Niewinni Czarodzieje. Magazyn

Dziewczyny, seks, wielkie miasto

Girls_HBO_Poster

Dlaczego Lena Dunham lepiej do mnie przemawia jako przedstawicielka mojego pokolenia niż Sarah Jessica Parker jako reprezentantka swojego? Nie wiem, jaki dokładnie problem miały kobiety z Seksu w wielkim mieście, ale wiem, jaki kłopot mają Lena i jej Dziewczyny. One w wieku dwudziestu paru lat po prostu nie wiedzą, jak żyć. Ja też nie wiem.

Mówią, że serial Dziewczyny miał być współczesną wersją kultowego (cokolwiek to znaczy) Seksu w wielkim mieście. Punktów wspólnych jest wiele – bohaterkami są młode kobiety, cztery przyjaciółki, mieszkanki Nowego Jorku, a seriale mówią o życiu, problemach i związkach. Z pierwszego sezonu Dziewczyn pamiętam scenę, gdy jedna z bohaterek tłumaczy, dlaczego na jej ścianie wisi plakat słynnego serialu sprzed lat. To świadome i oczywiste nawiązanie. Ale na szczęście i ironiczne.

Dziewczyny

Jak w przypadku Seksu w wielkim mieście, tak i w Dziewczynach mamy historię czterech młodych kobiet, które łączy coś, co z braku lepszego określenia można nazwać przyjaźnią. Szczególnie w przypadku serialu Leny Dunham tylko przy dużej dozie dobrej woli można uznać, że dziewczyny się przyjaźnią. To raczej skomplikowana znajomość. W grę wchodzą tutaj i wzajemna zazdrość, i brak akceptacji niektórych cech charakteru, liczne animozje, a przede wszystkim zasadniczy egocentryzm, który charakteryzuje każdą z postaci.

Takie zresztą są wszystkie dziewczyny przewijające się przez serial. Chłopaki również. Cechą charakterystyczną pokolenia współczesnych dwudziestolatków okazuje się tutaj przerost ambicji i oczekiwań względem świata w parze z niedostatkiem chęci do pracy nad samym sobą. Nie brzmi to specjalnie optymistycznie, ale dla Leny Dunham stanowi okazję do: po pierwsze, obśmiania wszystkich i wszystkiego, po drugie, do skonstatowania, jak mocno nasi rodzicie pokpili sprawę, gdy uznali, że – w przeciwieństwie do swoich własnych rodziców – będą swym dzieciom wpajać przekonanie o ich własnej wartości i niezwykłych możliwościach. Problemem całego pokolenia okazuje się fakt, że po przekroczeniu progu dorosłości, czyli w umownym punkcie ukończenia studiów, młodzi ludzie stykają się z wielkim „nie” ze strony świata, który informuje ich, że nie ma dla nich: pracy, mieszkań, odpowiednich partnerów/partnerek, obiecywanej oszałamiającej kariery w błysku fleszy, kogoś, kto zdejmie z nich odpowiedzialność za własne, niekoniecznie podejmowane na trzeźwo, decyzje.

Rozczarowanie kształtem świata i stosunków społecznych to nic nowego w przypadku młodych ludzi wkraczających w świat z przekonaniem o tym, że przyjdzie im z łatwością go podbić. Lenie pokazała to zabawnie, przekonująco, a przy tym z zachowaniem rzeczywistego kolorytu naszych czasów. Rozgoryczeni młodzi są w jej serialu hipsterami drażniącymi życiowym nieogarnięciem i butą, rozhisteryzowanymi dorosłymi dziećmi, którym ktoś obiecał za dużo. Znam kilku takich.

Seks

To zdecydowanie ulubiony temat Leny Dunham. Zresztą nie tylko w serialu. Opowiada o nim w wywiadach, stanowi większość opowieści w jej niedawno wydanej książce pt. Nie taka dziewczyna. Autorka pisała w niej, że jeśli zawarte tam historie wzięte z jej życia ustrzegą jakąś dziewczynę przed sytuacją, w której jej kiedyś przyszło się znaleźć, to uzna, że książka odegrała swoją rolę. Mowa o samym środku stosunku seksualnego, gdy Lena obawiała się zdjąć trampki – na wypadek, gdyby nagle musiała szybko uciekać.

Trudno powiedzieć, czy zabawne i sprawnie napisane scenki z życia Dunham ostrzegą kogokolwiek przed czymkolwiek (Czy ostrzeżenia powstrzymały kiedyś jakąś dziewczynę przed seksem, który miał szansę zakończyć się ucieczką w do połowy rozwiązanych trampkach? Nie sądzę). Ale – podobnie jak pisany przez nią serial – mają szansę stanowić ciekawy obrazek młodego pokolenia i jego preferowanych zachowań seksualnych. Co by nie było, specyfika czasów, w których przychodzi żyć młodym ludziom, wpływa nieco na zmianę tego, w jaki sposób się kochamy. Może nie z technicznego punktu widzenia, ale pośpiech, trudności z osiąganiem samodzielności dojrzałości, powszechne zagubienie i szeroki dostęp do pornografii sprzyjają nawiązywaniu mniej angażujących relacji, eksperymentom, częstym zmianom i kłopotom z budowaniem trwałych związków. Dobrze to czy źle, niech ocenią potomni, ale jeśli ktoś w książce czy serialu Leny Dunahm, podobnie jak ja, widzi nieco własnych kłopotów z seksem, to chyba strzał w dziesiątkę.

Wielkie miasto

Dziewczynach mamy jeszcze ulubionego bohatera wielu amerykańskich filmów, seriali i książek, czyli Nowy Jork. Mogłoby się wydawać, że to najmniej uniwersalny temat dzieła Dunham, przynajmniej z mojej perspektywy. Co mnie, dziewczynę z Warszawy, ma łączyć z mieszkańcami naprawdę wielkiego miasta w USA? Otóż, Warszawa czy Nowy Jork, jest kilka punktów wspólnych. Wszyscy bohaterowie Leny przyjeżdżają do Nowego Jorku w pewnym momencie, chcąc w tym właśnie miejscu odnaleźć dla siebie szanse, które tam właśnie powinny być największe. Wszyscy cieszą się poznawaniem wielkomiejskości w pewien specyficzny sposób – podoba im się wielość rozrywek, tempo życia, dostęp do tego, czego nie ma w mniejszych miejscowościach. Ale czasem wszyscy są w tym po prostu zagubieni, bo jest tego tyle, że nietrudno zostać przytłoczonym. Życie w wielkim mieście bywa za drogie, zbyt niebezpieczne, zbyt intensywne lub zbyt samotne. Pod tymi względami nie widzę specjalnej różnicy między życiem w Warszawie a życiem w Nowym Jorku.

Serial Dziewczyny ma rzecz jasna wiele słabszych stron. Już o nich pisano: nie do końca udane kreacje aktorskie, stereotypowe przedstawienie geja, nierealistyczne cechy bohaterów, epatowanie nagością (szczególnie samej Leny, która bardzo lubi pokazywać swoje piersi, które może niekoniecznie mieszczą się w kanonie piękna, chociaż… co kto lubi). Być może nie wszyscy moi rówieśnicy dostrzegą w tym serialu głos swojego pokolenia (czy też jakiś głos jakiegoś pokolenia), ale zastanawiam się, czy nie wynika to przypadkiem z ostrza, które Dunham w nas wycelowała. Nie oszczędza też zresztą samej siebie, bo przecież wiele historii w serialu to jej własne doświadczenia życiowe, a liczne z porażek, które prezentuje jako upadki charakterystyczne dla pokolenia spotykają odgrywaną przez nią bohaterkę. Może zakłuć, kiedy uświadomimy sobie, że to jednak trochę o nas. Ale też trochę o młodych ludziach wszystkich czasów, bo przecież jeszcze nie było takiego pokolenia, które byłoby gotowe, żeby dobrze i sprawnie wejść w dorosłość. Ja na pewno nie jestem.

Joanna Dobosiewicz

Zobacz także:

Exit mobile version