W przeciwieństwie do Dina, bohatera „Nudy” Alberta Moravii, ja teoretykiem nudy nie jestem. Ale, jak pewnie większość ludzkości, doświadczyłam jej w praktyce. Problem nudy wyjrzał na światło dzienne zwłaszcza teraz, „w tym trudnym dla nas wszystkich czasie”.
W telenowelach odnajduję podobny idealizm co u twórcy Dawida Copperfielda i wczesnego Prusa. Idealizm ów polegałby na niezmienności charakterów i postaw głównych postaci. Telewizyjne heroiny – tak jak sieroty z XIX-wiecznej literatury – są z natury dobre i szlachetne.
Gdy w utworach jakiegoś pisarza zauważamy nawracanie tych samych motywów i sytuacji, mimowolnie zaczynamy się nad tym dłużej zastanawiać. Powtarzalności nie dają nam spokoju, śledzimy je niczym poszlaki i stawiamy sobie pytania: „Co to oznacza?”, „Skąd ta regularność?”. Sytuacja staje się jeszcze ciekawsza, gdy prześwietlamy pisarza tak powszechnie cenionego i zbadanego jak autor Lalki, a w dodatku postanawiamy wyciągnąć z jego pisarskiej szafy trupa. W tym przypadku – psiego trupa.