nagłówek konkurs

W gruncie rzeczy wiele z naszych życiowych działań możemy zaplanować. Niektórzy budują, bardziej lub mniej świadomie, całe misterne konstrukcje, labirynty własnej osobowości. Praca, samochód, sposób mówienia, spędzanie wolnego czasu, pasje, jedzenie, buty, a nawet chód mogą być wyrazem świadomego kształtowania swojego wizerunku. Jedna tylko dziedzina ludzkiej egzystencji jest całkowicie irracjonalna a przez to nieobliczalna i niebezpieczna. To miłość. Wynika ona wprost z zamiłowania Pana Boga do ogrodnictwa, w konsekwencji którego zasadził on w Raju zamiast jednego dwa drzewa. Pierwsze, drzewo życia((Podobnie jak drzewo Eywy z Avatara – przyp. aut.)), utrzymywało człowieka w wiecznym zdrowiu i szczęściu, drugie zaś, drzewo poznania dobra i zła, było koniecznym dla działania maszyny wszechświata, lecz dla człowieka śmiertelnie niebezpiecznym urządzeniem. Dobry Bóg lojalnie uprzedził człowieka, że nie da się korzystać z dwóch wyżej wymienionych drzew jednocześnie.

Wąż jednak skusił niewiastę. Jak tego dokonał, tego w szczegółach się już nie dowiemy, jednakże mylą się mędrcy i uczeni w Piśmie, mówiąc, że kusiciel kobietę oszukał. Samemu posługując się racjonalnymi argumentami wykorzystał miłość kobiety do wiedzy, a raczej samowiedzy. Była więc u zarania dziejów kobieta tą istotą, w której chęć poznania była silniejszą potrzebą niż chęć trwania w stanie szczęśliwości. Mimo iż w trakcie rozwoju gatunku ludzkiego historia ukazuje nam kobietę w proporcji wręcz odwrotnej nie zapominajmy, iż z miłości do rozumu zgrzeszyła Ewa, rozumu nota bene danego jej przez Stwórcę. Uczynienie z kobiety istoty podlegającej w większym niż mężczyzna stopniu instynktom i emocjom jest w tej perspektywie, przyznacie, dosyć wyrafinowaną karą Stwórcy. Dalszą część tej historii znamy. Bóg wygnał ludzi z Raju, bo zaistniało niebezpieczeństwo, że będąc nieśmiertelnymi i jednocześnie świadomymi istotami staną się równi Bogu. A Bóg może być tylko jeden. Wygnał więc Bóg ludzi z ogrodu Eden, a na straży drzewa nieśmiertelności i drzewa wiedzy postawił dwóch cherubinów((UFO – przyp. tłum.)), zaś wygnańców skazał po wsze czasy na siebie: macie się kochać i mnożyć, abyście jako gatunek nie pomarli. Jest więc znana nam dziś miłość konsekwencją pierwszego grzechu, ale przede wszystkim erzacem wcześniejszych wartości absolutnych: nieśmiertelności i samowiedzy (samostanowienia). Warto podkreślić, iż wartości te od początku dla człowieka nawzajem się wykluczały. W konsekwencji nastąpiło rozpoznanie przez pierwszych ludzi siebie jako bytów istniejących w czasie i przestrzeni. Inicjacja poprzez grzech pierworodny, rozumiana jako przejście, byłaby więc także przejściem między wymiarami czasoprzestrzennymi. Byłby więc czas prymarnie przypisany do materii w sposób niekonieczny, co daje np. nadzieje na podróże w czasie oraz odkrycie i wykorzystywanie antymaterii.

Warto też nadmienić, iż ani nieśmiertelność, ani samowiedza nie były dane człowiekowi raz na zawsze. Jedynie stały dostęp do źródeł wiedzy i życia (regularne spożywanie owoców z obu drzewostanów) gwarantował podtrzymywanie tych stanów. Niestety, oba źródła zostały bezpowrotnie utracone, stąd najwłaściwszym i naturalnym stanem dla człowieka wydaje się ciągłe odczuwanie braku i niedosytu, co z kolei przejawia się u bardziej wyrafinowanych jednostek twórczością bądź melancholią, najczęściej jednak –  alkoholizmem((Fakty – przyp. aut.)).

Badacze nie są zgodni co do dalszych konsekwencji miłości człowieka do rozumu i samostanowienia. Na pewno jest nią irracjonalna miłość wzajemna((Paradoks – przyp. aut.)), którą poprzedził wstyd. Jest bowiem w tym wielka tajemnica związana ze Spotkaniem z Innym, iż człowiek rozpoznając siebie samego i siebie nawzajem odczuwa w pierwszej kolejność zawstydzenie. Zaowocowało to w dalszym rozwoju ludzkości rywalizacją: kto kogo zawstydzi. Człowiek zawstydzony przestaje być bowiem groźny. Co ciekawe, wstydowi często towarzyszy śmiech, bowiem rzecz raz wyśmiana przestaje być groźna. Byłby więc śmiech antidotum na wstyd, Księga Rodzaju jednakże o śmiechu nie wspomina, uprawnione jest więc myślenie, iż jest on domeną czasów bezbożnych i świeckich.

Pierwsi rodzice rozpoznali wzajemnie swoją nagość i wzajemnie się zawstydzili. Ukryli się więc, prawdopodobnie każde z osobna, prawdopodobnie przestali też ze sobą rozmawiać. Można się domyślać jak przykry był to dla nich stan rzeczy. Stworzyli więc ubranie. Listek figowy był pierwszym świadomym zastosowaniem rzeczy przez człowieka. Tak powstała kultura – ze wstydu. I tak też na wieczność z miłością złączony wstyd uniemożliwia pełne międzyludzkie porozumienie, lecz umożliwia miłości odczuwanie.

Możemy przypuszczać, że w Raju pierwsi ludzie nie chorowali i generalnie nie odczuwali cierpienia. Także otaczająca ich przyroda nie stanowiła dla nich zagrożenia. Mogli korzystać z niej swobodnie i do woli. W jaki sposób i po co mieliby to robić, skoro stanowili z naturą jedność, tego Pismo nie wyjaśnia. Stało się to dla współczesnych ludzi przyczynkiem do wielu nieporozumień((W. Gombrowicz, Dziennik 1957 – 1961, Kraków 1988.)). Wiadomo jednakże ponad wszelką wątpliwość, że pierwsi rodzice mieli włosy. Włos jest to martwa materia, dlatego w Raju ludzie byli prawdopodobnie łysi, dopiero po zgrzeszeniu miłoscią nabrali owłosienia, którego bezskutecznie od tego czasu pozbyć się probują.

Nie wiemy natomiast, czy rajski ogród był odbierany przez naszych protoplastów jako piękny. Wartości estetyczne są bowiem pochodną pytań o to, jak dany stan rzeczy jest możliwy i jak funkcjonuje. W Raju ludzie tego pytania sobie nie zadawali, gdyż świadczyłoby to o dostrzeganiu różnicy między światem a nimi, a takowa nie zachodziła. Świat był bowiem u swego zarania jednością i harmonią, człowiek zaś był tej jedności częścią i jej gwarantem. Skosztowanie przez człowieka owocu z drzewa wiadomości dobra i zła zaburzyło kosmiczną harmonię wszechświata. Uczynek ten miał trwałe konsekwencje dla całości materii, różnicując ją i hierarchizując((Co jakiś czas pojawiają się głosy, ba, całe teorie naukowe i systemy polityczne, które głoszą równość człowieka wobec siebie. W imię tej równości wprowadza się jednak zawsze nierówność, nie sposób bowiem pominąć faktu wzajemnego zróżnicowania się ludzi. Jedynym uprawnionym głosem w tej dyskusji wydaje się więc pogląd, iż przyroda jest bytem wyższym niż człowiek.)), lecz także umożliwiał jej przeżywanie, co z kolei stworzyło wszelką sztukę. Pierwszy człowiek musiał opuszczać Eden świadomy jego piękna.

Stąd trauma po tym wydarzeniu objawia się nam po dziś dzień na dwa sposoby: w podziale na postawę estetyczną i postawę etyczną.
Rozważając życie etycznie obserwuję je w jego dobroci. Wtedy życie wzbogaca mi się w dobroć a nie jest w nią ubogie. Prawdziwa dobroć nakazuje mi jednak dzielić się nią z innymi. Dlatego obowiązkiem każdego człowieka jest objawić się. Etyka powiada, że celem życia i wszelkich rzeczywistych stosunków jest, aby człowiek się objawił. Jeśli tego nie uczyni objawienie ukaże się mu jako kara. Estetyk przeciwnie: nie chce przyznać żadnego znaczenia rzeczywistemu życiu, pozostaje on niejako w ukryciu, bowiem nieważne, jak często udzielałby się światu, nie czyni tego nigdy całkowicie, bo zawsze zachowuje coś dla siebie, a tym co zachowuje jest własnie przeżycie estetyczne. Lecz ta chęć ukrywania mści się na nim zawsze, a najnaturalniej w ten sposób, że estetyk staje się zagadką sam dla siebie. Warto nadmienić, iż obie te postawy nigdy nie występują osobno.

W ocenie Stwórcy świat był dobry, lecz człowiek chciał też wiedzieć, czy jest piękny.

Inicjacja, rozumiana najszerzej, czyli jako przejście ze stanu „a” w stan „b” poprzez rytuał właściwy dla tegoż przejścia jest znana ludzkości od zawsze, zaś powodów jej stosowania doszukiwałbym się w tęsknocie ludzkości za pierwotnym stanem szczęścia. Jest w tym zawarta olbrzymia ironia ludzkiego losu, bowiem pierwsza inicjacja była globalną w swym działaniu i skutkach karą, bez której jednak ciężko nam sobie siebie wyobrazić, zarówno w swej doniosłości, jak i marności. Polegałby więc grzech pierworodny nie tyle na inicjacji, co inicjowaniu procesu przejścia ze stanu nieświadomości do stanu świadomego przeżywania rzeczywistości, który to proces trwa po dziś dzień. Niestety – raz uwolniony w tym procesie czas zamienia wszystkie rzeczy, te dobre i te złe, w fakty i dlatego ich oceną musi zajmować się byt całkowicie immanentny wobec rzeczywistości, czyli Bóg.

Jan Barański

2 Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *