Słońce wschodzi dla każdego

Donoma Djinna Carrénarda to debiut godny pozazdroszczenia zarówno ze względów finansowych, jak i artystycznych. Budżet filmu wynosił 150 euro. Tyle kosztował elegancki smoking, w którym w jednej ze scen wystąpił bohater. Ostatecznie reżyser nie zdecydował się jej wykorzystać. Dopiero gotowy film zarobił na wynagrodzenia dla aktorów. Wszystko, co było niezbędne, zostało twórcom podarowane lub wypożyczone za darmo. 

Z artystycznego punktu widzenia każdy filmowiec może pozazdrościć Carrénardowi autonomii –

W kinie niezależnym mówisz, co chcesz. Zrobiłem film o ludziach, których znam. Znam takich, jak bohaterowie „Donomy”: wolnych, swobodnych, niezbyt majętnych. Mam wolność wyboru tego, o czym chcę opowiadać

– powiedział reżyser w rozmowie z Urszulą Lipińską dla „Kina”. Niezależność utalentowanego samouka objawia się nie tylko w wyborze tematu, lecz także w rezygnacji z producenta i samodzielnej promocji oraz dystrybucji filmu, który uznano najlepszym francuskim debiutem 2011 roku.

Obraz Carrénarda przedstawia historie kilkorga bohaterów, którzy poszukują miłości wbrew przeciwnościom, a często wręcz wbrew zdrowemu rozsądkowi. Decydują się na coś, co wydaje się z góry skazane na porażkę, a odrzucają najkrótsze i najprostsze drogi prowadzące do celu. Jednak wiodą tam one chyba pozornie, bo czyż zbyt łatwa miłość nie traci od razu na wartości?

W szerszej perspektywie Donoma przedstawia oblicze współczesnej Francji – kraju wielokulturowego, wielorasowego i wielonarodowego. Miejsca, w którym przedstawiciele klasy średniej odbijają się niczym piłeczka pingpongowa od współczesnych arystokratów do przedstawicieli najniższych warstw społecznych i z powrotem. Nikogo nie dziwi, że biała dziewczyna z bogatej rodziny spędza noc na stacji metra, gdzie pali skręty z drobnym latynoskim złodziejaszkiem i jego czarnoskórym kolegą. Natomiast czarnoskóry kochanek-utrzymanek białej fotografki po poważnej kłótni wikła się w dziwaczny związek z inną artystką. Dziwaczny, ponieważ jest to związek bez słów. Niezwykłych historii jest w tej produkcji więcej i choćby tylko dla nich warto ją obejrzeć. Bardziej intrygujący wydaje się jednak wspomniany obraz współczesnej Francji. Ten konglomerat kultur, ras i narodowości przypomina przedwojenną Polskę oraz byłą Jugosławię. Kraje – paradoksalnie – pełne tolerancji, a zarazem uprzedzeń. Pociągające swoją różnorodnością i wolnością przepływu myśli; inspirujące dzięki mieszaninie kultur i niebezpieczne z powodu napięć, do których dochodzi na ich styku. Film jest o tyle lepszy, że uchwycą ten straszny i jednocześnie piękny świat z niemal dokumentalną wiarygodnością. Osiąga to dzięki niestandardowym środkom. Kamera często pracuje chaotycznie, biega od jednego bohatera do drugiego, traci i odzyskuje ostrość, by za chwilę stracić ją znowu. Można odnieść wrażenie, że ogląda się amatorskie zdjęcia, które przypadkiem składają się w całość, co wzmaga ich autentyzm i pozwala wejść w film, uwierzyć bohaterom i wizji reżysera.

Najsłabszym elementem wydaje się zakończenie – w przypadku nauczycielki języka hiszpańskiego trącące sztucznością, a w przypadku wspomnianej już dziewczyny z dobrego domu spotykającej się Latynosem chyba za bardzo oderwane od rzeczywistości. Mimo to nieuporządkowana realizacja, przeplatany montaż oraz niestandardowa praca kamery sprawiają, że intuicyjnie odczuwamy Donomę tak, jak żywioł życia – chaotycznie. Nic nie jest oczywiste. Los każdego człowieka jest skomplikowany i w coś zagmatwany. Każdy przeżywa jakieś dramaty, ale też dla każdego jest nadzieja. Donoma z rdzennego języka Indian Sioux znaczy: „nadszedł ten dzień” oraz „słońce wzeszło”. Mimo wszelkich przeciwności dla każdego w końcu wschodzi słońce.

Bartosz Wróblewski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *