Junot Diaz w Krótkim i niezwykłym żywocie Oscara Wao podejmuje wyzwanie pisania o Karaibach po Mario Vargas Llosie i Gabrielu Garcii Marquezie, proponując opowieść zglobalizowaną, a jednocześnie osadzoną w realiach dominikańskiej diaspory. Opublikowana w 2007 roku i nagrodzona Pulitzerem książka daje świadectwo złożoności imigranckiego doświadczenia styku Centrum i Peryferii, przy czym nie faworyzuje ani USA, ani Dominikany.
Diaz aspirował do stworzenia mieszanej, „kreolskiej”(1) formy wypowiedzi, sytuującej się między powieścią a zbiorem opowiadań połączonych bohaterami i narratorem. Oscar Wao jest centralną, lecz nie dominującą figurą. Sugerowana narracja o jego „edukacji sentymentalnej” rozrasta się w sagę trzech pokoleń rodziny de Leon, po czym gładko przechodzi w komentarz społeczny z elementami political fiction. Przedstawienie jednostkowych doświadczeń wobec Historii i Polityki przywodzi na myśl reportaż literacki. Jednak burzliwe dorastanie ekscentrycznego Oscara, herstory snute przez jego siostrę czy babkę, a nawet wprowadzenie przez Diaza silnie autobiograficznego wątku nie odciągają uwagi od faktu, że prawdziwymi bohaterami są dominikańska diaspora w USA oraz krewni i przodkowie, którzy pozostali na wyspie.
Dominikana i New Jersey, choć geograficznie oddalone, znajdują się w jednej przestrzeni mentalnej. Karaibski temperament został przefiltrowany przez atmosferę północnoamerykańskich przedmieść. Zlatynizowane, amerykańskie getto i poddane amerykanizacji Santo Domingo tworzą kontinuum, w którym elementy obu kultur są zdekontekstualizowane i wymieszane. Zostaje to z powodzeniem odzwierciedlone w języku, w którym łączone są wysokie i niskie rejestry, a angielszczyznę narratora wzbogacają hiszpańskie zapożyczenia, co daje efekt tak zwanego Spanglish. Rytm i melodyjność prozy przypominają improwizowane wystąpienia raperów, którzy nic sobie nie robią z poprawności politycznej. Wszystko to składa się na bogaty, żywy, prowokujący język, wyśmiewający hierarchie i przekraczający konwencje obowiązujące w opowieściach o mieszkańcach Hispanioli. Ze strony formalnej ważnym elementem konstrukcji tekstu są liczne przypisy, przywołujące na myśl Blady ogień Vladimira Nabokova(2).
Irracjonalny, baśniowy aspekt opowieści o klątwie fuku zostaje zneutralizowany poprzez zanurzenie w popkulturowym uniwersum. „Tkanina cytatów”(3) młodych mieszkańców McOnda jest tworzona w znacznej mierze z fragmentów powieści fantasy i science-fiction, z gier komputerowych oraz komiksów. Członkami subkultury geek są nie tylko bladzi mieszkańcy zamożnych, zachodnich przedmieść, ale też nastolatkowie z krajów rozwijających się. Dawne legendy zostały wyparte przez Tolkienowską mitologię. Jednakże erudycja narratora znacznie wykracza poza świat RPG. Do jego bagażu kulturowego należą nie tylko utwory Dereka Walcotta, Saula Bellowa czy W.B. Yeatsa. Pamięta on również o klasycznych dziełach Rabelais’go czy reprezentantach dziewiętnastowiecznej społecznej powieści obyczajowej. Diaz, nawiązując w tytule do utworu Ernesta Hemingwaya The Short Happy Life of Francis Macomber, a zarazem utożsamiając narratora z obserwującym wszechświat kosmitą Watcherem z komiksu Fantastyczna czwórka, wzmaga wielogłosowość swojej prozy i zawiera w niej doświadczenie nowej, ponadnarodowej tożsamości wymykającej się granicom.
Anna Wójcik
_____________
PRZYPISY:
1. C. Tayler: Performance art [http://www.guardian.co.uk/books/2008/feb/23/featuresreviews.guardianreview20, data dostępu: 28 stycznia 2011r.].
2. Zob. V. Nabokov, Blady ogień, przeł. R. Stiller, Warszawa 1994.
3. Zob. R. Barthes, Śmierć autora, przeł. M.P. Markowski, „Teksty Drugie” 1999, nr 1/2, s. 250.
„Junot Diaz w Krótkim i niezwykłym żywocie Oscara Wao podejmuje wyzwanie pisania o Karaibach po Mario Vargas Llosie i Gabrielu Garcii Marquezie, proponując opowieść zglobalizowaną, a jednocześnie osadzoną w realiach dominikańskiej diaspory.”
Pani Anno, ale Vargas Llosa (btw: Vargasie Llosie – to dwuczłonowe nazwisko) i Marquez nie mają niemal nic wspólnego z Karaibami… (chyba, że liczyć romans Marqueza z lewicą albo „Jesień patriarchy” jako opowieść o Castro, ale to byłoby duże uproszczenie) Przywoływany pod koniec Walcott pasowałby bardziej, ale akurat Walcott z literaturą zanurzoną w popie nie ma nic wspólnego (zresztą Llosa i Marquez także niewiele)
z innych wątpliwości: jak można zdekontekstualizować elementy obu kultur? to nic nie znaczy
improwizowane wystąpienia raperów – freestyle
geek – to nie jest subkultura
Poza tym, to bardzo dobra powieść.