
Powinnam pewnie zacząć od wyjaśnień, dlaczego XIX-wieczną literaturę łączę z wytworem współczesności, jakim są telenowele. Zamiast pisać o tym, jak popkultura „flirtuje” z uznanymi wzorcami, jak to, co „niskie”, czerpie z tego, co „wysokie”, proponuję, żebyśmy od początku wczuli się w pewien nastrój.
Przypomnijmy sobie kilka telenowelowych klisz. Główna bohaterka to sierota, zazwyczaj zaginiona/porwana/ukrywana w dzieciństwie potomkini bogatego rodu. Nieświadoma swojego wysokiego urodzenia dziewczyna po latach (jednak wciąż w bardzo młodym i – co kluczowe – umożliwiającym zamążpójście wieku), wiedziona kolejami losu, wraca do rodzinnego domu. Nikt jej tam jednak nie rozpoznaje. Często podejmuje pracę służącej (doświadcza przy tym wielu przykrości) i – tak samo nieuchronnie, co nieumyślnie – rozkochuje w sobie najprzystojniejszego z domowników. Centralnym miejscem wydarzeń jest luksusowa rezydencja, koniecznie z basenem (!), żeby bohaterowie mogli paradować w strojach kąpielowych (w telenowelach zawsze świeci słońce). Całość skonstruowana jest tak, byśmy już w pierwszym odcinku rozpoznali, między kim potoczy się główny wątek miłosny, kto będzie stał na drodze tej miłości, kto jest czyim dzieckiem, kto – matką, kochanką, a kto – fałszywym przyjacielem. Motyw sieroctwa przewija się nie tylko w telenowelach, lecz także w literaturze. Znamy go choćby z utworów Dickensa czy Prusa, który inspirował się angielskim pisarzem. Oliwer Twist, jeden z najbardziej rozpoznawalnych bohaterów Dickensa, zaznał wszystkich cierpień, jakie tylko może spowodować wadliwy system społeczny. W nowelistyce autora Lalki sieroty to dzieci skrzywdzone przez los, doświadczone ubóstwem, samotnością, a przy tym nadzwyczaj wrażliwe, utalentowane i pełne cnót.
W telenowelach odnajduję podobny idealizm co u twórcy Dawida Copperfielda i wczesnego Prusa. Idealizm ów polegałby na niezmienności charakterów i postaw głównych postaci. Telewizyjne heroiny – tak jak sieroty z XIX-wiecznej literatury – są z natury dobre i szlachetne. Zły wpływ środowiska, życiowe nieszczęścia i kłopoty nigdy nie są w stanie zniszczyć wartości wyznawanych przez bohaterów. Oliwer Twist, mimo biedy, doznanego okrucieństwa i otaczającej go zgrai przestępców, pozostanie dzielnym i uczciwym chłopcem. Jaś z Sierocej doli popada w coraz to większe poczucie osamotnienia i cierpienie, lecz nie w zgorzknienie. Anielka, na którą spadają wszystkie możliwe nieszczęścia, do ostatniego momentu jest pełna słodyczy. Również bohaterki telenowel pod względem psychiki to monolity – w toku fabuły mogą wykazać się jedynie kolejnymi aktami szlachetności. Zarysuję jeden z częstszych serialowych schematów. Była dziewczyna ukochanego udaje, że jest z nim w ciąży, a nieświadoma podstępu protagonistka – nie chcąc odbierać dziecku ojca – szlachetnie wyrzeka się swojej miłości na kilkanaście odcinków. Ewentualne zmiany, jakim podlega cnotliwa bohaterka, dotyczą nabierania dobrych manier i ubierania się w drogie ubrania.
Kwestia wpływu otoczenia na postacie pozwala dostrzec jeszcze jeden wspólny rys między literaturą a serialami. O ile telewizyjne dulcynee oraz powieściowe sieroty znajdują się w pewnym sensie w opozycji do środowiska, o tyle pełno jest wokół nich charakterów silnie ukształtowanych przez społeczeństwo, rodzinę, autorytety. U Prusa w Sierocej doli będą to na przykład krnąbrni synowie urzędnika. Przygody Oliwera Twista są pod tym względem jeszcze bardziej tendencyjne, gdyż przedstawiają manipulującego dziećmi Fagina, który uczy je złodziejskiego fachu. Bywa, że bohaterowie determinowani przez najbliższych ulegają przemianom. Irytujący, rozpieszczony Józio z Anielki, odczepiony od maminej sukni, z czasem stanie się żywym i wesołym dzieckiem. Przychodzą mi do głowy też postacie z telenowel, które oglądałam. Przykłady jasne jak słońce nad Buenos Aires to Zbuntowany anioł i Ivo (grany przez Facunda Aranę) oraz Marina i Ricardo (w tej roli wystąpiło dwóch aktorów; Manolo Cardona szybko zastąpił Mauricia Ochmanna). Poznajemy ich jako młodych utracjuszy z bogatych, mieszczańsko-arystokratycznych domów. Klasyczny zestaw męskich atrybutów to zarozumialstwo, lekkomyślność i słabość (rzecz jasna odwzajemniona) do pięknych kobiet. Rodzice – zwłaszcza matki – chcą kontrolować życie swoich dorosłych dzieci, wychowują je w przekonaniu o wyjątkowości i wyższości ich sfery, przy jednoczesnym braku poszanowania ubogich. Tak też Luisa w Zbuntowanym aniele co jakiś czas wyzywa służące od „prostaczek”, Alberta w Marinie popycha syna do niechcianego przezeń małżeństwa, a później nie akceptuje jego związku z tytułową wybranką.
