Site icon Niewinni Czarodzieje. Magazyn

Niewinny pasożyt

Jedno z mott Pasożyta – drugiej książki Filipa Matwiejczuka – to cytat z eseju Choroba i współczesny mężczyzna Elfriede Jellinek: „Skazało się siebie na żywot robaka”. Wybór tego konkretnego zdania w zestawieniu z tytułem tomu oraz jego głównym tematem – doświadczeniem bezrobocia – jest co najmniej sugestywny. Bezrobotny autor pasożytuje na społeczeństwie, a dodatkowo sam jest temu winien – tak przynajmniej lubią powtarzać zwolennicy liberalizmu gospodarczego. A jednak w wierszu Zwiad czytamy:

 

Kapitalizm daje ci

wiele możliwości 

wykreowania się

 

Co później będzie kontrolowane

właśnie przez mechanizmy

kapitalistyczne

 

Ktoś ci coś daje

Później kontroluje czy umiejętnie z tego korzystasz i czy tego chcesz

można zwariować.1F. Matwiejczuk, Pasożyt, Kraków 2023, s. 21.

 

A więc na pasożycie można pasożytować? Czy to jest nadal pasożytnictwo czy rodzaj symbiozy? A może pasożyt przestaje być wtedy pasożytem? Problem ten pojawia się w wielu wierszach, opowiada o nim także sam autor w rozmowie z Łukaszem Żurkiem.2Rozmowy | Filip Matwiejczuk – „Pasożyt”, rozmawia Łukasz Żurek, https://www.youtube.com/watch?v=FCHqNO7StzQ, 43:28-48:05, [dostęp: 26.02.2025].

Po pierwsze poruszony zostaje problem zawodu pisarza, który wprowadza autor między innymi poprzez podzielenie swojej książki na dwie części: zbioru wierszy przed debiutem i po nim. Każdą z nich poprzedza motto (jedno z Bernharda, drugie z Fossego), które odnosi się do miejsca poezji na współczesnej scenie literackiej. Jak wiadomo jest ono niestety marginalne, jednak nie tylko o to Matwiejczukowi chodzi. Dokonując takiego podziału tomu i wybierając te motta, wydobywa autor dwa problemy. Pierwszy z nich dotyczy tej „prawdziwej poezji”, o której mowa w cytacie z Wymazywania. Prawdziwa poezja to ta, która będzie – z punktu widzenia logiki rynku – niepotrzebna. Ta właśnie „zbędność” uwalnia poetę i pozwala mu pisać o tym, o czym tylko chce bez względu na to, czy trafi do odbiorców, czy nie. Prowadzi to autora do drugiego wniosku – gdy decyduje się pisać te niepotrzebne, głupiutkie wierszyki, pozostaje tym bezrobotnym pasożytem. Pracuje (!) nad książką, ale niepotrzebną, powinien znaleźć sobie jakąś pracę, jak sugeruje jedno z początkowych mott z Rilkego. Nie sprawia to jednak, że jest on beneficjentem systemu, wręcz przeciwnie – to system korzysta na nim, bo bezrobocie jest koniecznym elementem kapitalizmu. Pisarz z pasożyta zamienia się więc w żywiciela.

Matwiejczuk na takiej charakterystyce tytułowego „bohatera” nie poprzestaje i dodaje do niej jeszcze jeden poziom – pasożytowania na kanonie literackim. Nie bez powodu niemal każdy wiersz w tomie jest opatrzony mottem, czasami nawet kilkoma. Do cytatów ma poeta specyficzny stosunek, selekcji fragmentów dokonuje dość swobodnie i nie zawsze uznaje wyrywanie z kontekstu za coś negatywnego.3Tamże, 41:29-43:28. Świadczy o tym bardzo ważny dla zrozumienia książki Cytat wyrwany z kontekstu, który znajduje się na samym końcu. Pochodzi on z eseju Izabeli Morskiej Literatura monstrualna. Pojawia się tam sformułowanie „zostać pasożytem kanonu”, co niewątpliwie odnosi się do samego autora. Przetworzeń tegoż kanonu jest w tym tomie bardzo dużo. Na cytowaniu tekstów i wykorzystywaniu ich w mottach się nie kończy. Matwiejczuk chętnie sięga także do klasycznych form literackich jak chociażby sestyna (SSTN 2), czy poemat (Aha, no). Przechwytuje także styl innych pisarzy (np. w Akcji po wyspach, gdzie mówi językiem Grünbeina). Wielokrotnie powraca do namysłu nad modernizmem, wraca do Rilkego w paru mottach i wierszu Samotność (Z Rilkego), który jest trawestacją albo przekładem utworu o tym samym tytule. Miesza ze sobą różne konwencje, co najlepiej widać w Nonszalanckim Pedro don Peschim. Przy tym wierszu warto się zatrzymać, bo najlepiej widać w nim eksperymenty, które wykonuje poeta. Utwór zaczyna się od dwóch mott: z dramatu Baal Bertolda Brechta i z wiersza Łukasza Podgórniego. Drugie zdaje się wyznaczać swoistą estetykę utworu. Pierwsze natomiast pełni dużo ważniejszą funkcję. Poeta, podobnie jak Brecht, zaczyna od charakterystyki swojego bohatera:

 

Czerwony jak czerwiec i niepojebany,

Nie jeździ po sraniu. Taki jest

Pedro don Peschi. Jeszcze w tym roku

Wyjdzie na podwórka (jebać Kraków).4F. Matwiejczuk, dz. cyt., s. 11-12.

 

W drugiej części wiersza inspiracja Brechtem zostaje pogłębiona – tekst zaczyna przypominać dramat, pojawiają się didaskalia. We wspomnianej wcześniej rozmowie z Żurkiem Matwiejczuk mówi, że wiersz ten jest próbą napisania tekstu rapowego. A zatem te elementy dramatyczne potraktować można jako rodzaj teledysku do utworu o Pedro don Peschim.

Wszystkie te przeróbki kanonu nie są jednak odtwórcze. Wręcz przeciwnie – dają nowe możliwości, którymi Matwiejczuk dobrze operuje. W dalszej części cytatu z Morskiej pojawia się także zdanie: „Wykorzystać inne okazje do symbiozy”. I taką symbiozę poecie udaje się w tym tomie osiągnąć. Wykorzystuje on różne teksty, przetwarza je formalnie i w ten sposób uzyskuje coś nowego. Wiersze z tej książki to nie strzelanie w ciemno, tylko zbiór przemyślanych eksperymentów. Pasożyt okazuje się więc niewinny.

Ilustracja: Zofia Komarowska

Exit mobile version