Przekonany jestem na koniec,
że wszelką bezbożność w słowach Mindowy odkrytą,
uprzedzony chyba i płocho sądzący czytelnik
na karb autora policzy.
Juliusz Słowacki
O Mindowem nie pisano dotąd wiele, poświęcone mu teksty można by zliczyć na palcach jednej ręki[1]. Być może zaważyła tu opinia wyrażona przez samego Słowackiego, który napisał: „«Mindowe» powinien był wiecznie w tece dziecinnej pozostać”[2], wzięta przez badaczy, chyba nazbyt łatwo, za dobrą monetę. Małe zainteresowanie tym dramatem zostało tu wspomniane, aby wytłumaczyć dwie rzeczy. Po pierwsze, niewielką liczbę odwołań do dotychczasowego stanu badań w pracy. Po drugie, wybór tematu – wydaje się, że pierwszej sztuce Słowackiego wciąż brakuje uważnej lektury, w której starano by się wyłuskać z tekstu wszystkie znaczenia. A jest to tekst, w którym pewne motywy – słowa, rekwizyty, zdarzenia – powracają wręcz uporczywie. Wyodrębnienie ich i analiza, wątek po wątku, to szansa na odkrycie Mindowego. Dlatego przedmiotem tej pracy będzie jeden taki motyw, prawdopodobnie nie przykuwający uwagi przy pierwszej lekturze, na tyle więc drobny, by praca nie rozrosła się zanadto, ale jednocześnie na tyle istotny, by jego analiza pozwoliła na wyprowadzenie ogólniejszych wniosków. Będzie to motyw męczeństwa.
Bezpośrednio słowa z tej rodziny wyrazów: męczenniczka, męczennik i męczeński pojawiają się w tekście jedynie trzy razy. W akcie II Mindowe mówi do Rognedy: „chciałabyś, matko, znosząc karę srogą,/ W obliczu ludu umrzeć męczenniczką wiary?”, a w akcie IV Hejdenrich zwraca się do Aldony: „patrz, te krwawe mary/ Męczenników rzucają już obrazów płótna/ I stoją tu przede mną – ożyły obrazy…”. Chociaż obydwie wypowiedzi są ważne, zajmę się przede wszystkim inną sceną – tą, która wprowadza wątek męczeństwa do sztuki. W akcie I Hejdenrich przekazuje Mindowemu dar od papieża:
Patrz, jaką drogą świętość przysyła ci w darze,
Jej straży twoje ciało i duszę powierza;
Ona ustali cnoty, zgasi złe zapały.
Pewnie wiesz, jak Sebastian, z cnót swych znakomity,
Skonał męczeńską śmiercią – oto drzewce strzały,
Którą ten święty został na krzyżu przebity,
Obficie napojone we krwi Sebastiana.
Mindowe jako nowo ochrzczony i nowo koronowany zostaje więc oddany w opiekę szczególnej relikwii – nie tylko związanej z męczennikiem, lecz także będącej narzędziem męki, fizycznie wręcz połączonej z tą męką przez krew. Relacja straży jest między relikwią a władcą dwustronna: on czuwa nad nią, ona daje jemu i państwu siłę i obronę. Wydaje się, że naturalniejsze byłoby podkreślenie tego pierwszego aspektu (przekazania pieczy króla cennego przedmiotu, nad którym ma czuwać), gdy tymczasem w omawianej wypowiedzi wyraźnie nacisk położony jest na drugi aspekt – to Mindowe, osobiście, zostaje oddany straży świętej strzały. Nie może więc pozostać obojętne, że przez to w jakiś sposób naznaczono go męczeństwem – przekazanie daru jest przecież uzupełnieniem papieskiego błogosławieństwa.
W tej samej scenie odpowiedź Mindowego wprowadza opozycję, która będzie powracać w dramacie. Król mówi:
Dam ci podobną świętość dla papieża pana:
Ten sztylet od dzieciństwa wisi mi u boku;
Pił krew starców i niewiast – i tkwi mi w pamięci,
Że kiedy umierali, w tym ofiar natłoku
Było kilku tak świętych, jak są wasi święci.
Męczeństwo uznane (kanonizowane czy kanoniczne, można powiedzieć), zostaje przeciwstawione śmierci niezauważonej, chyba przypadkowej – „w ofiar natłoku”. Jest to śmierć równie świętych, a więc chyba równie święta, a że święta i krwawa, to również męczeńska, mimo że nie wiemy nawet, czy jest to śmierć chrześcijańska. Uznanie takiego męczeństwa jest w oczach Hejdenricha bluźnierstwem. Po raz drugi ten sam sztylet pojawia się w wypowiedzi Mindowego w akcie III: „Dzisiaj wziąłem ten różaniec złoty,/Ostrzem sztyletu święte przebiegałem ziarna;/ Lecz na sztylecie była krew spiekła i czarna,/ Nie wiem czyja, i kończyć nie mogłem pacierzy”. Ponownie myśl o krwi nieznanej ofiary (ofiar) jest przeciwstawiona prawej wierze – król nie może skończyć pacierzy[3].
Wróćmy jednak do aktu I. W tej samej scenie jeszcze jedna osoba zostaje naznaczona męczeństwem. Aldona otrzymuje z rąk Dowmunta złotą różę. Róża ta, złota róża papieska, mówi alegorycznie o męce Chrystusa[4]. Warto zauważyć, że sama Aldona wskazuje na taką rolę tego daru, mówiąc: „Ten kwiat niezwiędły będzie mym śmiertelnym kwiatem”. Na związki Aldony z różą, a nawet symbolizowanie tej postaci przez różę, zwrócił uwagę Dariusz Kosiński. Choć pisze on głównie o symbolice maryjnej tego kwiatu, wspomina też, że:
Inne symboliczne znaczenie róży, szczególnie róży czerwonej, wiąże się z męczeństwem. Róża Aldony z pewnością jest czerwona, skoro Krzyżacy kojarzą ją z herbem Lancasterów, a też i jej losy mają przede wszystkim charakter nieustannej udręki[5].
Można jeszcze dodać, że Maryja, pod której opiekę zabiera Aldonę Hejdenrich, jest nie tylko, jak nazywa ją legat papieski, królową świętych, lecz także „królową męczenników”.
A więc – podsumujmy – Aldonie, której cały czas towarzyszy znak róży, nieustannie towarzyszy też udręka. Od aktu pierwszego, gdy mówi o przeczuciu śmierci, a potem mdleje na widok męża, poprzez męki oczekiwania na Dowmunta i rozmowy z nim w akcie II, przebudzenie z omdlenia w akcie III, aż po bolesną śmierć w akcie V, za każdym razem, kiedy widzimy ją na scenie, wiemy, że Aldona cierpi. Bez większych wątpliwości nazwalibyśmy ją – wskazując może jednocześnie na pewien typ bohaterki – dziewicą udręczoną przez tyrana. Czy jednak udręczoną znaczy umęczoną?
Aldona nie jest chrześcijanką – sama mówi o tym w akcie III i później, i chyba nie staje się nią, mimo prośby o naukę modlitwy (zresztą o modlitwie wspominała też w II akcie, choć wtedy na pewno chrześcijanką nie była). Ginie naturalnie nie za wiarę, ale też właściwie nawet nie za wierność mężowi – z tego powodu jest prześladowana przez Mindowego, lecz truciznę daje jej on z litości, kiedy widzi cierpienia obłąkanej. Aldona nie może więc być męczenniczką w sensie ścisłym, religijnym, jednak takie określenie nie wydaje się zupełnie nieodpowiednie do charakterystyki tej postaci. Można by powiedzieć, że jej życie i śmierć są w pewnym sensie ustylizowane na męczeństwo. Nieszczęśliwa małżonka Dowmunta, nazywana cały czas dziewicą, już za życia jest otoczona „świętością mogiły” (tak mówi o sobie w akcie II – głęboka cisza „jak sen miły,/ Żyjącą, osłoniła świętością mogiły”), a więc i cierpienia uświęcają, i sama śmierć jest w pewnym sensie święta. Ostatnim słowem, jakie wypowiada Aldona, jest „Boże!”.
W przypadku Aldony jesteśmy w stanie bez większego kłopotu zaakceptować taką stylizację. W jaki jednak sposób miałoby się zrealizować naznaczenie męczeństwem Mindowego? Przede wszystkim trzeba by zwrócić uwagę na jego przedśmiertny monolog. Kończy się on przekleństwami – klątwą rzuconą na Trojnata, mordercę dzieci, a wcześniej na „wszystkich”. Przedtem jednak pojawiają się w nim elementy jeśli nie niepokojące, to w każdym razie zastanawiające. Mindowe dwukrotnie wypowiada słowa związane ze słowami umierającego Chrystusa. Najpierw woła: „Czyżeś mnie opuściła! matko! matko moja!”.
To przedśmiertne pytanie wydaje się niemal echem czy trawestacją pełnego bólu okrzyku, który na krzyżu wydał umierający Syn Człowieczy
– pisze Kosiński[6]. Do tego trzeba dodać jeszcze jedne jego słowa – Mindowe powie: „Boże mój – Boże – ciągle odzywa się we mnie…”. Tekst pokazuje więc wyraźnie, że śmierć tytułowego bohatera, który mówi o sobie „bezbożny – zbójca – tyran – obłudnik – morderca”, jest w jakiś (być może bezbożny) sposób zestawiana ze śmiercią Zbawiciela.
Sam Mindowe stara się przekonać nas, że on także cierpiał. Wyznaje: „Czułem, choć twarzą boleść wskazywałem rzadko”. Badacze dość sceptycznie podchodzili do tej deklaracji[7] i trudno im się dziwić, skoro ten sam zaledwie przed chwilą twierdził, że: „Jedna z tych zbrodni ludzkie wypali sumienie,/ Jam wszystkie spełnił – zimno”. A jednak wzmianki o cierpieniu pojawiają się też wcześniej, gdy już w akcie II Mindowe mówi bardzo podobnie jak w ostatnim: „To moje życie… usta nie wydadzą skargi…/ Nie wiedzą, że ja cierpię”. (Ciekawe zresztą, że nie do końca wiadomo, kto nie wie – jacyś oni, nie wspomniani w wypowiedzi króla, czyli w ogóle wszyscy, czy – jak wskazywałaby gramatyka – jego własne usta? A jeśli tak, co miałoby to znaczyć?) Powyższe słowa pojawiają się w pierwszym monologu, który Mindowe wygłasza sam, pod nieobecność innych postaci dramatu, mają więc szczególną wagę – padają wtedy, kiedy król nie musi przed nikim udawać (chyba że przed samym sobą, ale to już zupełnie inna sprawa). Kiedy zostaje sam po raz drugi, zdąży powiedzieć zaledwie:
Grozi! Ale na próżno; przezornym być muszę,
Kiedy zwiodłem Krzyżaka – oni światem rządzą;
Zbłądzili, choć myśleli, że nigdy nie błądzą.
Serce moje spowiedź pozyskali skrusze.
Szczególnie ważne i jednocześnie szczególnie zagadkowe wydają się dwa ostatnie wersy tej wypowiedzi. Skrucha Mindowego tak jaskrawo odbiega od jego wszystkich, nawet przedśmiertnych wypowiedzi, że wydaje się konieczne podjęcie chociaż próby odpowiedzi na pytanie, jak ją interpretować. Tym dziwniejsze wydaje się, że wszyscy dotychczas piszący o dramacie pomijali tę wypowiedź. A więc: możemy sądzić, że jest to uwaga ironiczna (Mindowe nie unika ironii od początku dramatu). W takim wypadku Mindowe mówiłby, że w wyniku spowiedzi postanowił powrócić do dawnych bogów i zdradzić Krzyżaków, czyli Krzyżacy, którzy chcieli obudzić w nim skruchę, oszukali samych siebie (a ponieważ decyzja o zerwaniu z nimi była wcześniejsza – mowa o niej już w akcie I – uwaga na temat spowiedzi byłaby tylko jawnym szyderstwem). Ale czy mamy pewność, że tak jest, czy też może rzeczywiście (o, ironio losu!) ma na myśli to, że spowiedź wywołała w nim skruchę (a więc błądzą ci, którzy go oceniają)? Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie.
Osobliwa jest ta skrucha tyrana, który cierpi i jednocześnie zimno popełnia zbrodnie, po których ma nadzieję „głębiej spać”; osobliwa śmierć, w której wołania wzorowane na słowach Chrystusa łączą się z klątwami. Osobliwym byłaby męczeństwem – a mimo to mogłaby nim chyba być. W końcu to Mindowe, oddany pod opiekę św. Sebastiana, swoją wypowiedzią wprowadza do dramatu pytanie, jaka śmierć może być męczeńska. Czy król umiera, bo zdradził Krzyżaków dla Litwy i bogów pogańskich, czy może dlatego, że najpierw, zdradziwszy ich, został chrześcijaninem? A więc męczeństwo za wiarę?… ale jaką?
Wszystko, o czym była mowa do tej pory, jest właściwie jedynie punktem wyjścia do dalszych rozważań. Wskażę więc, w jakich kierunkach mogłyby one pójść.
Jeśli zatrzymalibyśmy się jeszcze przy postaci Mindowego, to należałoby kontynuować rozważania o nim jako o tyranie. Mindowe mówi, że jego rolą jest: „Wędzidłem krwawym ściągać dzikie ludu hordy” i jednocześnie, że przytłoczył go „całym ogromem ciemnoty”. Dodajmy do tego zupełnie niezwykły (aż w oczach badaczy nie dość wiarygodny[8]) katalog zbrodni króla – wszystkich krwawych. Okaże się wtedy, że nie tak wiele dzieli bohatera pierwszego dramatu Słowackiego chociażby od Popiela z Rapsodu I Króla-Ducha. Należałoby się następnie zastanowić, dlaczego Mindowe decyduje się na chrzest i koronację – traktowanie tego jako podstępu mającego na celu zmylenie i pokonanie Krzyżaków każe uznać tak wiele „niedostateczności układu”, które zresztą chętnie wypominali Słowackiemu badacze[9], że trzeba chyba poszukać innego rozwiązania. Niekoniecznie musi być Mindowe innym wcieleniem Wallenroda (a nawet z pewnością nim nie jest), a choć wątki wallenrodyczne są niewątpliwie obecne w dramacie, to rozdzielone są na kilka postaci (przynajmniej na Mindowego, Trojnata, Hejdenricha i Dowmunta). Badając motywacje Mindowego, trzeba by się przyjrzeć symbolowi korony, który pojawia się w utworze chyba częściej niż wzmianki o chrzcie, czy jakieś inne sposoby mówienia o godności królewskiej, od pierwszych wypowiedzi Mindowego, przez odrzucenie korony w akcie III, aż po słowa Trojnata, którego lud „na króla święci”.
Drugim kierunkiem rozważań byłoby zastanowienie się nad pozostałymi bohaterami sztuki. Czy kategoria męczeństwa dotyczy też innych postaci dramatu, oprócz Aldony i Mindowego? Pojawia się ona także w przytoczonej na początku wypowiedzi Mindowego o Rognedzie. W podobnych kategoriach można by też myśleć o przedstawionej w osobnej scenie śmierci Lutuwera. Możemy więc pytać dalej, co znaczy, że „kiedy umierali, w tym ofiar natłoku/ Było kilku tak świętych, jak są wasi święci”, czyli jak szeroka jest kategoria męczeństwa (co nie wydaje się pytaniem błahym). Jeśli zaś okazałoby się, że jest ona szersza, niż myśleliśmy, to trzeba by powrócić, do mar męczenników, które na oczach Hejdenricha rzuciły „obrazów płótna”. Obraz jest także niezwykle ważny w Mindowem, cały ten dramat jest w końcu „obrazem historycznym”. Być może więc bohaterowie sztuki byliby podobni do tych właśnie mar?
Wreszcie można by się zająć nie tylko męczeństwem, ale i zmartwychwstaniem – przeciwnicy Mindowego, z całą pewnością przynajmniej Dowmunt i Trojnat (a może też Hejdenrich), przechodzą w pewnym sensie przez grób (kolejne słowo uporczywie powracające w dramacie). Ale to już chyba zupełnie inna historia.
Helena Markowska
________________________
PRZYPISY:
[1] Z nowszych prac jedynie: T.J. Makles, Narodziny historii o „Mindowem” Juliusza Słowackiego. Z zagadnień historyzmu romantycznego, Katowice 1992 (jedyna większa praca w całości poświęcona temu dramatowi) i dwa artykuły: D. Kosiński, Nadzieja ukryta, [w:] tegoż, Sceny z życia dramatu, Kraków 2004, s. 71–96, R. Naruniec, Kreacja króla Mendoga w Trylogii dramatycznej („Mendog” Euzebiusza Słowackiego, „Mindowe” Juliusza Słowackiego, „Mindaugas” Justinasa Marcinkevičiusa), [w:] „Studia Historicolitteraria II”, red. H. Bursztyńska, H. Turkiewicz, Kraków 2002, s. 23–38; oprócz tego przedwojenny artykuł W. Hahna Kilka słów o genezie Mindowego, [w:] tegoż, „Przyszłość moja! – I moje będzie za grobem zwycięstwo!…”: szkice literackie o Juliuszu Słowackim, Poznań 1921, s. 56–86 i jego wstęp do wydania BN (W. Hahn, Wstęp, [w:] J. Słowacki, Mindowe, król litewski: obraz historyczny w 5 aktach, Kraków 1921) oraz odpowiednie fragmenty z większych prac: J. Kleinera, (Juliusz Słowacki – dzieje twórczości, t. I: Twórczość młodzieńcza, Warszawa 1923) i S. Treugutta (Pisarska młodość Słowackiego, Wrocław 1958).
[2] J. Słowacki, Dzieła, red. J. Krzyżanowski, t. VI, Dramaty, oprac. E. Sawrymowicz, Wrocław 1952, s. 409. Fragment ten znajduje się w części Przypisy i objaśnienia poety (podobnie jak motto pracy). Wszystkie cytaty z Mindowego, które zamieszczam w pracy, pochodzą z tego wydania.
[3] Więcej o przeciwstawieniu miecza/sztyletu i różańca w dramacie zob. D. Kosiński, Nadzieja ukryta, [w:] tegoż, Sceny z życia dramatu, Kraków 2004, zwł. s. 94-95.
[4] „Porównanie męczeństwa do róży jest głównym filarem symboliki chrześcijańskiej tego kwiatu i wkrótce zostaje też odniesione do Króla męczenników, Chrystusa w jego męce. Ciernie także mają symboliczne znaczenie: (…) pośród cierni prześladowania wyrasta róża męczeństwa, (…) pośród cierni zepsucia jaśnieje wolna od cierni dziewiczość (…). Zastosowanie symboliki róży do Chrystusa znajduje szczególnie piękny wyraz w złotej róży, którą Ojciec Święty poświęca w niedzielę Laetare. (…) Złoto wyobraża więc królestwo Chrystusa, czerwień – jego cierpienie, woń – chwałę zmartwychwstania.” (D. Forstner, Świat symboliki chrześcijańskiej: Leksykon, przeł. i oprac. W. Zakrzewska, P. Pachciarek, R. Turzyński, Warszawa 2001, s. 193).
[5] D. Kosiński, dz. cyt., s. 85.
[6] D. Kosiński, dz. cyt, s. 93.
[7] „Skargi znów Mindowego, że nikt go nie kochał, wydają się nam dziwne wobec wielkich jego zbrodni”; (W. Hahn, Wstęp, [w:] J. Słowacki, Mindowe, król litewski: obraz historyczny w 5 aktach, Kraków 1921, s. VII).
[8] „Jego liczne zbrodnie, niepotrzebnie przez poetę tak silnie uwydatnione, są dla nas niezrozumiałe, bo nie widzimy jasno motywów, popychających go ku nim” (W. Hahn, dz. cyt., s. XVII); „Z młodzieńczą przesadą Słowacki potęguje czarne rysy” (J. Kleiner, Juliusz Słowacki – dzieje twórczości, t. I: Twórczość młodzieńcza, Warszawa 1923, s. 45).
[9] „Niedostateczności układu” są określeniem samego Słowackiego (J. Słowacki, Dzieła, red. J. Krzyżanowski, t. VI, Dramaty, oprac. E. Sawrymowicz, Wrocław 1952, s. 409), ale bardzo chętnie powtarzanym w opracowaniach. „Niezwiązek pojedynczych części” omawia już Antoni Małecki, podpierając się opinią autora: „Że dzieło niniejsze zarzutom pod tym względem podlega, tego nie ma co dowodzić. Sam autor to już przyznał” (A. Małecki, Juliusz Słowacki. Jego życie i dzieła w stosunku do współczesnej epoki, t. I, Lwów 1881, s. 125). „Przeprowadzenie akcji pod niejednym względem nie dopisało” – pisze Hahn (W. Hahn, dz. cyt. s. XIV).O „ułomnościach” kompozycji mówi Juliusz Kleiner: „Nie zdołał tedy Słowacki ani zharmonizować należycie wątków dramatu, ani konsekwentnie rozwinąć z nich akcji” (J. Kleiner, dz. cyt., s. 54). Obecność wątku romansowego w dramacie krytykuje zdecydowanie Stefan Treugutt, badacz ten wymienia też liczne „drobniejsze niedostateczności” (S. Treugutt, Pisarska młodość Słowackiego, Wrocław 1958).