Sierota powinna przynosić ocalenie. W świecie, czy to telenoweli, czy powieści, pojawia się jako postać spoza systemu, z marginesu, nieskażona złą cywilizacją, nowoczesnością, mieszczańskim zepsuciem. Można dostrzec w niej funkcję katalizatora zmian, spiritus movens. Swoim pojawieniem się natychmiast wywołuje zamieszanie. Zamęt ten docelowo ma prowadzić do moralnej odnowy otoczenia. Wyznacznikiem tego, kto w świecie telenoweli jest dobry, a kto zły, jest życzliwe lub wrogie nastawienie wobec ubogiej dziewczyny. Heroiny wnoszą zarówno namiętność, jak i ład w życie wybranków ich serc, każdy hulaka z miłości do nich zamarzy o założeniu rodziny. Pogrążone w rozpaczy matki wreszcie odnajdą ukojenie, gdy odkryją tożsamość zaginionego przed laty dziecka (przypadek znany z Esmeraldy, Nie igraj z aniołem, Mariny).
Nad porzuconymi czuwa siła wyższa. Konieczną cechą serialowych oblubienic jest możliwie częste wzdychanie do „Najświętszej Panienki”, „Tego na górze”, wykonywanie znaku krzyża, przynoszenie kwiatów do kościoła itd. Religijne akcenty czasami aż kłują widza w oczy, jak na przykład imię głównej bohaterki Nie igraj z aniołem – María de Jesús. U Dickensa sierota znajduje się pod opieką opatrzności. Co prawda nie ochroniła ona Oliwera przed cierpieniem i niebezpieczeństwem, ale gdy już zainterweniowała – objawiając się jako zrządzenie losu – w życiu chłopca wreszcie zapanowały szczęście i spokój. Prus ten motyw realizuje nieco inaczej. Wiadomo – to raczej nie opatrzność, a opaczność wpływa na los niebożąt. Czytelnika pozbawia się idealistycznych złudzeń. Kapryśny los uśmiechnął się tylko do jednego nieszczęśnika, jego powodzenie niczego nie zmienia. Rzeczywistość pozostaje taka, jaka była. Ewentualna odnowa moralna musi dokonać się nie w świecie przedstawionym, ale po stronie czytelnika, który powinien spojrzeć na rzeczywistość okiem wykluczonego. Sierota staje się moralnym filtrem – zmiana perspektywy pomaga w sformułowaniu jasnych sądów, w uporządkowaniu świata wartości. Telenowele i literatura wykazują podobieństwa w swojej oskarżycielskiej wymowie, wymierzonej w określone klasy, grupy społeczne, różne patologie czy nadużycia. W telenowelach krytycyzm ten oczywiście nie jest pogłębioną analizą socjologiczną, ogranicza się głównie do utrzymanych w patetycznym tonie oskarżeń w rodzaju „wy, bogacze, nigdy nie szanujecie nas, biednych”. Ubogie panienki w końcu asymilują się z tymi bogaczami. Im więcej cierpienia doświadczyły, tym większym szczęściem zostaną wynagrodzone.
Motyw niezawinionego cierpienia jest również znamienny i dla telenowel, i dla wskazanych utworów literackich. Na szklanych ekranach bohaterki tracą wzrok, ulegają wypadkom, są bardzo często oskarżane o przestępstwa, których nie popełniły. W Nie igraj z aniołem María de Jesús zostaje posądzona o kradzież przez dziewczynę, która podszywa się pod nią samą i udaje przed jej rodzicami zaginioną przed laty córkę. Bywa, że dzielne niewiasty niezasłużenie odsiadują karę w więzieniu. Marina bierze na siebie winę za morderstwo siostry kochanki jej byłego męża. Chce w ten sposób chronić swojego dopiero co odnalezionego, niesłusznie podejrzewanego syna – w rzeczywistości zabójczynią okazuje się kochanka męża. Tytułowego bohatera Przygód Oliwera Twista również posądza się nieustannie o różne niegodziwości, podczas gdy intencje chłopca zawsze są czyste. Sytuację Jasia z Sierocej doli można skrótowo opisać „sam przeciwko wszystkim”. W niemalże każdym domu, do którego trafia, traktuje się go jako tego gorszego i głupszego, spada na niego wina za występki innych parszywców. Tylko u Prusa tak naprawdę cierpienie nie zostaje wynagrodzone. Nawet jeśli dochodzi do jakiejś rekompensaty, to i tak doprawia się ją goryczą. Anielka umiera, Panewka traci przyjaciela, Michałko ucieka od tłumu i rusza w tułaczkę po świecie.
Spróbuję zaryzykować odpowiedź na postawione w tytule pytanie. Wyobrażam sobie, jak Prus rzuca pilotem w telewizor, gdy orientuje się, że wszystko w serialu skończy się dobrze (czyli w połowie pierwszego odcinka). Realista nie pogodzi się z naiwnym zakończeniem i naprawionym światem. Zbuntowany anioł według jego scenariusza byłby dziwną mieszanką Ludzi bezdomnych, Emancypantek i może Bez dogmatu. Milagros ścięłaby loki, włożyła habit i poświęciła swoje życie ubogim sierotom z ochronek, a po paru latach ciężkiej pracy umarłaby na gruźlicę. Ivo natomiast wyjechałby za granicę po zapisaniu kolosalnej sumy na cele dobroczynne, a słuch po nim – zaginął. Dickens uśmiechnąłby się z politowaniem już na sam dźwięk wymuszonych dialogów, ale może też zastanowił się, jak telenowela wyglądałaby po przeniesieniu akcji do londyńskich rynsztoków.
Weronika Szopa