„(…) elegancka poetka, parę jej konceptów naprawdę świetnych, Kot w pustym mieszkaniu – wielki, te różne zabawy w gdybania i nieobecności, czasem zręczne, czasem wzruszające, ale przecież bez przesady…”
– Andrzej Horubała, Szymborska banalna, „Do rzeczy”, 15-21 lutego 2016
Anonim zwany Gall – koronny przykład pedagogiki wstydu: w aktach figuruje jako „Gall”, choć Francuzem nie był (podobnie jak Szopen). Wykształciuchy oczywiście trąbią o jego niepolskim pochodzeniu. Wiarygodny informator – chwalił Piastów, chociaż o śmierci św. Stanisława milczał jak „Trybuna Ludu” o Wyklętych. Podobno jego prawdziwą tożsamość poznamy po śmierci Jerzego Urbana.
Baka Józef – Adam Boniecki epoki stanisławowskiej: fasadowa religijność skrywa ciemne treści i niemoralne rymy. Trafia głównie do kawiarnianych ironistów. Do historii przeszło nagranie z Magdalenki, na którym wcięty Kiszczak czyta Bogaczom ciemnym oświecenie. Sądząc po nazwisku, głosowałby dzisiaj na Palikota.
Frycz-Modrzewski Andrzej – praszczur współczesnej „poprawności politycznej”, miękkości obyczajów prowadzącej do homoseksualizmu oraz „równości”. Pisał po łacinie, bo – jak łatwo się domyślić – z Polską było mu nie po drodze. Nie jest przypadkiem, że tłumaczenie jego „dzieł” nadzorował stalinista Żółkiewski. Stały punkt odniesienia dla Róży Luksemburg i Adama Michnika.
Jasiński Jakub – generał, który wiedział, jak postępować z kobietami: wiersz Chciało się Zosi jagódek powinien być lekturą obowiązkową na wychowaniu do życia w rodzinie (i na religii). Niestety w pewnym momencie odbiło mu się lewacką czkawką i zaczął głosić deizm oraz antyklerykalizm. Oświeceniowi gromowcy wiedzieli, co z takimi robić: wyleciał na zbity pysk.
Karpiński Franciszek – salonowy sentymentalista, który w czasach pożogi państwowości pisał wiersze o Justynie. Dzisiaj byłby stałym gościem „Vivy”. Obracał się w poetyce związków jednopłciowych, choć trzeba przyznać, że stworzył kilka poruszających kościelnych kawałków (Kiedy ranne wstają zorze, Bóg się rodzi), do śpiewania także dzisiaj.
Krasicki Ignacy – pożyteczny idiota, a w dodatku lawirant: z jednej strony autor Hymnu do miłości ojczyzny, z drugiej – stały felietonista „Tygodnika Powszechnego”. W każdy czwartek obecny w mediach salonowych razem z Trembeckim („Monitor”, „Zabawy przyjemne i pożyteczne”, TVN 24). Pytany o sprawy wagi państwowej, opowiadał bajki o zwierzątkach.
Kochanowski Jan – my z niego wszyscy, ale o czym milczy historia literatury, to fakt, że Kochanowski pisał świńskie wierszyki (połowa Fraszek) oraz promował New Age (cała Pieśń świętojańska o Sobótce). Na początku typ Jerzego Pilcha: znany i nagradzany przez salon, a pisał głównie o piciu z Hiszpanami. Później ciekawszy: osiadł pod lipą, spłodził dzieci, na poważnie zajął się polityką. Treny są czytelną zapowiedzią rozpaczy po Okrągłym Stole.
Morsztyn Hieronim – przez wieki słusznie zapomniany. Autor kilku wierszy o genitaliach, najprawdopodobniej syfilityk i onanista. W tomie poetyckim Światowa rozkosz dał wyraz swoim zboczeniom. Bawi głównie zdeprawowaną młodzież na polonistyce oraz wegańskich hipsterów. Czytać go można chyba tylko podczas jazdy na rowerze.
Morsztyn Jan Andrzej – hipster polskiego baroku, który gdyby żył, to zrobiłby krzyż z puszek po piwie. Myślał nie tyle o krzyżach, ile o cyckach je okalających. Typ Wisławy Szymborskiej: kilka ładnych wierszyków o niczym. W stylu finezyjny, kunsztowny, awangardowy, krótko mówiąc – nie dla ludzi.
Pasek Jan Chryzostom – dzięki niemu wiemy, że szlachta to my, a nie oni. Patriota, który pisał prawdę o wojnie, a poza tym normalny facet: wypił, pożartował, babę po tyłku klepnął, a jak trzeba było, z kolegą dał sobie po gębie. Dobrze wiedzieć, że byli i tacy, a nie tylko zniewieściałe morsztyny. W kategorii „reportaż wojenny” dorównuje mu dzisiaj tylko Wojtek Cejrowski.
Potocki Jan – autor jednej średniej powieści będącej zlepkiem różnych historyjek, w której ani słowa o tym, że Polska gore. Jego kariera na dobre rozpoczęła się dopiero wraz z najazdem postmodernistycznego bełkotu. Podobny przypadek co Frycz – wypiął się na polszczyznę. Polakom pozostaje wypiąć się na Potockiego.
Rej Mikołaj – trudno powiedzieć: na katolików cięty, ale poza tym patriota i ogólnie swój chłop. Promował normalny tryb życia: własny biznes, siedzenie na działce, państwo pieniędzy nie kradnie, chłopi na umowie zlecenie. I po co nam była ta Unia?…
Rymkiewicz Jarosław Marek – trudno nie wspomnieć, choć epoka nie ta. Nikt tak głęboko nie zajrzał w duszę Polaka.
Sęp-Szarzyński Mikołaj – Czesław Miłosz doby wczesnego baroku: wątpił, kręcił, mataczył, odwracał kota ogonem. Z szatanem niby wojował, ale na boku pisał erotyki do Zosi. Niezdecydowany – nawet w tytule tomiku to widać: Rytmy abo wiersze polskie. Pani od chemii (i działaczka jeszcze nie spsiałej „Solidarności”) mówiła o takich: „Inteligentny, ale głupi”.
Skarga Piotr – kaznodzieja niepokorny. Mówił jak jest: Rzeczpospolitą rozkrada obcy kapitał, wolny rynek upada pod rządami socjalistów, a wolność wypowiedzi tłamsi „poprawność polityczna”. W PRL-u za posiadanie bibuł z Kazaniami sejmowymi można było pójść siedzieć. Język barwny, obfitujący w metafory. Przez wieki Polacy mówili Skargą.
Thietmar – przedstawiciel mediów niemieckich w średniowieczu. W siedzibie redakcji „Polityki” co rusz zaglądają do jego Kronik, by znaleźć jakiś antypolski szmonces.
Węgierski Tomasz Kajetan – Paris Hilton polskiej literatury oświeceniowej: obijanie się po świecie, skandale sądowe, libertynizm, ateizm, prokrastynacja. Jedyne, z czego zasłynął, to kilka wierszowanych najazdów na kler w rządowych gadzinówkach. Współcześnie ten przypadek jest określany jako „Krytyka Polityczna”, a najskuteczniejszym panaceum stanowi obcięcie dotacji.
Zabłocki Franciszek – klasyczna biografia masona: uciekł ze szkoły zakonnej, poślubił aktorkę, całe życie pisał komedyjki i wiersze okolicznościowe, z czego większość była przeróbką utworów zachodnich. W słabych sztukach pt. Sarmatyzm i Zabobonnik próbował krytykować Polskę i Polaków. Fircyk w zalotach jest ukrytą reklamą prezerwatyw. A mógł węszyć spiski.
Niewinni Czarodzieje
Zobacz także:
Doskonałe!!!
Ja Wam dam „napisał kilka ładnych wierszyków o niczym”…