
Co widzimy, kiedy wyobrażamy sobie bitwę pod Grunwaldem? Płótno Jana Matejki. Obchody sześćsetlecia wygranej z Krzyżakami mają szansę to zmienić. Mistrz Jan ustąpi, być może, Edwardowi Dwurnikowi, a Feliks Nowowiejski ze swoją Rotą — Tomaszowi Jakubowi Opałce i jego Przestrzeniom[2].
Wystawa Dwurnika to błogosławieństwo dla tych, którzy od dawna marzyli, by przewietrzyć zatęchłe wawelskie wnętrza. Choć Zamek Królewski nie jest instytucją tak konserwatywną, jak wydaje się niektórym, i wystawia czasem artystów współczesnych (wyróżniony w ten sposób został m.in. Władysław Hasior), prace autora Romantyków są czymś więcej niż tylko spojrzeniem na grunwaldzką bitwę z dzisiejszej perspektywy. Obrazy Dwurnika per se — abstrahując od kontekstu ekspozycji — mają charakter prowokacji. Te same dzieła wystawione naprzeciw Matejki wywołują już skandal. Jedna z „kanonicznych klisz rodzimej mitologii”[3], jaką jest Matejkowska Bitwa pod Grunwaldem, wykorzystywana nieprzerwanie od chwili powstania, przez czasy dwudziestolecia międzywojennego, a później PRL-u, aż do dziś, zostaje przez malarza bezpardonowo zdekonstruowana, więcej nawet: wykpiona. Nie chodzi tu jednak o prosty wymiar ludyczny, czyli rozbawienie oglądających kontrastem między jednym a drugim płótnem. W drwinach Dwurnika uwidocznia się rewers tożsamości Polaków (podczas gdy w powadze Matejki — jej awers). Widać, że artysta wyciągnął nauki z lektury obrazu innego szydercy — Stanisława Wyspiańskiego, który swój Grunwald, w nawiązaniu do Matejki, przedstawił jako kłębowisko czarnych linii z flagą Krzyżaków jako dominantą. Ale można też dostrzec, że ma on do przekazania nieco więcej niż autor Wesela. Co to za komunikat? I co to właściwie za obraz?
Na początek garść faktów. Bitwa pod Grunwaldem Dwurnika — obraz powstały w ubiegłym roku — to ogromne, choć mniejsze od Matejkowskiego (276 x 446 cm versus 426 x 987 cm) płótno, malowane farbą olejną w błękitnych i czarnych odcieniach[4]. Od dzieła Matejki Bitwę… Dwurnika różni jeszcze — idąc za rozpoznaniami Marii Poprzęckiej[5] — anonimowość przedstawianych postaci, obecność kobiet i zwierząt (oprócz koni znajdują się tam również słonie i psy), bezład bitwy, zastąpienie rycerstwa plebsem etc., etc. W chaosie tego, co z walki przekształciło się w burdel, nie widać, kto poległ od miecza, a kto od wódki — wszędzie wokół plam przypominających ludzi leżą puste butelki. „Czytelnych” sylwetek jest mało. Bez wątpliwości rozpoznać można szubienice, zarys broni palnej i bagnetów w rękach żołnierzy oraz — na Hołdzie pruskim — bohaterów pierwszoplanowych, którzy sikają na klęczących. Tam też gdzieś w tle majaczą skoczek narciarski czy mężczyzna na szczudłach. To próba „prześwietlenia” mitów narodowych — dawnych, ale i współczesnych, jak na przykład mit Małysza.
W tym kontekście Dwurnik wpisuje się w co najmniej dwie tradycje. Po pierwsze, krytyków Matejki i mitotwórstwa, takich jak cytowany w tytule Boy-Żeleński czy — po części — wspomniany już Wyspiański. Po drugie, tych, którzy malarza uzupełniają i aktualizują, jak choćby Plastige Image z Grunwaldem — obrazem 3D. Dwie sprzeczności w zespoleniu na płótnie ukazują swoją uniwersalność, zyskując przy tym bardzo nowoczesną wymowę. Sam artysta, nazywany przez Andę Rottenberg „piewcą i prześmiewcą Polski powiatowej — brudnej, biednej i skłóconej”[6], nie ukrywa zresztą, że nie malował zreinterpretowanej scenki historycznej, ale „współczesne zmagania mężczyzn w średnim wieku z polskiej wsi i małego miasteczka”[7]. Co ciekawe, walczący, którzy biją się krzyżami zamiast sztachetami, domalowani zostali po sierpniowych wydarzeniach na Krakowskim Przedmieściu. Nie ma w tym jednak nic złego — szczególnie po uświadomieniu sobie politycznego, jeśli nie propagandowego wydźwięku obrazów Matejki. Dwurnik zamienia tylko eksponaty: „tam, gdzie w Hołdzie pruskim stoi król, na moim obrazie jest grupa kiboli, którzy skandują o wielkiej i potężnej Polsce, a u ich nóg klęczą jacyś inni ludzie. […] Tam, gdzie u Matejki jest kościół Mariacki, ja umieściłem interpretację Słońca Andrzeja Wróblewskiego”[8]. I robi to w bardzo przemyślany sposób.
Wystawa prac Dwurnika na Zamku Królewskim na Wawelu (zachodnie skrzydło, drugie piętro) potrwa do 17 stycznia 2011 r. Inauguruje ona działalność Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie. Prócz tytułowych Bitew pod Gruwaldem oglądać można jeszcze szkice Dwurnika z lat 1955-2010, nazwane „studiami ryjów”. Wstęp wolny.
Daniel Brzeszcz
_________________
PRZYPISY:
1. Przestrzenie wygrały konkurs Musica Festiva zorganizowany z okazji sześćsetlecia, a Rotę Konopnickiej wykonano pod batutą Nowowiejskiego z okazji pięćsetlecia grunwaldzkiej bitwy.
2. M. Poprzęcka, Polskie pobojowisko, [w:] Edward Dwurnik. „Bitwy pod Grunwaldem” / “The Battles of Grunwald”, katalog wystawy Edward Dwurnik. „Bitwy pod Grunwaldem”, Kraków 2010, s. 15.
3. Na Hołdzie pruskim, utrzymanym w bardzo podobnej stylistyce i dlatego pewnie określanym przez kuratorów jako kolejna Bitwa pod Grunwaldem (vide: tytuł wystawy), pojawia się dodatkowo jeden wyjątek w postaci szaro-żółto-czerwonego słońca.
4. Ibidem, passim.
5. A. Rottenberg, Sztuka w Polsce 1945-2005, Warszawa 2005, s. 207.
6. E. Dwurnik, „Guernica” Dwurnika z Matejką w tle, wywiad przeprowadzony przez D. Piekarską, [w:] Edward Dwurnik, op. cit., s. 45.
7. Ibidem, s. 61.