1

W lipcu roku 1845 przez Paryż przetoczyła się fala makabrycznych zbrodni, w tajemniczy sposób wciąż sprowadzających podejrzenia na środowisko polskich emigrantów. Francuska policja, do której obowiązków należało zaprowadzenie porządku w mieście, rosyjska ambasada, która miała interes w kontrolowaniu środowiska paryskich Polaków, oraz sami emigranci, którzy po pierwsze, w ofiarach mieli przyjaciół, a po drugie, chcieli odsunąć od siebie podejrzenia – wszyscy  zaangażowali  się w poszukiwanie tajemniczego mordercy, wyraźnie działającego zgodnie z jakimś zagadkowym, ale konsekwentnym planem.

Tak w ogromnym skrócie można przedstawić fabułę powieściowego debiutu Pawła Goźlińskiego pod tytułem Jul. O fabule lepiej więcej nie pisać, bo Jul to bądź co bądź (przynajmniej jeśli chodzi o gatunek) kryminał, a jedną z głównych przyjemności płynących z czytania kryminału jest przecież śledzenie akcji. Chociaż w przypadku powieści Goźlińskiego fabuła może być traktowana czysto pretekstowo (co jednak stanowiłoby dużą szkodę, biorąc pod uwagę to, jak wciągającą historię autor opowiada); pod nią zaś kryje się cała masa innych sensów i innych znaczeń, które sprawiły, że publikacja Jula stała się głośnym wydarzeniem literackim, a sam Jul pozycją ze wszech miar godną polecenia i nade wszystko – czymś znacznie więcej niż tylko kryminałem.

2

Nie bez znaczenia dla kształtu Jula pozostaje fakt, że jego autor to historyk literatury – doktorat z dramatu romantycznego (wydany w wersji eseistycznej w roku 2005 pod tytułem Bóg aktor. Romantyczny teatr świata) napisał pod kierunkiem prof. Marii Janion – a także dziennikarz (kieruje działem reportażu „Gazety Wyborczej”). W powieści łączą się zatem: doskonała znajomość romantyzmu („[świat opisany w powieści – przyp. pk] powala znajomością epoki romantycznej”, napisała o Julu Kazimiera Szczuka), reporterska wierność faktom (wykorzystane w powieści fakty historyczne są oddane z dbałością o takie szczegóły, jak pora dnia czy nazwy i adresy paryskich lokali) oraz niewątpliwy talent literacki. Bo Jul jest, po pierwsze, znakomicie napisaną powieścią. Sugestywnie opisany świat przedstawiony zaludniają świetnie skonstruowani i opisani bohaterowie, uczestniczący w fascynujących (a chwilami także przerażających) wydarzeniach. Wszystko to sprawia, że – jak napisał Jarosław Klejnocki – „nadużywane często stwierdzenie, że przez lekturę książki zarwało się noc, akurat w tym przypadku jest głęboko prawdziwe”. Są tu i oszustwa, i zagadki, i zwroty akcji; są namiętności i miłość prowadząca do zbrodni. Jest wszystko, co w kryminale być powinno, a nawet więcej. Po drugie, Jul to zacięta walka z romantyzmem, z którym autor – jak sam mówił na spotkaniu zorganizowanym przez Warszawski Oddział Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza – ma bardzo skomplikowane relacje, balansujące na granicy miłości i nienawiści, a także z zakorzenionymi w naszej świadomości wyobrażeniami na jego temat.

3

Mit Wielkiej Emigracji jest nieśmiertelny, podobnie jak nieśmiertelne są polskie sposoby myślenia i odczuwania  ufundowane na koncepcjach wielkich romantyków. Swego czasu Stefan Chwin zauważył, że w chwilach narodowej traumy zaczynamy myśleć i mówić za pomocą pewnych klisz, ukształtowanych właśnie w epoce romantyzmu. Jeśli bez mała dwieście lat po publikacji III części Dziadów w dyskursie publicznym wciąż pojawiają się formuły martyrologiczne, oparte na (zniekształconych co prawda) koncepcjach Mickiewicza, to chyba najlepiej świadczy o tym, że jedną nogą wciąż tkwimy w połowie XIX wieku. Dlatego każdy nowy głos (a głosy takie pojawiają się od międzywojnia) niezgodny z krystalicznie czystym, przez co nieprawdziwym, obrazem polskiego romantyzmu, budzi kontrowersje, ale jednocześnie wnosi nową jakość do refleksji nad tym kłopotliwym bagażem kulturowym, którego nadal nie jesteśmy w stanie z siebie zrzucić. Jul stanowi jeden z takich głosów. Paweł Goźliński bez pardonu obnaża prawdę o środowisku polskich emigrantów przebywających w Paryżu po powstaniu listopadowym; pokazuje, że przede wszystkim byli oni ludźmi, wyposażonymi we wszelkie przypisane człowiekowi wady i słabości.

Swego czasu Alina Witkowska napisała, że Wielka Emigracja była „wspólnotą samotnych mężczyzn”, przy innej okazji Krzysztof Rutkowski dopowiedział: „dziesiątkowanych przez nędzę, pojedynki, suchoty i francę”. Paweł Goźliński całą tę niewygodną prawdę plastycznie opisał. Skoro emigranci chodzili w dziurawych butach, zimą nie mieli w co się ubrać, przesiadywali w szulerniach, wydając ostatnie grosze na tanie wino i grę w karty, odwiedzali burdele i kluby haszyszystów, cierpieli na choroby weneryczne – czemu o tym milczeć? Taką taktykę stosuje w Julu Goźliński, a ponieważ jest znakomitym znawcą obyczajów i kultury XIX wieku, robi to w sposób zachwycający, szczegółowy i prawdziwy. Chociaż trzeba tutaj zastrzec, że nie wszystkim ten wnikliwy opis odpowiada. Książka, bardzo ciepło przyjęta, od czasu do czasu wywołuje także oburzenie spowodowane dosadnością niektórych fragmentów. Paweł Goźliński, jak sam przyznał, spotyka się z podobnymi reakcjami niemal na każdym wieczorze autorskim. Cóż można na taki zarzut odpowiedzieć – przecież nie jest to wina autora; tak po prostu wyglądała rzeczywistość, on ją tylko opisał.

Jul, który teoretycznie jest powieścią kryminalną „z elementami horroru i makabry”, jak zauważył Jarosław Klejnocki w laudacji wygłoszonej z okazji nagrodzenia książki czerwcową Nagrodą Warszawskiej Premiery Literackiej, może być traktowany także jako dokument historyczny. Goźliński tworzy zupełnie nową w polskiej historii literatury sytuację, w której nośnikiem treści historycznych i historycznoliterackich – pracą o niewątpliwej wartości naukowej – jest powieść fabularna. Autor jeszcze dalej przesuwa (i tak już daleko przesuniętą przez Krzysztofa Rutkowskiego i Jarosława Marka Rymkiewicza) granicę między historią literatury jako nauką, realizowaną w rozprawach i dysertacjach, a historią literatury jako grą czy zabawą (bardzo poważną zabawą), realizowaną, przy zachowaniu całej wartości naukowej, w swobodnych esejach czy – właśnie jak w przypadku Jula – w powieści.Wartość poznawcza Jula jest nieoceniona. Przede wszystkim dlatego, że przekazuje rozległą wiedzę o Paryżu lat 40. – tamtejszej atmosferze i panujących w nim obyczajach. Czytając niezwykle sugestywne opisy miasta, zawierające ścisłe informacje topograficzne, czytelnik może poczuć błoto oblepiające buty i usłyszeć bicie dzwonów katedralnych, a także dowiedzieć się, gdzie w roku 1845 mieszkał Baudelaire, gdzie spotykali się palacze haszyszu, gdzie trzymano ciała ofiar morderstw, dokąd zawożono opornych przestępców. Poza tym książka jest źródłem bezcennych informacji o życiu polskich emigrantów, którzy trafili do stolicy Europy po klęsce powstania listopadowego, o ich nastrojach i zajęciach, którym się oddawali, a także o Kole Sprawy Bożej i aktywnościach jego członków. Ale przekazywanie materiału historycznego w powieści kryminalnej nie jest znowu aż taką rzadkością. Najbardziej oryginalną i zaskakującą rzeczą w Julu jest jego wartość historycznoliteracka. Główny wątek powieści, którego nie mogę zdradzić, jest niczym innym, jak reinterpretacją genezyjskiej twórczości Juliusza Słowackiego. Jeśli ktoś zastanawiał się, co by się stało, gdyby wprowadzić w życie założenia opisane w późnej twórczości Słowackiego, w wątku kryminalnym Jula znajdzie odpowiedź. To właśnie świadczy o niezwykłości powieści Goźlińskiego i o pewnym przełomie, który wraz z nią może się dokonać. Oto historia literatury zdobywa sobie nową formę, poprzez którą może się wyrażać. Nie wiadomo, jakie wrażenia po lekturze Jula mieliby Jarosław Marek Rymkiewicz i Krzysztof Rutkowski, ale można zaryzykować stwierdzenie, że Goźliński w pewnym stopniu realizuje ich marzenie o połączeniu pracy naukowej z esejem i literaturą piękną.

4

W krótkim odautorskim Posłowiu Paweł Goźliński wymienia autorów, których czytał podczas pisania swojej powieści. Znajdują się tam przeróżne nazwiska, między innymi Adama Mickiewicza i Juliusza Słowackiego, Charles’a Baudelaire’a i Honoré de Balzaca, Jarosława Marka Rymkiewicza i Krzysztofa Rutkowskiego, Marka Twaina i Eugeniusza Sue, Aliny Witkowskiej i Andrzeja Towiańskiego. Są to, można chyba tak to ująć, autorzy, którzy w jakiś sposób inspirowali autora i wskazywali mu drogę; od których brał lekcje  lub z którymi polemizował. W każdym razie ślady tych lektur wyraźnie widać w samej powieści. Jarosław Klejnocki w cytowanej już laudacji wspomniał o „podwójnym kodowaniu tekstu”. Przy tej okazji przywołał Imię róży Umberta Eco. Podwójne kodowanie polega na tym, że na jednym poziomie mamy do czynienia ze zwyczajną powieścią – w przypadku tych dwóch książek z kryminałem – natomiast na drugim poziomie dostrzegamy subtelną grę aluzji i nawiązań, ukrytych w różnych warstwach dzieła – od dosłownego cytatu, poprzez parafrazę czy zapożyczenie jakiegoś motywu, aż po sytuację fabularną. Zabawą równie dobrą, jak śledzenie rozwijającej się akcji, może być odnajdywanie i rozszyfrowywanie ukrytych w tekście tropów, cytatów i motywów odsyłających czytelnika do innych wielkich dzieł literackich, z którymi Goźliński dialoguje. Zresztą, nie tylko do konkretnych dzieł, bo Jul jest też grą z pewnymi konwencjami i modelami romantycznymi. W tej pojemnej kategorii, jaką jest kryminał retro, autor umieszcza również elementy horroru czy romantycznej powieści grozy, czy wreszcie nawiązuje do romantycznej wyobraźni poprzez wyraźne wykorzystanie motywów frenetycznych.

5

Jul – wciąż pozostając znakomitym kryminałem – jest więc czymś znacznie więcej: wysublimowaną grą literacką, którą Goźliński buduje, z lekkością operując przeróżnymi motywami  i tropami; dokumentem, który w formie powieści kryminalnej przekazuje rzetelną wiedzę historyczną i historycznoliteracką; barwnym obrazem epoki; brutalnym rozliczeniem z głęboko zakorzenionymi w naszej świadomości sposobami myślenia, wywodzącymi się z romantyzmu, a także z wówczas ukształtowanymi mitami; wreszcie jest oryginalną i odważną próbą interpretacji dzieła Słowackiego – próbą odpowiedzi na pytanie, co by było, gdyby słowa systemu genezyjskiego stały się ciałem. Podsumowując: Jul jest po prostu znakomitą książką – zarówno dla miłośników kryminałów, jak i dla historyków literatury. Na zakończenie jeszcze raz można przywołać słowa Jarosława Klejnockiego: „Chciałbym Państwu polecić lekturę Jula Pawła Goźlińskiego” – bo naprawdę warto.

Paweł Kulpiński

3 Comments

    1. Świetna książka! ja już po lekturze, ale z przyjemnością wrócę do tej książki w zimowe wieczory

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *