Chociaż nikt już nie mówi w starovalyriańskim, wciąż się w nim czyta. Wysoki valyriańki wyewoluował w prostszą formę, a w procesie tym zaniknęły długie samogłoski i dyftongi oraz redukcji uległy przypadki gramatyczne.

Zarówno klingoński, dothracki, valyriański, na’vi, jak i niektóre Tolkienowskie języki elfickie (Quenya, Sindarin) zaistniały poza fikcją. Powstały bogate materiały do nauki, w tym aplikacje mobilne, oraz organizacje zrzeszające użytkowników i językoznawców, jak Instytut Języka Klingońskiego (Klingon Language Institute), który wydaje czasopisma poruszające problematykę języka Imperium. Ukazały się quenejskie i klingońskie wersje gry komputerowej Minecraft, a także angielsko-klingoński Monopol. Opublikowano tłumaczenia i wykonania popularnych piosenek oraz wiele przekładów literackich. Na klingoński zostały przełożone m.in. Epos o Gilgameszu, Potęga słowa Edgara Allana Poe, Opowieść wigilijna Charlesa Dickensa, chiński traktat filozoficzny Tao Te Ching (praca polskiego tłumacza) oraz wiele dzieł Shakespeare’a. Największą popularnością cieszy się przekład Hamleta – dramat ten został nawet wystawiony na scenie.

Akcję utworu przeniesiono do uniwersum Star Treka. Odtąd tytułowy bohater w jednej ręce trzyma czaszkę, w drugiej dzierży oryginalną broń (betleH), a jego czoło pokrywają charakterystyczne bruzdy. Najsłynniejsza kwestia zostaje wypowiedziana z charkotem. Ale nie tylko to sprawia, że wydaje się ona różna od angielskiej wersji – w klingońskim brakuje słów byćpytanie. Nie występuje w nim również czasownik kochać, który pojawia się w dalszym dialogu z Ofelią – zostaje on zastąpiony przez nie-nienawidzić. Inny problem stanowi religijność. Mieszkańcy Kronosa zabili swoich bogów, dlatego kiedy angielski Hamlet wybiera się modlić (H, I 5), jego klingoński odpowiednik idzie poćwiczyć. Podobne rozwiązania zastosowano dla szekspirowskich nawiązań do mitologii antycznej.

Najczęstszą motywacją do uczenia się czy analizowania języków fikcyjnych jest chęć przynależenia do określonej grupy fanów. Zajmują się tym jednak także osoby, które nie są wielbicielami danej twórczości – interesują się nimi z perspektywy lingwistycznej. Każdy język otwiera umysł i poszerza horyzonty, pomaga zrozumieć inne języki, wskazuje nowe metody uczenia się. Z tego powodu może stać się on narzędziem eksperymentu. Językoznawca d’Armond Speers od narodzin swojego syna mówił do niego wyłącznie po klingońsku, aby sprawdzić jak dziecko zareaguje na ten twardy i agresywny język i czy będzie w stanie się w nim porozumiewać. Próbowano też zbadać, czy nauka klingońskiego może pomóc w leczeniu dysleksji (dyslektykom trudność sprawia kojarzenie dźwięków z odpowiednimi symbolami, a klingoński jest o tyle łatwy, że jeden znak reprezentuje jedną głoskę).

Dla samych językotwórców konstruowanie nowych systemów, oprócz pewnego rodzaju sprawdzenia własnych umiejętności, jest też zabawą. Okrand w wielu słowach zawarł żarty: ucho to qogh (nawet Word zrozumiał dowcip i poprawił mi ten wyraz na Gogh), obiecywać to lay’ (w wymowie przypominające angielskie lie – „kłamać”), a buq’Ir (gdzie litery są tak pomieszane jak kolory na kostce Rubika) to sześcian. Peterson wyznał, że wysokovalyriańskie eleni, oznaczające „muzyka”, pochodzi od imienia piosenkarki Eleni Mandell, a dubys, czyli „rodzeństwo”, od przezwiska jego siostry. Tylko osoby znające valyriański mogą dostrzec, że w trzecim odcinku czwartego sezonu Gry o tron jeździec z Meereen przed zmierzeniem się z Daario Naharis wykrzykuje w niskim valyriańskim cytat z Monty Pythona i Świętego Graala – Missandei nie tłumaczy go na Wspólny Język dosłownie.

Nawet ci, którzy uważają naukę języków artystycznych za bezwartościową, a czas poświęcony ich tworzeniu czy przyswajaniu za zmarnowany, muszą przyznać, że w wielu przypadkach zasady konstruowania tych kodów są bardzo kreatywne i doskonale przemyślane. Poza tym nauka nowego języka jest świetnym ćwiczeniem umysłowym, więc jeśli nie mamy motywacji do opanowania hiszpańskiego czy niemieckiego, a chcemy przynależeć do społeczności zachwyconej Avatarem, to dlaczego nie pójść na kurs na’vi? Kto wie, może to właśnie mowa mieszkańców Pandory będzie tą wspólną dla nas i nieznajomego, z którym utknęliśmy w płonącej windzie.

Kamila Supeł

Zobacz także:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *