Powieki i paznokcie. Z fabryki na salony

Kiedy wsiadałam do pociągu z Szanghaju do Kantonu, dziewczyna na miejscu obok wyciągnęła z torebki obcinacz do paznokci i skrupulatnie je skróciła. Następnie wstała, by w przejściu między rzędami foteli strzepnąć resztki ze spódniczki, a ja nie wiedziałam, gdzie podziać wzrok.

Oczywiście, byłam przyzwyczajona. Po roku w Chinach nie dziwi wszędobylska obecność takich akcesoriów. Nie dziwi też paradoks kultury, w której o uczuciach się nie mówi, ale dwuletnie dzieci biegają w spodenkach z dziurami w kroczu, żeby oszczędzać pampersy.

Chiny to kultura starożytna. W ciągu ostatnich siedemdziesięciu lat komunizm wywarł na niej mocny i nieodwracalny wpływ. Na obrazach i w literaturze zachowały się wizerunki dam. W filozofii – opisy tego, jak kobiety powinny się zachowywać. Ale kultura uległa prymitywizacji zgodnie z myślą Mao, który dążył do stworzenia szczęśliwego, harmonijnego, komunistycznego społeczeństwa. Wszyscy mieli cuchnąć czosnkiem i pracą w polu. Książki odeszły do lamusa. Kobiety wsiadły na traktory. Gospodarka ruszyła do przodu, a społeczeństwo się rozwinęło. To, co widzimy obecnie, to fascynująca hybryda – kapitalizmu z komunizmem, piękna z kiczem, perfekcjonizmu z tandetą, głębi starożytnej mądrości z dyskursem tuwimowskiego „ideolo”. Gdzie w tym świecie, pędzącym do zysku niekiedy na oślep, jest miejsce dla kobiet?

Wizje Azjatek w głowach Polaków są różne. Niektórzy widzą w nich wzory dam, delikatnych i silnych, dystyngowanych i eleganckich w każdej sytuacji. Inni postrzegają je jako zastraszone, które na skutek opresyjnej patriarchalnej kultury nie potrafią wyrażać uczuć, są tłamszone, cierpią na depresję i popełniają samobójstwa. Któregoś razu trafiłam na internetową dyskusję na forum poświęconym kobiecej elegancji. Jedna z uczestniczek stwierdziła, że „Azjatki o wiele bardziej zasługują na miano dam niż Europejki, nie wspominając o Amerykankach. Nie tylko w kwestii zawsze schludnego, kobiecego wyglądu, ale także usposobienia, skromności, uprzejmości oraz zachowania, gdy chronią rodzinę czy też swoje złamane serce”. Inna, że „często jest to efekt zastraszenia, nieumiejętności komunikowania o swoich emocjach, nie zastanawiania się nad nimi i nie wyrażania ich. Jest to mocno uwarunkowane w całej azjatyckiej kulturze. Takie zachowania są wpajane od pokoleń do tego stopnia, że stały się naturalną cechą charakteru. Wystarczy zerknąć na dane mówiące o liczbie samobójstw w krajach azjatyckich. Są one wynikiem problemów psychicznych, o których nawet się nie mówi, bo to tabu. Gdzieś musi być tego źródło, według mnie – właśnie w tej emocjonalnej powściągliwości. A co do ubioru – to z Azji przyszły hity w postaci spódniczek ze stringami”.

Pearl Buck, wychowana w Chinach przełomu XIX i XX wieku amerykańska pisarka i noblistka, mówiła, że kiedy przebywa w towarzystwie chińskich kobiet, czuje ich siłę. Ja sama wielokrotnie podziwiałam ich kobiecość, subtelność i także siłę, która objawiała się właśnie w sytuacjach codziennych. Jak? To zależy od regionu. Moja znajoma z Szanghaju mawiała, że tamtejsi mężowie zarobione pieniądze oddają żonom. Ta sama kobieta imponowała mi tym, ze wstawała codziennie przed szóstą, by przygotować swojemu mężczyźnie śniadanie. I był to bardzo szczęśliwy związek, który trwał już od kilkudziesięciu lat! Inne moje chińskie koleżanki były niezamężne i cieszyły się szeroko pojętą wolnością singielek. Kobiet jest tam niewiele, więc mogą przebierać w kandydatach na partnerów i przeważnie wychodzą za mąż po zrobieniu kariery. Wskutek polityki ograniczania urodzeń są matkami jednego lub dwojga dzieci. W dużych miastach północnych Chin codziennym widokiem były dziewczyny, które biły swoich chłopaków torebką po głowie w trakcie awantury. Na pierwszy rzut oka nie wygląda to na kraj, w którym kobieta nie ma prawa do własnego zdania.

Stare chińskie przysłowie mówi, że zranioną rękę należy schować w rękawie. Przez stulecia krępowano tam kobietom stopy, przez co ledwie mogły chodzić. Same były prekursorkami tego zwyczaju, bo chciały wyglądać bardziej powabnie i wiotko. Konfucjusz uważał, że kobiety nie powinny wychodzić z domu („on na zewnątrz, ona wewnątrz” – ale czy w dawnej Europie było inaczej?). Pozbawione edukacji, wypracowały własny system pisma („nu shu”), niezrozumiały dla mężczyzn. Często były głową domu, choć oczywiście wyglądało na to, że jest nią mąż. Widzę w tym mądrość kobiet i moc, ale subtelną, która nie rzuca się w oczy. Przez pewien czas sąsiadowałam z parą Wietnamczyków i obserwowałam, jak kobieta chodziła zawsze dwa kroki za swoim mężem. W Japonii – mówi anegdota – żona idzie z tyłu, ponieważ ma kieszenie ciężkie od pieniędzy. W tradycji zakorzeniony jest szacunek dla małżonka, ale zdarza się, że w prywatnym życiu tych dwojga to ona dyryguje.

Stereotypy nie biorą się znikąd, a patologie pojawiają się w każdym zakątku świata. Pewna Polka żyjąca w Korei pisała na swoim blogu o głośnej w mediach sytuacji: kobieta zgłaszała policji, że mężczyzna ją bije. Służby nie zareagowały, myśląc, że to „zwykła, małżeńska sprzeczka”. Na drugi dzień znaleziono jej zwłoki w reklamówce. W Chinach wciąż zdarzają się porwania, sprzedaż, zmuszanie nieletnich do małżeństw na wsiach, gdzie aborcje dziewczynek doprowadziły do zdziesiątkowania kobiet. To wszystko są koszmary. Ale w Polsce też nie jest idealnie. Słyszymy o pobiciach, morderstwach, przemocy skrywanej latami. W Chinach żyje ponad miliard trzysta siedemdziesiąt pięć milionów osób. Obok miast pełnych milionerów i tętniącej życiem finansjery mamy wsie, w których ludzie masowo umierają na raka spowodowanego zanieczyszczeniem środowiska, bo leczenie wymagałoby zaciągnięcia długu na kilka pokoleń. Jeszcze niedawno Xue Xinran, dziennikarka i badaczka sytuacji kobiet w Chinach, opisywała wsie z lat dziewięćdziesiątych, gdzie ludzie żyli w grotach, a kobiety były przedmiotami, służącymi wygodzie mężczyzn.

Mamy zupełnie różne wizje roli i ideału kobiety. Moją uwagę przykuwały kobiety ubierające się według zupełnie innych niż w Polsce standardów. Do kanonu należały klapki na platformach, połączone z nylonowymi skarpetkami, i sukienka z szyfonu, odsłaniającą nogi i zasłaniającą ramiona. Powieki podklejone specjalną taśmą, służącą optycznemu powiększeniu oczu. Dorosłe kobiety spowite w tiul, chyboczące się na obcasach, i te, które siarczyście plują na chodnik albo publicznie obcinają paznokcie. Nie zmienia to faktu, że druga połowa Chinek potrafi ubierać się z wyczuciem koloru i smakiem. Sztuczki Azjatek dotyczące dbania o wiecznie młody wygląd to przedmiot palącej ciekawości wielu kobiet z Zachodu, o czym świadczy liczba blogów na ten temat i zainteresowanie azjatyckimi kosmetykami.

Zachowania szokujące w naszej kulturze, jak zajadanie się z apetytem chrupiącym rybim kręgosłupem, gdzie indziej nie stoją w kontrze do ideału kobiety pięknej i pociągającej. Kiedy w miłej atmosferze siedziałam z grupą znajomych przy stole i zobaczyłam, jak dziewczyna o twarzy ślicznej niczym porcelanowa lalka wydłubała pałeczkami oko ryby, po czym zjadła je ze smakiem – poczułam mdłości. Spotkałam się z komplementami na temat mojego wielkiego europejskiego nosa i krytyką nieskromnego stroju. Słyszałam komentarze dotyczące tego, co jem i jak śpię. To ja byłam egzotyczna. Nie dano mi o tym zapomnieć, bo w pociągu – mimo sąsiedztwa obcinającej paznokcie panienki – współpasażerowie gapili się na mnie.

Maria Magdalena Sztuka

Zobacz także:

„Północna wyspa”. Dziedzictwo rewolucji kulturalnej w poezji Bei Dao

Kobiety bez mężczyzn

„La bande infernale” – o kobietach w domu Mickiewicza

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *