
Belinda Carlisle śpiewa w swoim przeboju sprzed czterdziestu lat: „Ooh, baby, do you know what that’s worth? Ooh, heaven is a place on earth”. I choć piosenka nie rozbrzmiewa w radioodbiornikach już tak często jak cztery dekady temu, to słowa pozostają niezmiennie aktualne.
Zerkam przez okno. Z billboardu nad wolską chłodnią obok mojego domu spogląda na mnie ponuro Zbawiciel w przydużej koronie i cyrkowo-barokowych szatach. Potężny plakat z jego wizerunkiem pojawił się tu jakiś miesiąc temu. Zielona plansza reklamowa nie wygląda przyjaźnie na tle muru z szarej cegły. „Trzeba bowiem, ażeby królował” – głosi hasło nad jego głową. Zanim jednak zgodzimy się tu na króla, zapytajmy go, jak chce wyglądać. Czy na pewno ubrałby się w taki strój z własnej woli? A przede wszystkim, czy chciałby w ogóle nami rządzić? Mamy w kraju długą tradycję władców elekcyjnych, więc z pewnością możemy osiągnąć kompromis. Może wybralibyśmy kogoś bardziej dla wszystkich? Autorzy plakatu wykluczają wszelką dyskusję. Stawiają na stanowcze „trzeba”. Niebo to miejsce na ziemi. Stwórzmy raj tu i teraz. Zaprowadźmy wreszcie pokój, byle na naszych zasadach.
***
W ostatnich dniach mam wrażenie, że ludzie tracą formę cielesną. Snują się jak duchy. Pandemiczna izolacja dała się nam we znaki. Choć twarze przechodniów są niewyraźne, to przebija z nich pewna celowość. Osoby wychodzą z domu, by coś załatwić. Nie mają czasu na wałęsanie się bez powodu. Sam czuję się jak upiór, gdy po ciężkiej środzie zamawiam frytokebab ze srebrnej blaszanej przyczepy pod mareckim OBI. Niby pracowałem na home office i wyjście na powietrze powinno mnie ożywić, ale przestrzeń wirtualna wyssała ze mnie energię życiową. Danie jest namacalne i z powrotem ściąga mnie na ziemię. Frytokebab brzmi znajomo, jakby był z nami od wielu lat. Los mnie zaskoczył. Nie spodziewałem się tak ożywczego filozoficznego przeżycia na parkingu pod marketem budowlanym. Dawniej w Polsce nie można było dostać kebaba z frytkami w jednym daniu. Po raz pierwszy spotkałem się z takim ujęciem tematu w jego ojczyźnie – Niemczech. Zamawianie kebaba z frytkami w bułce było tam normą. U nas jednak frytki i kebab zwyczajowo podawano oddzielnie. Aż nagle w Markach z tej antytezy wyłonił się frytokebab. Stał się syntezą, która dowodzi przed naszymi oczami słuszności heglowskiej triady. Tak rodzi się niebo.
***
Skoro jest niebo, to muszą być i anioły. One zwiastują raj i dowodzą jego istnienia swoją obecnością w naszym życiu. W niebie podobno wszyscy są szczęśliwi, a anioły zachęcają do udziału w tym szczęściu. Wystarczy wybrać się na psią łąkę w dowolnym parku, by się o tym przekonać. Niebo na ziemi faktycznie istnieje, a Belinda Carlisle miała rację: ujrzycie zastępy anielskie i chóry serafinów, jednak bez skrzydeł, futrzaste i merdające ogonami. Są do bólu szczere, wszystko wybaczają, nie chowają urazy i całkowicie wielbią swoich panów. Ci zaś stoją i obserwują psie skoki i hasanie, feerię przewrotów i kotłowania Wszystko to w przyspieszonym tempie, więc trudno połapać się, który psiak bryka z którym. Psią łąkę odwiedzam zazwyczaj późnym popołudniem lub pod wieczór. Jesienią widać już wtedy gwiazdy na niebie. Psiarze rozmawiają między sobą i rzadko na nie patrzą. Częściej zapalają latarki, by namierzyć swoje anioły, którym zdarza się gdzieś uciec i które lubią wtedy coś wywęszyć i zjeść, skoro ich pan nie patrzy. Po ciemku łatwiej im to zrobić, a przy okazji unikną ochrzanu za stołowanie się w nielegalnych miejscach. Z drugiej strony dlaczego właściciele mieliby się na nie złościć? Skoro raj jest na ziemi, to czy wszystko nie jest dla jego mieszkańców ‑ ludzi i aniołów?
***
Raj na początku wyglądał zapewne inaczej, niż go sobie wyobrażamy. W judaizmie pierwotnie utożsamiano go z miejscem takim jak ogród Eden. Raj, w który wierzyliśmy, istniał fizycznie – na mapie był w centrum świata. To mityczne miejsce jednak przepadło ze względu na samowolkę pierwszych ludzi. Do dziś odczuwamy efekty wolnej woli, która wzięła górę i skłoniła prarodziców do sięgnięcia po owoc z Drzewa Poznania Dobra i Zła. Pożegnaliśmy się z Edenem. Dziś raj to bardziej stan świadomości: zapomnienie, nieświadomość czy luksus bycia poza zgiełkiem. Tym właśnie cieszą się psi właściciele, którzy choć na chwilę potrafią się odciąć od wszystkiego dookoła i pokontemplować zabawę podopiecznych. To samo przeżywają wszyscy głodni orientalnej potrawy z frytkowym nadzieniem w jednym. Na chwilę uchyla się przed nimi skrawek nieba, który pozwala duchowo wyjść poza obecny moment albo sprawia, że teraźniejszość staje się wieczna. Chwilo trwaj! Stopklatka i zatrzymanie akcji, a po wszystkim szybki powrót na ziemię.
***
„We’ll make heaven a place on earth” to zuchwała obietnica. Ziemskie nieba są różne. Wprowadzenie jednego dla wszystkich mogłoby skończyć się tragicznie. Nie mam nic do Belindy Carlisle. Nie żywię urazy do autorów, którzy zlecili zasłonienie chłodni sekciarskim billboardem. Żyjemy w czasach wielogłosu. Hałas, który tworzy się przy okazji, bywa czasem męczący, ale jest przynajmniej ciekawie. Chciałbym, żeby wszystkich nas w niebie potraktowali równo – tak, jak to robią psie anioły, czyli z merdaniem ogona na nasz widok. A Wy tymczasem trzymajcie się w tych waszych ziemskich niebach. Najlepiej, żeby nikt na siłę ich wam nie wprowadzał. Nawet Belinda Carlisle w radiu.
Mateusz Kaczyński