Niewinni Czarodzieje. Magazyn

Kazimierz Wierzyński ocenia szanse Polaków na mundialu w Rosji

źródło: Przegląd sportowy. 1929, nr 65, Biblioteka Jagiellońska, 4574 V

Gdzie obecnie znajduje się „największe Colosseum świata”, o którym w 1927 roku pisał Kazimierz Wierzyński? Kibice pewnie wahaliby się z wyborem pomiędzy Camp Nou w Barcelonie, Wembley w Londynie czy Santiago Bernabéu w Madrycie. Ja twierdzę, że w Moskwie, następnie w Kazaniu czy Wołgogradzie, a potem w… (do uzupełnienia w czerwcu).

Odwiedziłam Camp Nou podczas pewnych wakacji w Hiszpanii. Przechadzki urokliwym wybrzeżem La Barcelonety, kontemplacja dzieł Gaudiego i Picassa, degustacja paelli, cavy i crema catalana – to nie wszystko. Na dworcu Sants znalazłam ulotkę reklamującą mecz FC Barcelony z AS Romą i potraktowałam ją jak wskazówkę. Kupiłam bilet i znalazłam się na największym stadionie europejskim wśród kilkudziesięciu tysięcy kibiców piłki nożnej z całego świata.

Krótka historia początków polskiego sportu (współtworzona przez poetę Wierzyńskiego)

Gdy w 1927 roku Kazimierz Wierzyński pisał swój wiersz Match footballowy, piłka nożna nie była jeszcze tak popularna jak dzisiaj (dopiero od 1900 roku stała się jedną z dyscyplin olimpijskich, w 1930 r. w Urugwaju rozegrano pierwsze mistrzostwa  świata). Polska reprezentacja piłkarska swój pierwszy międzypaństwowy mecz rozegrała w 1921 roku z Węgrami i zakończyła go porażką 0:1. Nie istniały przekazy satelitarne pozwalające szerszej publiczności na śledzenie zmagań sportowych. Nawet osoby zainteresowane sportem nie mogły przeczytać w porannej prasie o triumfach Polaków. Powód? Biało-czerwoni (jeszcze) nie odnosili sukcesów.

Wierzyński, może jako jeden z pierwszych wśród poetów, traktował sport bardzo poważnie. Współtwórca i poeta Skamandra rozumiał, że poza polityką, gospodarką i administracją istnieją jeszcze inne ważne dziedziny wpływające na funkcjonowanie i wizerunek kraju. Kto mógł lepiej zmotywować współczesnych do uprawiania sportu niż zagorzały piłkarz, lekkoatleta, tenisista i narciarz? Wierzyński co prawda nie reprezentował Polski w turniejach i trenował raczej amatorsko. Chciał propagować aktywność fizyczną, ale nie miał takich możliwości, jakimi dysponują na przykład dzisiejsze guru fitnessu. Ewa Chodakowska może udostępnić na portalu społecznościowym swój trening, a Anna Lewandowska – umieścić na blogu wpis motywujący fanów do podjęcia ćwiczeń.

Kazimierz Wierzyński nie miał łatwego zadania, ale potrafił wykorzystać popularność. Przypomnę, że w latach dwudziestych był dobrze znany jako autor tomów poetyckich Wiosna i wino czy Wróble na dachu. Popularność zapewniał mu, jak i innym skamandrytom, też sposób bycia, tak różny od postaw dekadentów i melancholików:

Kazio nie płacił za swój talent neurozami, dziwactwem, alkoholizmem, potarganym życiem – jak wielu innych poetów. Łączył talent z normalnością, fizycznym zdrowiem i urodą. Było coś w nim z greckiej doskonałości, łączącej sprawność fizyczną z sztuką i pięknem [wspomnienie Juliusza Mieroszewskiego – P.W.].

W 1926 roku przejął stery „Przeglądu Sportowego”. Jako redaktor naczelny (do 1931) publikował, co chciał. Na przykład sylwetki najlepszych sportowców. W tym czasie pismo przeżywało rozkwit, a nakład dochodził do dwudziestu tysięcy egzemplarzy. Następną inicjatywą Wierzyńskiego było zorganizowanie Plebiscytu „Przeglądu Sportowego” na 10 Najlepszych Sportowców Polski w 1926 roku. Dwa lata później zainaugurował Tour de Pologne.

A co z poezją? Czy propagowanie sportu tak pochłonęło Wierzyńskiego, że przestał tworzyć? Nic podobnego. Postanowił wykorzystać swój talent do celów „sportowej propagandy” Piękno ciała w ruchu, odwaga zawodnika pokonującego własne ograniczenia, radość ze zwycięstwa – to wszystko znalazło się w jego zbiorze poetyckim Laur olimpijski z 1927 roku.

Sport w poezji może się wydawać czymś nietypowym, wykraczającym poza standardy literatury z początku XX wieku. Oryginalność tematu połączona z kunsztem formy sprawiły, że wiersze zostały jednak nagrodzone laurem olimpijskim (dosłownie) – w 1928 roku na olimpiadzie w Amsterdamie Wierzyński otrzymał za swój ostatni tomik złoty medal w dziedzinie poezji![1] Na marginesie dodam, że w tym samym czasie Halina Konopacka wywalczyła złoto w rzucie dyskiem i stała się pierwszą polską mistrzynią olimpijską. „Przegląd Sportowy” doczekał się więc swoich bohaterów narodowych, o czym 5 sierpnia 1928 roku z dumą informował na pierwszej stronie: „Dwa triumfy Polski na Olimpjadzie, rekord świata Konopackiej w dysku, Laur Olimpijski pierwszy w konkursie sztuki”.

Poezja footballu

Wierzyński w sporcie dostrzegał szansę na zjednoczenie państwa. Zauważył, że kibicowanie drużynie narodowej i dopingowanie ulubionych sportowców łączy ludzi bez względu na ich światopogląd, sympatie polityczne czy wiek. To przekonanie wyraził w Matchu footballowym[2], czyli jednym z wierszy ze wspomnianego Lauru olimpijskiego.

W 1927 roku Wierzyński wiedział, że najbardziej emocjonujące mecze odbywały się bez udziału Polaków. Prawdziwi kibice oraz piłkarze amatorzy, niezrażeni tymczasową słabą dyspozycją narodowej reprezentacji, z uwagą oglądają zmagania na boisku najlepszych drużyn na świecie i nie pozostają obojętni wobec wybitnie utalentowanych zawodników z innych państw. Nietrudno się domyślić, że tak samo postępował poeta łączący w sobie postawy gorliwego kibica i piłkarza (bramkarza w Pogoni Stryju).

Match footballowy nie jest relacją z konkretnego meczu. W wierszu padają co prawda nazwy Barcelona i Moskwa (oraz nazwisko Zamora – co niezwykle istotne!), ale wydaje mi się, że o ile hiszpańskie miasto i piłkarza można powiązać z klubem RCD Espanyol, o tyle rosyjską drużynę należy potraktować jako zmyślonego przeciwnika. Przemawiają za tym dwie rzeczy:

1) W latach 1920-1930 Hiszpania jako reprezentacja nie zagrała żadnego meczu z Rosją.

2) W latach 1922-1930 Zamora grał w RCD Espanyolu, ale nic mi nie wiadomo o tym, że w tym czasie Espanyol grał z jakimkolwiek klubem rosyjskim. Zresztą w tym czasie Espanyol brał tylko udział w rozgrywkach La Ligi, dopiero pod koniec lat dwudziestych zmierzył się z klubem urugwajskim i argentyńskim.

Patrząc na mapę Europy, można zauważyć, że te dwa miasta – Barcelona i Moskwa – znajdują się niemal na przeciwległych krańcach kontynentu. Piłka wystrzelona zza Uralu trafia poza Atlantyk, po drodze odbijając się w kolejnych miastach europejskich:

Pocisk skacze kozłami od miasta do miasta,
Z jednej strony jest Moskwa, z drugiej Barcelona

I dalej:

Zamora (…)

Z Uralu w bój posłaną jak z lufy moździerza,
(…)

Za Atlantyk wybija piłkę jednym ciosem!

Zmagania hiszpańsko-rosyjskie na stadionie piłkarskim ogląda publiczność niebagatelna, bo złożona aż z miliona ludzi:

Oto tu jest największe Colosseum świata,
Tu serce żądz i życia bije najwymowniej,
Tu tajemny sens wiąże i entuzjazm brata
Milion ludzi na wielkiej rozsiadłych widowni

Ta liczba początkowo może wydawać się przesadzona (Camp Nou mieści niecałe 100 tysięcy widzów; pojemność rzymskiego Koloseum wynosiła 87 tysięcy). Umieszczenie akcji w centrum starożytnego świata, w największym amfiteatrze stanowi jednak wskazówkę. Emocje związane z widowiskami sportowymi zawsze zbliżały ludzi różnych stanów i zawodów, a zawołanie „chleba i igrzysk” nie straciło nic ze swej aktualności. Wiedział o tym Wierzyński, wpisując rywalizację piłkarzy w wyższy porządek świata i nadając meczowi wymiar uniwersalny. Wierzył, że popularność piłki nożnej będzie rosnąć i że swoim zasięgiem dyscyplina ta obejmie kolejne miasta, państwa i kontynenty. Gdy telewizja zapewniła piłce nożnej widownię setek milionów ludzi, okazało się, że miał rację.

Nazwisko Zamora również nie pojawia się w utworze przypadkowo. Jeśli mit jest opowieścią o bogach i herosach, to Match footbalowy stanowi pean na cześć najlepszego wówczas piłkarza świata, czyli Ricarda Zamory. Trudno znaleźć sportowca, który lepiej nadawałby się na bohatera mitu niż człowiek nazywany El Divino (boski). Zamora zasłużył na ten przydomek dzięki niesamowitej inteligencji sportowej i błyskawicznemu refleksowi. W 1927 był najlepszym piłkarzem świata – jako jeden z niewielu bramkarzy, których oceniono tak wysoko. Wielokrotnie, w sposób popisowy, interweniował w bramce, udaremniając strzały, jak wtedy sądzono, niemożliwe do wybronienia. Wierzyński w wierszu nie poprzestał na pochwale hartu ducha i siły Zamory – prawdziwy heros powinien przecież dysponować jeszcze doskonałym ciałem:

Zamora wsparty w bramce o szczyt Pirenejów
Piękniejszy niż Don Juan, obciśnięty w swetrze,
Jak dumny król (…)

W piłce nożnej czasami wystarczy sama obecność gwiazdy. Nawet jeśli nic się nie dzieje, to heros wywołuje ekstatyczny apetyt na wielkie widowisko:

Widownia oszalała, krzyczy, bije brawo,
Półkole trybun płonie niczym aureola,
I jak wielka tęsknota za zwycięską sławą
Tętni okrzyk stadionu: gola, gola, gola!

Właśnie takie doświadczenia wyniosłam z wizyty na Camp Nou. Chociaż mecz rozgrywał się między drużyną hiszpańską i włoską, na trybunach powiewały flagi różnych narodowości. Gdy na murawę wbiegał Messi, kibice piszczeli z radości. Po golu Neymara wyskoczyli z krzesełek jak z procy. Spotkanie  zakończyło się wynikiem 3:0 dla gospodarzy, a widzowie opuszczali trybuny ze śpiewem.

***

Nie jestem pewna, gdzie Kazimierz Wierzyński sytuował „największe Colosseum świata”. Wiem jednak, że 19 czerwca „serce żądz i życia” polskich fanów piłki nożnej znajdować się będzie na stadionie w Moskwie, na którym nasza reprezentacja rozegra pierwszy mundialowy mecz przeciwko Senegalowi. Natomiast oczy kibiców bez wątpienia zwrócone będą na jednego z najlepszych piłkarzy świata. Robert Lewandowski „czego się dotknie, zamienia to w złoto”, a gdy oddaje strzał „trybuny tracą oddech, cały stadion kona”. Ma realne szanse, aby po mundialu stać się bohaterem nie tylko artykułów prasowych, ale i wierszy, opowiadań, a w dalszej perspektywie także legend.

Do dzisiaj nie wiadomo, kto stanie w polskiej bramce, żeby bronić jak Zamora.

Patrycja Wojda

 

[1] Do 1948 roku w ramach Igrzysk Olimpijskich równolegle odbywała się rywalizacja sportowa i artystyczna.

[2] Nie ukrywam, że przywołuję akurat ten wiersz w związku ze zbliżającymi się Mistrzostwami Świata w piłce nożnej w Rosji. Wiele oczekuje się od reprezentacji zajmującej wysokie miejsce w rankingu FIFA, która w Mistrzostwach Europy w 2016 roku odpadła w ćwierćfinale pokonana przez Portugalię w rzutach karnych. Nie wątpię też, że osoby nie interesujące się nadchodzącym mundialem nie miałyby nic przeciwko, gdyby polska ekipa osiągnęła sukces. Zaryzykuję stwierdzenie, że nawet uśmiechnęłyby się w duchu na wieść o zwycięstwie.

Zobacz także: 

Gertrudis. Hiszpański romantyzm z Kuby

Fular Baudelaire’a

Gabinet luster Jacka Dukaja

Exit mobile version