Niewinni Czarodzieje. Magazyn

Wieczny powrót i odświętny potwór, czyli Charles Bukowski pisze o pisaniu i nie lubi udzielać wywiadów (co i tak czyni)

Wieczny powrót i odświętny potwór, czyli Charles Bukowski pisze o pisaniu i nie lubi udzielać wywiadów (co i tak czyni)
Autor: Commonurbock23

Charles Bukowski nie musi powracać. Pisarz pozostawił po sobie tak wiele wierszy, opowiadań, listów i notatek, że są one znajdowane i wydawane do dzisiaj. W Stanach całkiem niedawno ukazały się dwie kolejne zbiorówki (O kotach oraz O miłości[1]), natomiast w Polsce Buk zaliczył całkiem spory, mocny comeback. Tej jesieni wyszły u nas aż dwie pozycje związane z pisarzem: zbiór listów O pisaniu[2] oraz wywiady, przeprowadzone przez włoską krytyczkę Fernandę Pivano, zatytułowane Śmieję się z bogami[3].

Zacznijmy od łyżki dziegciu, którą zaserwował Piotr Kofta. W audycji poświęconej Bukowskiemu[4] krytyk słusznie zauważył, że listy zostały kiepsko zredagowane: nazwiska osób, do których pisywał Bukowski, bardzo niewiele mówią polskiemu czytelnikowi (poza Ferlinghettim i Millerem – mam nadzieję), a w całej książce nie znajdziemy ani jednego przypisu(!). Być może jest to wina wydania amerykańskiego, które nie było opatrzone żadnymi wyjaśnieniami i polski edytor postanowił w to nie ingerować. W każdym razie, jeśli nie orientujecie się w amerykańskim życiu literacko-społeczno-wydawnicznym lat 1945-1990, przygotujcie się na lekką konsternację i ewentualne poszukiwania objaśnień na własną rękę. Teraz pora na miód.

Lektura listów Bukowskiego (głównie do wydawców, redaktorów i znajomych) na pozór nie przynosi niczego odkrywczego. Oto znany nam już portret „wielkiego osobnego” literatury amerykańskiej: mizantrop, cynik, egoista, pijak (jak sam przyznawał, większość listów pisał i wysyłał po pijanemu, gdyż na trzeźwo nie starczało mu na to odwagi). Pisarz, który ma bardzo swobodny stosunek do własnej twórczości, wypluwa z siebie wiersze i opowiadania, zapisuje je byle gdzie i byle jak, i zapomina o nich. To jednak pozory – Bukowski wyłaniający się z tych listów, a także rozmów z Pivano, to radykalny nonkonformista w niemal każdej dziedzinie, człowiek, który przez pół wieku nie zmienił swoich poglądów na życie i literaturę. Jest to także pisarz, który uosabia zupełnie inny model zaangażowania literackiego, niż ten, który znamy w potocznym znaczeniu (społeczno-ideowym).

Bukowski był kimś skrajnie apolitycznym (co także jest postawą polityczną – od gęby i polityki, jak wiadomo, nie ma ucieczki). Był typem autora, którego dziś prawdopodobnie nikt nie chciałby wydać, literatem, który gwiżdże na trendy i modne tematy, „naiwnie” ignoruje ideologie i aktualne wydarzenia. W liście do pisarza i redaktora czasopisma literackiego Story, Whita Burnetta, stwierdza:

Nie wiedzieć czemu, zawsze myślałem, że mogę pisać, na co tylko mam ochotę, i jeśli to będzie wystarczająco dobre, to się tam ukaże. Kiedy patrzę na inne czasopisma, taka myśl nigdy mnie nie nachodzi, zwłaszcza dzisiaj, gdy wszyscy tak cholernie się boją obrazić lub powiedzieć coś przeciwko komuś innemu – prawdziwy pisarz jest w piekielnie trudnej sytuacji. Chodzi mi o to, że człowiek zasiada do pisania i wie, że to nie ma sensu. Zostało niewiele odwagi, niewiele ikry i niewiele szczerości – a także niewiele Mistrzostwa. (OP 23)

Bukowski przez całe swoje życie uważał (i starał się to potwierdzać swoją postawą pisarską), że zaangażowanie w politykę, religię, ideologię jest czymś, co pisarzy ogranicza i roztacza wokół siebie przykrą won koniunktury. Stąd już tylko krok do tworzenia socjet, organizowania nudnych wieczorków poetyckich oraz uczenia creative wiritng w szkołach i na kursach. Tym wszystkim Bukowski pogardzał z całego serca. Nie przepadał za beat generation (w której to ramy nieraz nadal jest, zupełnie błędnie, wtłaczany[5]), za Ginsbergiem pozującym na amerykańskiego proroka i za wieloma innymi pisarzami/postawami, które były związane z jasno określonymi układami politycznymi. Zapytany przez Pivano o to, czy jest społecznie zaangażowany, autor Faktotum po prostu odpowiada: „Jestem obojętny”, po czym dodaje:

Zniszczcie ludzkość – mam to gdzieś. Nie zamierzam ratować wielorybów, śnieżnych panter ani niczego innego. Nie spędza mi to snu z powiek. Chcę tylko pójść do sklepu na rogu, kupić gazetę, przeczytać o gwałcie na końcu ulicy albo o napadzie na bank, wyjść sobie gdzieś na lunch, wypić piwo, połazić bez celu, pogapić się na psa albo podrapać pod pachami. Nie obchodzą mnie jakieś wielkie problemy. (…) Rozpocząć, unikać, brać udział – jestem, gdzie jestem, i nie mam wpływu na wydarzenia. (ŚSZB 87)

W wywiadzie z poznańską (użyję tego określenia w ramach pewnego uzusu) poetką Joanną Roszak Zofia Zaleska zauważa: „W utworze dla mieszkańców Aleppo piszesz, że »kompromitujemy się normalnością«. Przypomina mi to wiersz Bertolda Brechta, w którym pisał (…) :»Cóż to za czasy, kiedy / rozmowa o drzewach jest prawie przestępstwem / bo tyle w niej milczenia o nieludzkich czynach«”[6]. Bukowski niszczy kopniakiem Brechtowski zamysł: to banalna rozmowa o drzewach jawi się w „filozofii” (choć nie jest to zbyt fortunne określenie) tego pisarza jako skrajnie nieludzki czyn[7]. Stan normalności, stan Gombrowiczowskiego linoskoczka, to dla Bukowskiego właśnie chaos, groza, obłęd, bieda. Bukowski miał tę przewagę nad „społecznikowskimi” literatami i poetami, że to, o czym pisali, znał doskonale z autopsji. Sam był uchodźcą, wagabundą, alkoholikiem, kilka razy otarł się o śmierć, głodował, był bity i poniżany. Dlatego z taką rezerwą odnosił się do innych pisarzy, krytyków i literaturoznawców – nie mieli pojęcia o czym mówią. „Program” Bukowskiego w dużym skrócie można streścić następująco: pisz dobrze i o tym, co sam przeżyłeś. Nie próbuj współczuć wykluczonym i o nich pisać, póki sam nie przeżyjesz tego, co oni. Jak zaznaczał: „głównym problemem dotychczas było to, że jest spora różnica między literaturą a życiem i że ci, którzy tworzą literaturę, nie opisują życia, a ci, którzy przeżywają życie, zostali wykluczeni z literatury” (OP 118).

Awersja Bukowskiego do literatów[8] i krytyków, których uważał za niekompetentnych, nudnych, nieobeznanych z życiem i zafiksowanych na punkcie literatury samej w sobie, ma w sobie coś ze stosunku Gombrowicza do polskiego środowiska literackiego. Gdyby Bukowski mógł przeczytać ten fragment: „(…)pragnę uchylić się tyleż waszej Sztuce, panowie, której nie mogę znieść, ile wam samym… ponieważ i was nie mogę znieść z waszymi koncepcjami, z waszą artystyczną postawą i z całym waszym światkiem artystycznym. (…) I bez wątpienia koncepcje artystyczne wasze osiągnęły szczyt naiwności koncepcyjnej” [9], to zapewne – niczym kierowca autobusu w internetowej anegdocie – wstałby i zaczął klaskać.

Projekt zaangażowania egzystencjalnego, skupienia się na sobie i swojej twórczości (uwaga: także po to, by opowiedzieć o wartościach uniwersalnych) nie jest oczywiście czymś nowym i odkrywczym, ale będącym po prostu w odwrocie – dlatego jest to kolejny powód, by zapoznać się z Bukowskim. Nie można powiedzieć, że obraz autora Kobiet wyłaniający się z omawianych listów i rozmów jest bardziej prywatny, osobisty – wszak, jak sam twierdził, ponad 90% jego twórczości zawiera wątki autobiograficzne. Możemy jednak zaobserwować twórcę, który otwarcie pisze o swoich kompleksach i daje się poznać jako człowiek pełen sprzeczności, egzystencjalnych napięć. Kilkakrotnie wzmiankuje o tym, że przechodzi kryzys pisarski, choć często powtarzał, że pisanie jest dla niego czymś tak naturalnym, jak oddychanie. Poucza, co to znaczy być „prawdziwym” pisarzem, by w jednym z listów wyznać: „Nie jestem nawet prawdziwym artystą – wiem, że jestem swego rodzaju oszustem – piszę jakby niemal wyłącznie pod wpływem wewnętrznej odrazy” (OP 25). Uparcie twierdzi, że jest człowiekiem prostym, niewykształconym i mało elokwentnym[10], a jednak przyznaje, że „Dyskutowaliśmy o Villonie, Rimbaudzie oraz o Kwiatach zła Baudelaire’a (…). Rozmawialiśmy również o J.B. Mayu, Hedleyu, Pootsie, Cardona-Hinie (…)” (OP 37); „Spędziłem wiele godzin w bibliotece z Schopenhauerem, Arystotelesem oraz Platonem i całą resztą (…)” (OP 77), cytuje Nietzschego, etc. W pisaniu – egocentryk, megaloman, prywatnie: niepewny swego, zagubiony i skromny. Czy muszę dodawać, że to także przypadek wielu innych, często wybitnych pisarzy? I kolejny paradoks: powtarza, że nie zależy mu na sławie i publikacjach, nigdy nie pisał po to, by zdobyć uznanie. Tymczasem Pivano przytacza niezwykły opis reakcji na przyjęcie jego opowiadania do druku:

Wreszcie jednak coś się zmieniło; pewne czasopismo przyjęło jedno z jego opowiadań. List, który otrzymał brzmiał następująco:

„Odsyłamy cztery opowiadania. Zostawiamy sobie natomiast piąte […]. Od dłuższego czasu z uwagą śledzimy Pańskie próby i jesteśmy nadzwyczaj szczęśliwi, że możemy przyjąć do druku pana utwór”.

Bukowski zareagował: „Wstałem z krzesła, nadal ściskając w ręku zawiadomienie o przyjęciu do druku mojego opowiadania. PIERWSZEGO W MOIM ŻYCIU. Z »Frontfire« – najbardziej liczącego się magazynu literackiego Ameryki. Nigdy jeszcze świat nie wydał mi się taki wspaniały, tak pełen obietnic. Zrobiłem kilka kroków, usiadłem na łóżku i jeszcze raz to przeczytałem. Studiowałem każdy zawijas w skreślonym ręką Gladmore’a podpisie. Wstałem, podszedłem do szafy i przyszpiliłem do niej list. Następnie zrzuciłem z siebie ubranie, zgasiłem światło i położyłem się do łóżka. Bezskutecznie próbowałem zasnąć. Musiałem wstać, zapalić światło, podejść do szafy i przeczytać to jeszcze raz”.

W tym wzruszającym wyznaniu widać wszystkie marzenia i lęki sfrustrowanego pisarza i stanowi ono odwrócony obraz wyznań włóczęgi łaknącego latami choćby okruchów nadziei. (ŚSZB 136-7)

Inne wzruszające świadectwo zamieszcza Bukowski we wstępie do holenderskiego wydania zbioru swoich wierszy. Cytat znów jest długi, ale jak najbardziej wart przytoczenia:

[Te wiersze] zostały napisane moją krwią. Powstały ze strachu, brawury, szaleństwa i niewiedzy, co innego mam robić. Były pisane, gdy mury stawiały opór wrogowi. były pisane, gdy mury runęły, a wróg wdarł się do środka, schwytał mnie i uświadomił mi nienaruszalną ohydę mojego oddechu. Nie mam wyjścia; nie mam jak zwyciężyć w swojej osobliwej wojnie. Każdy krok, jaki czynię, to krok przez piekło. Myślę, że dni są złe, i wtedy nadchodzi noc. Nadchodzi noc i piękne damy śpią z innymi mężczyznami – mężczyznami o szczurzych, ropuszych twarzach. Gapię się w sufit, słucham szmeru deszczu lub brzmienia nicości i czekam na własną śmierć. Z tego wzięły się te wiersze. W zasadzie. jeśli jedna osoba na świecie je zrozumie, nie będę zupełnie sam. (OP 125).

***

Rozmowy Pivano z Bukiem nie będą stanowiły novum dla miłośników jego dorobku, ale mogą być dobrym wprowadzeniem w twórczość i biografię pisarza. Niektórzy czytelnicy i recenzenci punktowali fakt, że pytania zadawane przez włoską krytyczkę są mało odkrywcze, infantylne, że „upupiają” Bukowskiego, a on sam odnosi się do rozmówczyni z dezynwolturą czy wręcz miejscami z niej kpi. Na pytanie „Kiedy czuje się pan nieszczęśliwy?” odpowiada bez pardonu: „Kiedy udzielam wywiadów” (ŚSZB 45). W tych rozmowach znajduje się jednak kilka smaczków: chociażby prześmieszny opis występu Bukowskiego we francuskim programie literackim Apostrophes i jak doszło do tego, że upił się na wizji, po czym został wyrzucony z budynku. Bukowski i Pivano rozmawiają także o tegorocznym nobliście, Bobie Dylanie, o którym autor Listonosza wygłasza niezbyt pochlebną opinię. Dla mnie jednak najważniejsze w całej publikacji jest jej ostatnie trzydzieści stron: NotatkiPodsumowanie, w których Pivano dokonuje bardzo zgrabnego przeglądu twórczości swojego rozmówcy, a coś, co miało być tylko notatkami, przybiera kształt eseju czy artykułu krytycznego (chociażby dla samego tego tekstu warto sięgnąć po całą książkę). Jeżeli pytania Pivano niektórym faktycznie wydadzą się naiwne czy nieprzemyślane, to krytyczka odkupuje swoje przewiny właśnie na ostatnich stronach, czyniąc niezwykle celne obserwacje na temat twórczości Buka. Ten tekst oraz same wywiady to kolejna cegiełka dołożona do (niestety dość małej) budowli, jaką są Bukowskiana dostępne po polsku.

Przed lekturą wyżej omawianych pozycji udało mi się w końcu przeczytać inną, niezwykłą książkę o pisarzach i sztuce pisarskiej: Książki mojego życia Henry’ego Millera. Listy Bukowskiego do Millera pojawiają się zresztą w O pisaniu, a historia tej korespondencji i wzajemnych relacji obu pisarzy jest wspomniana podczas rozmów z Pivano. Krytyczka w swoich Notatkach zauważa, że ich twórczość łączą tylko… opisy seksu (ŚSZB 159-160). Oczywiście, obu twórców więcej dzieliło, niż łączyło. Miller to przede wszystkim znacznie mniej radykalny mizantrop, który – w przeciwieństwie do Bukowskiego – potrafił zachwycać się ludzkością i światem, jego poglądy były przesiąknięte swego rodzaju mistycyzmem i kaznodziejstwem, od których Buk stronił za wszelką cenę. Myślę jednak, że tym, co w pewnym sensie jednoczyło dwie wybitne osobowości amerykańskiej literatury, była obsesja szczerości i prawdy w opowiadaniu jednostkowego doświadczenia. Obaj także późno zadebiutowali[11], ogromnie przeżywali proces twórczy i żywili niezwykle intymny stosunek do literatury. W znakomitym eseju o B. Cendrarsie Miller pisze:

(…) Cendrars stwierdza, co następuje: „Skończyłem wczoraj sześćdziesiąt lat, ale dziś dopiero, kiedy dobiegam do kresu mojej opowieści, zaczynam wierzyć w swoje powołanie pisarza”. Jak wam się to podoba, dwudziestopięcio-, trzydziesto- i czterdziestoletni chłopcy, którzy ciągle labidzicie, bo nie udało się wam jeszcze obrosnąć w piórka? Cieszcie się, że żyjecie, że nadal przeżywacie swoje życie, wciąż gromadząc doświadczenia, wciąż ciesząc się gorzkimi owocami izolacji i zaniedbania![12]

Bukowski uśmiecha się na te słowa i powiada: „Jeśli nie dojdę do czegoś w życiu przed sześćdziesiątką, po prostu dam sobie jeszcze 10 lat”. (OP 27). Twórczość obu panów ma z pewnością także działanie terapeutyczne i nie mówię tu tylko o czytających ich niespełnionych artystach. I kiedy Miller cytuje de Unamuno, który twierdził, że nie wierzy już w problemy społeczne, moralne i polityczne, a wyłącznie problem ludzki[13], Bukowski znów przytakuje.

Abel Debritto miał dobrą intuicję, gdy porównał Buka do człowieka podziemnego z prozy Dostojewskiego, który wystrzeliwuje ze swojej kryjówki literaturę niczym pociski zapalające (OP 226), niczym Baudelairowskie race.  Bukowski jest jak Rimbaud, któremu nie udało się umrzeć, jak Hamsun umierający z głodu i oszalały od elektrowstrząsów Artaud w jednym. Jest jak ci wszyscy kolesie, toczący swoje potyczki w niepewnym boju. A jednocześnie jest jak Rabelais widziany oczami Gombrowicza:

Nie zamierzał uprawiać „pisarstwa absolutnego” ani hołdować „czystej sztuce”, ani też – na odwrót – wypowiadać swoją epokę, w ogóle nic nie zamierzał, ponieważ pisał, jak dziecko załatwia się pod krzakiem, aby sobie ulżyć. Uderzał w to, co go rozjuszało; zwalczał, co stawało mu na drodze; (…)[14]

A zresztą, co komu po tych wszystkich porównaniach. Bukowski jest Bukowski jest Bukowski”, jak napisał o nim swego czasu Andrzej Szuba. Pomnik, który postawił sobie Buk, nie jest zrobiony ze spiżu, ale z pustych butelek po piwie i whisky, ze zużytych prezerwatyw, potu, krwi, wymiocin i pryszczy przewiercanych elektrycznym wiertłem. I kto wie, czy nie jest to posąg trwalszy i bardziej unieśmiertelniający niż wszystkie rzeźby starożytności. A może to wszystko było tylko zgrywą? Jak powiada sam zainteresowany: „A teraz niech cholera weźmie to całe gadanie o pisaniu. To dobre dla grafomanów. Pozwoliłem sobie na to tylko dlatego, żebyście się lepiej poczuli. Więc zapomnijcie już o tym”[15]. A zatem – kolejna poza? Sięgnijcie po te książki i zastanówcie się sami.

Błażej Szymankiewicz

Za egzemplarz książki „Śmieję się z bogami” dziękuję Wydawnictwu w Podwórku. Róbcie dalej dobrą robotę.

[1]Zob. http://booklips.pl/newsy/w-najblizszym-roku-co-najmniej-trzy-nowe-ksiazki-charlesa-bukowskiego-o-kotach-pisaniu-i-milosci/ [17.11.2016]

[2] Ch. Bukowski, O pisaniu, oprac. A. Debritto, tłum. M. Fedyszak, Warszawa 2016. Cytaty z tej pozycji oznaczam w tekście skrótem OP wraz z numerem strony.

[3] Ch. Bukowski, Śmieję się z bogami. Rozmowy z Fernandą Pivano, tłum. K. F. Rudolf, Gdańsk 2016. Cytaty z tej pozycji oznaczam w tekście skrótem ŚSZB wraz z numerem strony.

[4] Zob. http://www.polskieradio.pl/8/2827/Artykul/1686057,Podwojna-porcja-Charlesa-Bukowskiego [17.11.2016]

[5] „BUKOWSKI: Mówiono o mnie, że należę do tak zwanych bitników, co nie jest prawdą.

PIVANO: Nie, nie ma pan z nimi nic wspólnego. W życiu nie określiłabym pana jako bitnika.

B: Za cholerę nie rozumiem, o czym oni gadają i co próbują zrobić.

WOLBERG: Może jesteś raczej »pobity«.

B: Taak, jestem pobitym pisarzem”. (ŚSZB 82)

Bukowski wzmiankuje o tym także w liście do A.D. Winansa (OP 186).

[6] Kompromitująca normalność. Rozmowa z Joanną Roszak, w: Dwutygodnik, dostęp online: http://www.dwutygodnik.com/artykul/6819-kompromitujaca-normalnosc.html [17.11.2016]

[7] „chyba nie ma nic gorszego, kiedy jestem w tłumie ludzi – wielkim tłumie – i musze słuchać ich rozmów. To jest straszne. Nawet nie tyle, że jestem nieszczęśliwy, co doprowadza mnie to do obłędu. Bo oto tkwię sobie pośrodku ludzkiej masy, a oni tyle tylko mają do powiedzenia. Wtedy jestem bardzo nieszczęśliwy”. (ŚSZB 46)

[8] „nigdy, ani dawniej, ani teraz, nie przepadałem za literatami. piję z moimi gospodarzami; piję z eksoszustami, szaleńcami, faszystami, anarchistami, złodziejami, ale ludzi pióra do siebie nie dopuszczam. chryste, jak oni psioczą i jak głupio się zachowują, jak plotkują, płaczą i zrzędzą. (…) maminsynki. sprzedawcy. straganiarze. mięczaki. wazeliniarze. złośliwi mali cmokierzy”. (OP 126)

[9] W. Gombrowicz, Ferdydurke, Kraków 2009, s. 73.

[10] „Kurde, ja nawet nie wiem, co znaczy »ekspresjonistyczny«. Widzi pani, nie za bardzo znam się na słowach”. (ŚSZB 81); „W zeszłym roku w swoim liście przysłała mi Pani broszurkę lub plik tekstów w języku włoskim. Wzięła mnie Pani za człowieka wykształconego: nie umiałem tego przeczytać”. (OP 25)

[11] Bukowski zadebiutował co prawda jako dwudziestokilkulatek kilkoma opowiadaniami w czasopismach literackich, ale nie uzyskały one szerszego rozgłosu. Następnie pisarz przez ponad dekadę w ogóle nie pisał, co było spowodowane alkoholizmem. „Zawodowo” zajął się pisaniem dopiero po rzuceniu znienawidzonej pracy na poczcie w 1969 roku, a pierwszą powieść opublikował w wieku pięćdziesięciu lat (Listonosz, 1971).

[12] H. Miller, Książki mojego życia, tłum. M. Fedyszak, Warszawa 2002, s. 79-80.

[13] Ibidem, s. 122.

[14] W. Gombrowicz, Fragment z dziennika [1954], w: W. Gombrowicz/Cz. Miłosz, Konfrontacje, wybór i redakcja: M. Szymański, B. Toruńczyk, Warszawa 2015, s. 69.

[15] Ch. Bukowski, Fragmenty winem poplamionego notatnika, tłum. R. Sudół, Warszawa 2010, s. 189.

Exit mobile version