Pierwsza powieść Tomasza Różyckiego to utwór przeciętny, choć z pewnością zasługujący na uwagę czytelników zainteresowanych literaturą małych ojczyzn, a nade wszystko tematem przeniesienia tradycji kresowej na tzw. ziemie odzyskane. Bestiarium nie funkcjonuje w społecznej ani teoretycznej próżni – autor, wykładowca Uniwersytetu Opolskiego, podjął kluczowe dla polskiej humanistyki zagadnienia tożsamości post-imperialnej i post-zależnościowej, badaczom post-pamięci zaprezentował ciekawy materiał do rozważań, co więcej wpisał się w główne tendencje zwrotu przestrzennego, wchodząc z nimi w polemikę. Głos to, powtarzam, ważny, tych jednak, których bezpośrednio nie dotyczy – znudzi. Wypowiedź sprawna, zgodna ze złotymi regułami, a przez to raczej nieudana.
Różycki sili się na bycie zabawnym i atrakcyjnym, jednak ani jego dowcip, ani wyobraźnia nie zachwycają. Konwencja kacenjamerowego snu, dawno już ograna, ciąży tutaj zwłaszcza wtedy, gdy sama w sobie ma dodawać opowieści uroku i blichtru. Jej zastosowanie okazało się natomiast skuteczne dla skrótowej prezentacji członków rodziny bohatera, wiodących egzystencję o charakterze wysoce schizofrenicznym. Są to ostatni z żyjących zabużan oraz ich potomkowie, wychowani w niezwykle trwałym micie kultury kresowej, który z jednej strony nadaje sens ich egzystencji na wygnaniu, z drugiej uniemożliwia adaptację do nowych warunków. Doświadczenie wstydliwej, upupiającej zażyłości ze zdziwaczałymi krewniakami zostało opisane w sposób zajmujący, o ile tylko Różycki nie naśladuje zbyt dosłownie Gombrowicza czy Witkacego. Co więcej, autor za pomocą wtrąceń gwarowych, a także poprzez rozległe enumeracje nazw geograficznych czy lokalnych potraw udatnie podkreśla hermetyczność tradycji Kresowej, oddając zarazem tajemniczy magnetyzm zawarty w regionalnej leksyce. Trudno się jednak oprzeć wrażeniu, że te wyliczenia stanowią też dowód niemocy pisarza, który wobec Nieokreślonego poddał się bez walki.
Z pewnością przy odrobinie dobrej woli można by znaleźć wiele przykładów dowodzących, że Bestiarium stanowi całość koherentną, przemyślaną, może nawet kunsztowną. Jednakże toporne nawiązania do Trans-Atlantyku czy teorii psychoanalizy zniecierpliwią nawet przeciętnie rozgarniętego licealistę. Lunopolis – wykreowana w powieści synteza Opola i Małopolski Wschodniej – musi jeszcze poczekać na kodyfikację swojej legendy. Propozycja Różyckiego satysfakcjonuje mniej niż połowicznie.
Tomasz Różycki, Bestiarium, SIW Znak, Kraków 2012
Łukasz Łoziński