Ze słynnej „sceny cmentarnej” otwierającej piąty akt dramatu Szekspira wynika jasno, że tytułowy bohater ma lat trzydzieści. Wprawdzie nikt nie mówi wprost, że Hamlet to trzydziestolatek, jednak wniosek nasuwający się po rozmowie księcia Danii z grabarzami (oraz wyłożonej tam chronologii) wydaje się oczywisty. Na tyle oczywisty, że bardzo często kwestia wieku głównego bohatera jest przy pobieżnej interpretacji pomijana jako niewymagająca analizy. Sprawa tymczasem jawi się jako nieco bardziej skomplikowana.

W ubiegłym roku niejaki Steve Roth wydał książkę pod tytułem Hamlet: The Undiscovered Country. Publikację tę należałoby zaliczyć do tych, które miłośnikom czy specjalistom w danej dziedzinie potrafią otworzyć oczy na problemy do tej pory jedynie sygnalizowane bądź od bardzo dawna nieporuszane (najnowsze prace, na które powołuje się autor, pochodzą z 1982 roku, większość datuje się jednak na przełom XIX i XX wieku). Punkt wyjścia stanowi dla Rotha dokładne zbadanie metryki Hamleta. Efekty są co najmniej frapujące: otóż książę Danii nie ma, jak się powszechnie przyjmuje, trzydziestu lat, a… szesnaście. Autor bez cienia wątpliwości stwierdza w pierwszym rozdziale – „Hamlet is a teen”.

Ale po kolei. Na początek mała powtórka – fragmenty piątego aktu. Dwaj grabarze, kopiący właśnie dół dla Ofelii, rozmawiają z Hamletem i jego przyjacielem Horacjem. Grabarz: „Trzeba było trafu, że zacząłem tę robotę akurat w dniu, kiedy król Hamlet nieboszczyk [czyli ojciec naszego tytułowego Hamleta – przyp. K.R.] pokonał Fortynbrasa”. Chwilę później dodaje, że było to dokładnie „tego samego dnia, kiedy urodził się młody Hamlet – ten, co to zwariował i wysłali go do Anglii”. W końcu, po wymianie kilku kolejnych zdań, grabarz informuje rozmówców: „Ja to podłoże znam, bo robię w nim łopatą od małego, będzie trzydzieści lat”. A więc: skoro grabarz zaczął pracować trzydzieści lat temu, a było to w dniu narodzin Hamleta, oczywiste jest, że Hamlet ma lat trzydzieści.

Kiedy niedługo potem książę w słynnej scenie przemawia do czaszki Yorricka, wspomina także, jak ten dawny królewski błazen bawił się z nim w dzieciństwie i nosił go na rękach. Grabarz mówi przedtem wyraźnie, że Yorrick „leży w ziemi od dwudziestu trzech lat” – a więc umarł, gdy Hamlet miał lat siedem. Na pozór logiczne.

Zacytowane wyżej fragmenty pochodzą z przekładu Stanisława Barańczaka. Ano właśnie – przekładu. Najgroźniejszą bodaj pułapką dla literaturoznawcy są wszelkie tłumaczenia, nigdy tak naprawdę nie oddające wartości oryginału, oraz takie wydania rodzimych utworów, które zawierają zmienione formy literackie wprowadzone – zazwyczaj nieświadomie – przez kopistę lub wydawcę. Badacze Hamleta zwykle wpadają w tę pułapkę wówczas, gdy wiek głównego bohatera określają jednoznacznie jako trzydzieści lat na podstawie tekstu przytoczonej wyżej rozmowy.

Owszem, z dialogu tego wynika bezspornie, że książę Danii to trzydziestolatek. Roth odkrywa jednak, że współcześnie czytane teksty angielskie (a więc także wszystkie przekłady Hamleta) opierają się na wersji, która różni się w wielu miejscach od najstarszego, dostępnego dziś w archiwach tekstu sztuki z 1603 roku oraz od jego innych siedemnastowiecznych odmian. Rotha zainspirował jeden z najwybitniejszych szekspirologów, John Dover Wilson, który na początku lat trzydziestych ubiegłego wieku ogłosił, że dwie istniejące wersje Hamleta różnią się między sobą w ponad dwóch tysiącach miejsc, przy czym ok. tysiąc trzysta z nich to różnice „mające znaczenie”.

Roth odkrywa, że w owym najstarszym dostępnym tekście dramatu z ust grabarza nie padają słowa o jego trzydziestoletnim cmentarnym stażu, a czaszka Yorricka leży w ziemi nie od dwudziestu trzech lat (tak jak w wersjach późniejszych i wszystkich polskich przekładach), a od dwunastu. Problem w tym, że wersja z 1603 roku (tzw. First Quarto) jest uważana przez specjalistów za „raczej złą”, spisywaną z pamięci przez aktorów, stąd pełną nieścisłości i błędów w stosunku do oryginału (którym nota bene nie dysponujemy; nie wiemy nawet, kiedy powstał, ale to zupełnie inna historia).

Roth cytuje więc kwestię grabarza z tekstu uważanego powszechnie za bardziej autorytatywny, z tzw. First Folio datowanego na 1623 rok: „Why heere in Denmarke: I have bin s i x e t e e n e heere, man and Boy thirty yeares” [podkr. – K.R.]. Okazuje się, że wszystkie późniejsze wersje Hamleta zgodnie pomijają to tajemnicze, niepasujące do ogólnego sensu „sixeteene” (dziś napisalibyśmy „sixteen” – szesnaście).

Analiza językoznawcza pozwala badaczowi „przetłumaczyć” sens zdania zapisanego siedemnastowieczną angielszczyzną w taki oto sposób: “I have been gravedigger here for sixteen years, and I’ve been living here in Denmark man and boy for thirty” (W ziemi kopię od szesnastu lat, a w Danii mieszkam od trzydziestu). A więc to grabarz, nie Hamlet, ma trzydzieści lat. Pracować zaczął w wieku lat czternastu, co wówczas było normą. Hamlet natomiast ma lat szesnaście, bo to szesnaście lat temu jego ojciec pokonał starego Fortynbrasa, a grabarz został grabarzem.

Istniała co prawda możliwość błędnego zapisania słowa „sixeteene” zamiast „sexton” [„zakrystian”, „kościelny” – może także „grabarz”?], jednak Roth uznaje ją za mało prawdopodobną, zwłaszcza że w innych partiach tekstu słowo „sexton” występuje w poprawnej formie. Zastanawia z kolei dalsza kwestia grabarza, który mówi, że Yorrick został pochowany dwadzieścia trzy lata temu („this Scul, has laine in the earth three & twenty years”). Hamlet w takim wypadku nie mógłby go znać. Ale z drugiej strony – skąd nagle liczba dwadzieścia trzy? Wszak w wersji z 1603 roku czaszka leżała w ziemi od lat dwunastu. Roth tym razem stwierdza, że First Quarto jest tutaj jak najbardziej wiarygodne, a błąd edytorski popełniono przy kolejnych wydaniach. A więc przed ponad szesnastoma laty Yorrick, który niedługo miał zakończyć swój żywot, trzymał na kolanach czteroletniego księcia. Wszystko się zgadza.

Dowodami na nastoletni wiek Hamleta są także liczne wypowiedzi postaci dramatu, które określają tytułowego bohatera jako „młodego”. Również Fortynbras (norweski książę, syn króla Fortynbrasa zabitego w bitwie przez ojca Hamleta) jest – według relacji – „delikatny” i „wrażliwy”/”czuły”/„niedojrzały” („tender”). A przecież Fortynbras nie może być młodszy od Hamleta, skoro ojciec Fortynbrasa zginął w tym samym czasie, kiedy książę Danii się urodził (jak wynika z rozmowy na cmentarzu). Albo więc książęta Danii i Norwegii są rówieśnikami, albo Fortynbras jest od Hamleta starszy. Trudno uwierzyć, że u tylu osób obaj zasłużyliby na miano „młodych” i „delikatnych”, gdyby rzeczywiście byli trzydziestolatkami.

Czas na koronny argument przeciwko wersji o trzydziestoletnim Hamlecie. W akcie pierwszym mowa jest o tym, że Hamlet planuje „wrócić” do Wittenbergi na tamtejszy uniwersytet. Nigdzie nie pada co prawda stwierdzenie, że Hamlet jest studentem, ale Rosencrantza i Guildensterna książę nazywa „kolegami ze szkoły” („schoolfellows”). A więc Hamlet wciąż pobiera nauki. Otóż nieprawdopodobne wręcz jest, aby wówczas członek królewskiego czy szlacheckiego rodu studiował w wieku trzydziestu lat! Roth odsyła do konkretnych przykładów – w drugiej połowie XVI stulecia zdarzało się, że książęta bądź hrabiowie nauki na uniwersytetach zaczynali pobierać jako dwunastolatkowie. Częściej wyjeżdżali się kształcić w wieku czternastu lub piętnastu lat. Kończyli edukację mając lat siedemnaście, osiemnaście, dziewiętnaście… Ale nigdy po przekroczeniu trzydziestki. Jeśli w tym wieku związani byli z uniwersytetami, to nigdy jako studenci, a już jako wykładowcy. Hamlet musi być nastolatkiem!

Zaraz, zaraz – mógłby ktoś rzec – jakie właściwie ma znaczenie to, czy Hamlet miał lat szesnaście, czy trzydzieści? Czy wiedza na ten temat może wpłynąć na całościowy sens i wydźwięk utworu? Czy tłumaczy w jakikolwiek sposób postępowanie tytułowego bohatera? Metryka to w końcu tylko szczegół w ogólnej charakterystyce księcia, której kwintesencję stanowi niezwykle złożona psychika połączona z niebywałą inteligencją oraz słynne rozterki moralne o nadzwyczaj skomplikowanym podłożu. Nawet niektórzy wybitni literaturoznawcy (Roth wymienia Harolda Blooma, Harolda Jenkinsa i Valdemara Østerberga) twierdzili, że kwestia ta nie jest warta szczegółowych badań. Czy w takim razie wiek Hamleta nie powinien zaliczać się do całej tej reszty, która jest milczeniem?

Roth w otwierającym książkę rozdziale odwołuje się do kilku jeszcze niuansów potwierdzających jego wersję, stwierdza znowu, że „Hamlet is a teen”, po czym zapowiada, iż w dalszej części opierać się będzie właśnie na tym założeniu. Nastoletniość Hamleta sprawia bowiem, że masa nierozwikłanych dotąd tajemnic staje się jasna. Niedojrzałość fizyczna usprawiedliwia w dużej mierze niedojrzałość duchową i tak dalej.

Słynny krytyk literacki Harold Bloom w do dziś nieprzetłumaczonej na polski książce Shakespeare: The Invention of the Human (1998) napisał, że choć w przypadku wieku Hamleta zachodzą wyraźne nieścisłości, bo nagle z młodzieńca i studenta staje się on trzydziestolatkiem, to i tak nie ma to żadnego znaczenia. „(…) he is always both the youngest and the oldest personality in the drama” (Zawsze jest równocześnie najmłodszą i najstarszą postacią dramatu) – pisze metaforycznie o Hamlecie Bloom. Roth cytuje to zdanie i oczywiście się z nim nie zgadza. Dla Rotha bowiem wiek ma znaczenie fundamentalne, a żadnych nieścisłości w tekście nie ma, gdy dokładnie czyta się jego siedemnastowieczne wersje.

A ja przekornie nie zgadzam się do końca ani z jednym, ani z drugim i proponuje własne, kompromisowe i zarazem proste rozwiązanie.

Nawet jeśli założymy, że Roth ma rację, to tysięcy wydań Hamleta z obecną wersją rozmowy na cmentarzu i tak już nie spalimy ani nie poprawimy. Choć wszystko wskazuje na to, że Hamlet to młodzieniaszek, ni stąd, ni zowąd okazuje się trzydziestolatkiem. I tak już zapewne zostanie na wieki wieków.

Jedna z najczęstszych i równocześnie najkrótszych interpretacji dramatu Szekspira brzmi: Hamlet to utwór o dojrzewaniu. Dojrzewaniu do najtrudniejszych decyzji, dojrzewaniu do czynu, do zemsty, do zbrodni, do odpowiedzialności, do pogodzenia się z losem, do tego, aby „pięknie przegrać” (jak powiedział kiedyś reżyser Jan Klata) i zapewne jeszcze do kilku innych rzeczy. Powiedzmy sobie szczerze – trudno o lepsze zasugerowanie osiągnięcia tejże dojrzałości, niż nagłe tajemnicze (czy jak kto woli – absurdalne) podwojenie liczby lat na karku Hamleta.

Nie przypominajmy sobie koniecznie, że czterysta lat temu jakiś wydawca źle coś przepisał, nie szukajmy też na siłę metaforyki. Uznajmy, że tak miało być i że nie ma tu przypadku. Potraktujmy ten casus jako swoisty dowód na to, że w literaturze czasem nawet błąd czy też absurd – być może tylko pozorny – może być sprzymierzeńcem i mieć swoje dobre strony.

Kazimierz Roztocki

4 Comments

  1. Wiek Hamleta jest kluczowy dla zrozumienia całej sztuki. Trzydziestoletni Hamlet sprawia, że sztuka się nie spina. Dlaczego Hamlet nie został królem po śmierci ojca? Przecież tron powinien przejść z ojca na syna niezależnie od małżeństwa matki, zwłaszcza jeśli książę jest dorosły. Przemawia też do mnie zachowanie bohatera. Młody Hamlet udający szaleństwo ukrywa pod nim swoje rozchwianie emocjonalne, spowodowane spotkaniem z duchem ojca. Brak działania staje się zrozumiały, bo co może zrobić wrażliwy nastolatek wobec dorosłego stryja na tronie? Dywagacje o samobójstwie wyglądają jak objawy młodzieńczej depresji. I ci szkolni przyjaciele. Czyżby Hamlet nie miał żadnych innych? A powrót do szkoły, któremu sprzeciwia się para królewska? Decyzje młodego Hamleta stają się bardziej zrozumiałe niż dorosłego mężczyzny. Poza tym romansująca z Klaudiuszem Gertruda jako niefrasobliwa i ponętna kobieta ulegająca zmysłom też wygląda raczej na trzydziestoparolatkę niż dojrzałą matronę. Na koniec Ofelia, młodziutka, delikatna dziewczyna bardziej pasuje mi jako obiekt westchnień i romantycznych wierszy rówieśnika. Trzydziestoletni Hamlet pewnie nawet by na nią nie spojrzał…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *