Czytanie Dziadów jest dla nas zupełnie czym innym, niż ta sama lektura dla współczesnych Mickiewicza. Z każdym rokiem, każdym pokoleniem coraz głębiej zanurzonym w świecie wirtualnym, z coraz dalszą przemianą języka i świata pogłębia się pytanie zadane przez Dorotę Siwicką – jak dziś czytać Dziady? Czy coś, a jeśli tak – to co, możemy z nich zrozumieć? Bo przecież nie warto brnąć w podejście brązownicze, nie warto udawać, że zachwyca, gdy nie zachwyca, bo więcej w ten sposób uczynimy tekstowi szkody niż pożytku. Coraz prawdopodobniejszym się staje, że niedługo już tylko filologowie będą sięgać po Dziady. I to nie dla przyjemności, ale dla wykorzystania ich jako mięso do przemielenia maszynką kolejnej „nowoczesnej” metodologii badań literackich.

Jaki ratunek pozostaje? Uświadamianie dzisiejszym czytelnikom Dziadów kontekstu powstania utworu i jego wymowy, jaką miał w swoim czasie, jest – oczywiście – bardzo cenne, ale pozostawia otwartym najbardziej palące pytanie: co dziś mówią nam Dziady? Czy są tylko zabytkiem, świadectwem swojego czasu, czy jednak możemy dowiedzieć się czegoś nowego o sobie, literaturze, człowieku?

W niniejszym tekście skupiam się na analizie Dziadów części II i IV, jako że przede wszystkim interesują mnie problemy duchowości i moralności. Część III to tekst wart osobnego opracowania.

Że nie ma sprawiedliwości na świecie – tego nie wymyślił Mickiewicz. Że dzieje ludzkie przewrotnie się plotą – tego także nie. A jednak Dziady, koturnowo interpretowane na lekcjach polskiego, budzące w uczniach niechęć jako „takie coś patriotyczne” [autentyczna odpowiedź kolegi z elitarnego liceum], zaiste przewrotne są w swojej przewrotności. Często postrzegane jako wyraz narodowego moralizatorstwa, przy uważnej, krytycznej lekturze dają obraz moralności raczej niezgody z tym, czego można byłoby się spodziewać. A gdzie humor w Dziadach? Odrzućmy wyniesione ze szkoły uprzedzenia, przeczytajmy Dziady na nowo, a i humor znajdziemy. Że nie zawsze, że niekoniecznie zamierzony przez Mickiewicza? A cóż to przeszkadza, dziś – 200 lat później? Aby przeczytać Dziady (czy jakikolwiek inny tekst) na nowo, musimy zapomnieć o dociekaniu, cóż poeta chciał, a czego nie chciał nam powiedzieć. Ważne, co powiedział.

Zostawmy na razie Upiora (wrócimy do niego), zacznijmy od Dziadów części II, wejdźmy do kaplicy, gdzie Guślarz z ludem przygotowują się do pogańskiego obrzędu. Właśnie – obrzęd jest pogański, choć odbywa się w imię Boga (zapamiętajmy). Guślarz, choć bluźni, wzywając pokutujące dusze i rozmawiając z nimi, pomagając zakończyć karę plącze Boże wyroki, to jednocześnie znakiem krzyża opędza się od mar. Widma – z jednym wyjątkiem – akceptują jego władzę, zarówno przyzywania, pomocy jak i odsyłania, a więc, być może, same także przewrotnymi rządzą się prawami, na pół chrześcijańskimi, na pół pogańskimi.

Jakie są bowiem przewiny „duszek czyśćcowych”? Dwoje dzieci, która zmarły nim dorosły, a więc w stanie niewinności (nazywane są nawet „aniołkami”), dziedzic, który nie znał litości dla swoich chłopów, dziewczyna, której przewiną była beztroska i niechęć do zamążpójścia.

Dzieci sprawiają najwięcej problemu. Zarówno w myśl chrześcijańskiego pojęcia czystości i grzechu, jak i w romantycznym światopoglądzie, dzieci charakteryzują się niewinnością. To samo dotyczy aniołków. Jakże więc się stało, że dwa aniołki potrzebują goryczy, aby dostać się do raju? Przecież jeśli są aniołkami, to w zasadzie już powinny się tam znajdować. Jednak do głosu dochodzi tu ludowa mądrość: „Że według bożego rozkazu:/Kto nie doznał goryczy ni razu/Ten nie dozna słodyczy w niebie” (Dziady, część II, ww. 110-112). Znów wartości chrześcijańskie przewrotnie mieszają się z ludowymi.

Z kolei Zosia, właścicielka osławionego później przez kulturę popularną kraśnego wianka, zielonego badylka, baranka i motylka, zawiniła nie tyle czystością, co pustotą. Na pozór trudno jej cokolwiek zarzucić – że nie chciała ulec zalotom chłopców to przecież nie grzech, mogłoby się wręcz wydawać, że to cnota. A jednak sama Zosia zdradza mimochodem, na czym polegała jej przewina: była więc „pusta” (w. 412) – ale pusta dlatego, że nie chciała sprzedać pocałunku za „gołąbków parę” (w. 410), „pierzchliwa” (w. 417) – i tu ciężej ocenić, bo wprawdzie Józio dał jej tylko wstążkę, to „Antoś oddał swoje serce” (w. 415). Może więc właśnie w tym jest jej grzech najcięższy – że odrzuciła podarowane serce? Jeśli weźmiemy pod uwagę dzieje Gustawa, jego przekleństwa rzucane na dziewczynę, która go „porzuciła” – to trzeba przyjąć, że o ile dzieci grzeszą wobec ludowej moralności, to dziewczyna grzeszy wobec moralności romantycznej. Jedynie pan, za którym kruki latają szarpiąc jedzenie i jego samego, zgrzeszył wobec moralności chrześcijańskiej. Pytanie – wobec kogo zgrzeszyły kruki, że razem ze swoją ofiarą są skazane tułać się po świecie, dopóki jej dusza się z ciała nie „wywlecze” (w. 215). Ostatnim gościem na obrzędzie jest upiór, widmo bez głosu wpatrzone w swoją Pasterkę. Ale upiora raz jeszcze zostawmy – będzie czas żeby do niego wrócić.

Dziadów część IV to istny festiwal przewrotności. Tylko dzieci zdają się od początku do końca szczere, może dzięki swojej naiwności i otwartości. Pustelnik-Gustaw, pozornie jest wcieloną negatywnością – oskarża siebie, swoją kochankę, Księdza, ludzi. Jednocześnie we wszystkie te instancje szczerze wierzy – każde bluźnierstwo przeciw miłości i jej obiektowi zmazuje zachwytami nad jej urodą – tak zewnętrzną, jak i duchową. Bohater Księdza nazywa ojcem, zaś ludzi uważa za zdolnych do szczerego żalu, który może przebłagać pokutującym duchom drogę do nieba. Siebie także nie przekreśla do końca – choć twierdzi, że „wielkie moje grzechy” (Dziadów część IV, w. 247), to przecież jedynym jego grzechem okazuje się miłość, a tę Bóg przebaczy (mówi tak Ksiądz, ale sugeruje to też sam Gustaw, który głosi, że bramy niebieskie będą dla niego otwarte, gdy będzie mógł przekroczyć je wspólnie z ukochaną).

Symbolem przewrotności może się wydawać w części IV Dziadów kobieta. Któż nie zna słynnych słów: „Kobieto! puchu marny! ty wietrzna istoto!/Postaci twojej zazdroszczą anieli,/a duszę gorszą masz, gorszą niżeli!…” (w. 960) (można tu, przewrotnie, zacytować: „dobrze mi tak, wiedziałam, kto jesteś! – mężczyzna! (…) ha, języku smoczy! serce jaszczurcze!”)? A jednak, przecież sam wzgardzony kochanek przyznaje niebawem, że wzgardzonym kochankiem wcale nie był:

Po co? czego chcę od niej? O zazdrości podła!
I jakież są jej grzechy?
Czyli mię słówkiem dwuznacznym podwiodła?
Czy wabiącymi łowiła uśmiechy
Albo kłamliwe układała lice?
I gdzież są jej przysięgi, jakie obietnice?
Miałem że od niej choć przez sen nadzieję?
Nie! nie! sam urojone żywiłem mamidła (ww. 1050-1057).

I kto okazuje się bardziej przewrotnym – niewdzięczna ukochana, czy zakochany Gustaw, raz oczerniający Marylę, a raz wysławiający jej przymioty? A może po prostu sam ideał romantycznej miłości jest przewrotny – bo przecież jest to miłość autodestrukcyjna, nie dążąca do małżeństwa („Gdy na dziewczynę zawołają: żono!/Już ją żywcem pogrzebiono”, ww. 365-366). Gustaw klnie świat i siebie za swoje nieszczęście, a jednocześnie sam do niego najsilniej dąży. Snuje wizję szczęścia, które rzekomo byłoby jego udziałem, gdyby mógł przynajmniej być u boku ukochanej, „choćby jak krewna z krewnym, jak siostrzyczka z bratem” (w. 1068). Skądinąd wiadomo, że takim bytowaniem także gardzi, a głos ukochanej podczas jej wesela przyprawił go niemal (?) o pomieszanie zmysłów.

Ale Gustaw przybył do Księdza nie tylko po to, aby mówić mu o swojej miłości i swoich rozczarowaniach. Jeszcze jedna jest przewrotność w tej części utworu. Otóż Gustaw przybył, aby prosić Księdza o przywrócenie obrządku Dziadów. Ksiądz, co zrozumiałe, zasłania się autorytetem Kościoła, nazywa dziady pogańskim świętem. Gustaw zaś próbuje przekonać go przewrotną argumentacją: powołuje się na wartości uznawane w moralności chrześcijańskiej, próbując zmusić Księdza do uznania, że nauczanie Kościoła w istocie stoi w sprzeczności z owym duchem wiary.

Tu warto powrócić do upiora. Postać to także przewrotna – nie wiadomo, właściwie, kim jest. Można uznać go za Gustawa, jednak przecież ukochana Gustawa wydała się chyba bogato („Tak ciebie oślepiło złoto/i honorów świecąca bańka, wewnątrz pusta!”, ww. 963-964), a więc nie może być biedną pasterką. Pasterka w dodatku sprawia wrażenie wiernej swojemu zmarłemu kochankowi. A może tu właśnie kryje się kolejna przewrotność? W subtelnej grze zdrady i wierności, odrzucenia i pożądania? W niejasnej tożsamości, nadmiarze słów u jednego widma i milczeniu drugiego, w niejasnym statusie – znów warto wrócić do pytania przeciwko komu upiór zgrzeszył i grzeszy – przeciw Bogu, miłości, przeciw sobie?  Nie ma jasnej odpowiedzi na to pytanie. Jak na utwór mający moralizować, dawać proste recepty – podejrzanie dużo tu niejasności.

Przewrotność Dziadów części III jest być może najciekawsza i najbardziej znacząca, jako że miała największe przełożenie nie tylko na literaturę, ale także na historię. Bohaterowie Dziadów, kreowani na narodowych bohaterów, skazani są przecież i cierpią nie z powodu swoich patriotycznych czynów, a z powodu swojej niewinności. Nie są bojownikami za ojczyznę, nie w sensie czynnym. Ich bronią jest niewinność i ofiara, na tym właśnie polega ich siła. Jednak w XIX wieku niewinność rozumiana jako brak sprzeciwu wobec carskiej władzy z trudem mogła być interpretowana pozytywnie.

Problem ten wart jest osobnego opracowania, niniejszy tekst ma jedynie na celu zasygnalizowanie go i wskazanie przewrotności i niejednoznaczności Dziadów jako możliwego klucza do ich nowego odczytania.

Anna Mędrzecka

One Comment

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *