We mnie jest dwu ludzi — mówił — jeden zupełnie rozsądny, drugi wariat. Który zaś zwycięży?… Ach, o to się już nie troszczę. Ale co zrobię, jeżeli wygra ten mądry?…
Bolesław Prus, Lalka
O najlepszej powieści w historii literatury polskiej napisano już wiele – choć, zważywszy na rangę Lalki, to wciąż za mało – i próba dodania czegokolwiek do gąszczu już narosłych interpretacji skazana jest na porażkę. Każdemu tekstowi na temat Lalki patronuje jednak bohater tej lektury, Stanisław Wokulski, który po jednym spojrzeniu na Izabelę Łęcką (zauważmy, że nie po jednym spojrzeniu Izabeli) rzucił wszystkie swoje siły w to, by ją zdobyć. Wysiłek był tytaniczny, efekt – jak wiemy wszyscy – godny pożałowania. Interpretatorka Lalki, zainspirowana postawą bohatera, nie musi zatem zadawać sobie pytania, czy jej tekst ma sens – rzecz jest w tym, by dwie osoby (interpretatorka pisząca oraz ta, która chce pisanie/mówienie porzucić i zająć się czymś rozsądniejszym) toczyły ze sobą walkę.
Pierwsze zetknięcie z arcydziełem Bolesława Prusa następuje zwykle na lekcjach języka polskiego w szkole średniej. Istnieją zapewne wyjątki, które Lalkę przeczytały wcześniej, z własnej woli, jednak ogół uczniów zapoznaje się z tą lekturą wyłącznie z powodu jej pozycji w kanonie. Wymuszone spotkanie z dziełem monumentalnym wywołuje, rzecz oczywista, odruch obronny: uczniowie porzucają czytanie i zadowalają się przyswojeniem bogatych w szczegóły fabularne streszczeń. I chociaż złożoność Lalki pozwalałaby ją czytać na wiele sposób (powieść o początkach kapitalizmu na terenach Polski; powieść o awansie społecznym i jego konsekwencjach; powieść o bolączkach i traumach Polaków; powieść o wieloetnicznej Warszawie), to jednak w powszechnym odbiorze, którego dobrym podsumowaniem jest Facebookowa strona Stanisław Wokulski, Lalka to powieść o tym, jak Stanisław Wokulski, zwiedziony fizycznym pięknem oraz arystokratycznym wdziękiem, pokochał do szaleństwa kobietę, która na tę miłość nie zasługiwała, gdyż była, ekhm, damą lekkich obyczajów. Bolesław Prus napisał książkę o tragicznej, niespełnionej miłości do nieodpowiedniej (głównie z przyczyn wad charakteru) osoby.
Ona i on
Ale kim właściwie są Izabela Łęcka i Stanisław Wokulski? Mają zupełnie inne bagaże doświadczeń, możliwości, cele i pragnienia. Pragnieniem Łęckiej jest bycie uwielbianą przez mężczyzn, a celem (i możliwością, i obowiązkiem) małżeństwo. W tle majaczy miłość, ale – zgodnie z obyczajami swojej sfery – kobieta nie włącza tego uczucia w wizję życia, jakiego chce. Gdy zawiązuje się akcja Lalki, Łęcka jest pogodzona ze swoim losem i przygotowuje się psychicznie do małżeństwa (z baronem, z marszałkiem, może z kimkolwiek innym), które wkrótce na pewno nadejdzie. Łęcka to postać pasywna, biernie przyjmująca to, co przynosi jej życie, tak naprawdę oczekująca tylko tego, że jej codzienność nie ulegnie zmianom. Nie pragnie dla siebie nic szczególnego – oczekuje spokojnej, naturalnej kontynuacji tego, co miała do tej pory. A jednak nudzi się. Kiedy więc słyszy, że może Wokulski usiłuje zbliżyć się do niej, wybiera się do jego sklepu. W rozdziale czwartym następuje ich pierwsze spotkanie. Łęcka inicjuje rozmowę. Pada tylko kilka banalnych słów, a przecież Łęcka wychodzi ze sklepu rozdrażniona, prawie z płaczem. Wyczuwa, że rozpoczęło się coś, czego nie umie jeszcze zrozumieć. Ale przecież na myśl przychodzą w tej właśnie chwili i marszałek, i baron… podstarzali wielbiciele w odwodzie.
On i ona
Fundamentem relacji z Łęcką dla Wokulskiego nie jest chwila, kiedy kobieta po raz pierwszy z nim rozmawia. Tę prawdę czytelnik odkrywa dopiero w rozdziale ósmym. Przez siedem z trzydziestu ośmiu rozdziałów narracja wsącza do głowy czytelnika przekonanie, że Wokulski kocha Izabelę i gotów jest dla niej zrobić wszystko. Dzięki temu czytelnik doskonale rozumie, że miłość stała się dla Wokulskiego niezbywalną cechą osobowościową. Odpowiednio przygotowany odbiorca nie próbuje zadać sobie (ani lekturze) pytania, dlaczego Wokulski kocha Izabelę. Kocha ją, myśli czytelnik, gdyż nie może jej nie kochać. A przecież, jeśli chce się przeczytać Lalkę jako opowieść o miłości, to jest to pytanie fundamentalne!
Pierwsze spotkanie Wokulskiego i Izabeli następuje w teatrze. Mężczyzna od dłuższego czasu przeżywa kryzys psychiczny. Ma czterdzieści parę lat i poczucie życiowej porażki. Owszem, coś tam osiągnął, jest szanowanym właścicielem sklepu, ale przecież to za mało dla tak gwałtownej, upartej natury, przerastającej siłą wszystkich, których spotyka na swojej drodze. Ideały i wydarzenia młodości – uniwersytet, powstanie styczniowe, kariera naukowa – nie przyniosły mu spełnienia. Edukacji nie ukończył z powodu powstania, które również się nie udało. Spędził kilka lat życia na Syberii, pracując w ramach katorgi w bardzo ciężkich warunkach. Kariery naukowej w Warszawie, z wykształceniem pół-samouka, nie miał okazji porządnie rozwinąć. Ale przecież tkwi w nim nadal człowiek, dla którego marzenia dwadzieścia, piętnaście czy nawet dziesięć lat wcześniej były w zasięgu ręki i woli. Mimo to kryzys Wokulskiego, którego kulminacja przypada na ledwo wzmiankowany wieczór w teatrze, jest zupełny. Kupiec albo osunie się na zawsze w gorycz i apatię w poczuciu, że zmarnował swoje życie, albo przełamie się i zacznie wreszcie to, co powinien był robić lata wcześniej, czyli spoi swoją egzystencję z czterech czasowników: myśleć – pracować – kochać – żyć. Mimo że bohater nie potrafi na tym etapie nadać swoim uczuciom i pragnieniom językowego kształtu, to jednak już w teatrze, na widok Izabeli, następuje w nim przełom:
Uczuć swoich nie nazwałby miłością i w ogóle nie był pewny, czy dla oznaczenia ich istnieje w ludzkim języku odpowiedni wyraz. Czuł tylko, że stała się ona jakimś mistycznym punktem, w którym zbiegają się wszystkie jego wspomnienia, pragnienia i nadzieje, ogniskiem, bez którego życie nie miałoby stylu, a nawet sensu. Służba w sklepie kolonialnym, uniwersytet, Syberia, ożenienie się z wdową po Minclu, a w końcu mimowolne pójście do teatru, gdy wcale nie miał chęci – wszystko to były ścieżki i etapy, którymi los prowadził go do zobaczenia panny Izabeli.
Dla tego wyczerpanego do cna człowieka, który nie miał już żadnej nadziei na odmianę losu i stał się, jak wynika z zapisków Rzeckiego, cieniem dawnego siebie, widok panny Łęckiej to wstrząs. W Wokulskim rodzi się pierwszy od dawna impuls, by coś zrobić, by zbliżyć się do mistycznego punktu. Bardzo prędko okazuje się, że to pragnienie nie może zostać zaspokojone – żadnych wspólnych znajomych, a więc żadnej okazji do zaprezentowania się jej na równej stopie. Nie zniechęca go to. Wokulski zawsze próbował zdobyć to, czego chciał. Walka o własne pragnienia to dla niego naturalny stan. Nie po to własnymi siłami wydobył się z piwnicy w sklepie Hopfera, by teraz się poddać. Spotkanie Wokulskiego z Izabelą jest tak naprawdę spotkaniem Wokulskiego z nim samym. Mimo czterdziestu paru lat na karku ten bohater nie jest jeszcze w pełni ukształtowany, rzuca się więc w zdobywanie Izabeli z gwałtownością człowieka, który zakochanie przeżywa po raz pierwszy. Łęcka jest dla niego tajemnicą, bo jest niedosiężna, może więc narzucić na nią swoją wizję kobiety idealnej. Jest to wizja naiwna (w Izabeli jest przecież o wiele mniej niewinności niż się wydaje nieszczęsnemu amantowi), ale czy nieuprawniona?
Na wizerunek Izabeli w oczach Wokulskiego składa się przecież wiele czynników: kulturowy wizerunek kobiety jako anioła, obdarzającego miłością mężczyznę, by go uwznioślić (cóż…), jej arystokratyczne pochodzenie i wykształcenie, które uczyniły ją subtelniejszą i bardziej wyrafinowaną od przeciętnych kobiet, jakie do tej pory spotykał; jej młodość; jej umiejętności flirtowania i konwersacji, czar, do którego on nie jest przecież przyzwyczajony. Innymi słowy: Wokulski zaczyna w niej dostrzegać obietnicę lepszego życia, wypełnionego słodyczą. A ponieważ wszystko, co kiedykolwiek zdobył, zdobył ciężką pracą, do Izabeli bierze się w dokładnie ten sam sposób. Jego strategia polega na wzbogaceniu się na tyle, by Łęccy sami do niego przyszli. To prosty pomysł chłodnego umysłu o żelaznej woli. Działania Wokulskiego w Lalce są doskonale konsekwentne, jeśli weźmie się pod uwagę dwa fakty: że zawsze mógł liczyć tylko na siebie (czego symbolem piwnica u Hopfera) i że był zdolny do podejmowania ryzyka, przed którym wielu się cofało, gdy wierzył, że zwycięstwo jest możliwe (powstanie styczniowe).
Chcesz mieć panią, pracuj na nią
Strategia Wokulskiego w odniesieniu do Izabeli opiera się w założeniu na brutalnej sile, w kapitalistycznym społeczeństwie Lalki upostaciowionej jako pieniądz. To dzięki swoim rublom bohater może próbować wedrzeć się do tych salonów, w które nie wpuszczono by go pokolenie wcześniej (jak to się stało ze stryjem Stanisława, kiedy zalecał się do ciotki Izabeli, późniejszej prezesowej Zasławskiej). Analiza realiów władzy i dominacji między Łęcką a Wokulskim pokazuje, jak mężczyzna stopniowo związuje się ekonomicznie z jej ojcem. Po sprzedaży kamienicy byt Łęckich zależy po prostu od tego, ile pieniędzy wypłaci im Wokulski w ramach zysku z resztek kapitału, który Tomasz Łęcki beztrosko powierza kupcowi. Chociaż nawiązanie kontaktu z tą rodziną zabrało Wokulskiemu dużo czasu (ponad rok od ujrzenia Izabeli w teatrze), to przecież ostatecznie wszystko poszło zgodnie z planem. Stanisław chciał Izabeli. Użył wszystkich swoich sił, by ją kupić. Oświadczył się i został przyjęty. Izabela oddała mu władzę nad swoją przyszłością. Obiecała mu to, co obiecałaby każdemu absztyfikantowi ze swojej sfery: to, że będzie ładnie wyglądała jako jego żona, a w zamian za to będzie mogła żyć tak, jak jej koleżanki arystokratki – chodzić na przyjęcia, jeździć na wakacje za granicę i mieć kochanków. Łęcka nie zorientowała się jednak, że ma do czynienia z mężczyzną namiętnym i upartym, którego miłość nie wpisuje się w znane jej ramy.
Ale czy Łęcka wiedziała, czym w ogóle jest miłość? Owszem, czytała romanse, ale była przecież kobietą dość trzeźwo patrzącą na świat, znajdującą raczej upodobanie w salonowych flirtach, które nie wymagały emocjonalnego zaangażowania. Kazimierz Starski był jej kochankiem kilka lat wcześniej, a przecież przywitała go promiennie i bez żalu, gdy wrócił do Polski. Izabela prawdopodobnie nie liczyła nigdy ani na to, że będzie kochaną – choć niewątpliwie zależało jej na uwielbieniu tłumu, zwłaszcza mężczyzn – ani na to, że sama kogokolwiek pokocha. Ona i on, obsadzeni przez narratora w roli kochanków, w istocie nie tylko nie rozumieją siebie nawzajem, ale dla obojga jest to pierwsza miłość! Zastrzegam od razu: w przypadku Izabeli mowa dopiero o początkach pierwszej miłości, która nie miała szansy się rozwinąć z winy dawnych nawyków bohaterki; niemniej Wokulski wzbudzał w niej takie uczucia, jakich nie udało się poruszyć nikomu innemu. I tak jak w przypadku wszystkiego, co przynosi jej życie, Łęcka zachowuje się w miłości dość biernie – czeka, co przyniesie jej czas, czeka, czym okaże się dla niej Stanisław. Ale równocześnie nie umie się wyzbyć narcystycznego pragnienia uwielbienia. Gdy wzrasta jej prestiż na rynku matrymonialnym (wszak ubiega się o nią najbogatszy kupiec w Warszawie) i powracają do niej (z jej perspektywy: przypełzają skruszeni) konkurenci, którzy nią wzgardzili w godzinie jej względnego ubóstwa, Izabela upaja się tym. Przestaje pielęgnować w sobie sympatię do Wokulskiego i to ich oboje ostatecznie gubi.
Oddaj to, co zabrałaś, bo za długo to masz
Bo przecież Wokulskiemu nie wystarczyło zdobycie ręki Izabeli. Jego miłość domagała się wzajemności, choćby dlatego, że trwała już bardzo długo. Jeśli uwzględnić czas przedakcji, to mowa tu o ponad dwóch latach! Wokulski przejął kontrolę nad życiem Izabeli, posługując się majątkiem i składając ten majątek u jej stóp, co jej pochlebiało. Pragnął jednak również tego, co sobie na jej temat wyobraził. Chciał czułości i dobroci, których Łęcka nie była w stanie dać nikomu. By Izabela zrozumiała szczerość jego intencji, spełniał każde jej życzenie, zresztą z przyjemnością, gdyż jej uśmiechy były mu wystarczającą nagrodą. Ale takie zachowanie zrobiłoby wrażenie na spragnionej troski pani Stawskiej, nie na pannie Łęckiej, której kaprysy od dwudziestu sześciu lat były zaspokajane przez ojca, służbę, towarzyszki i adoratorów.
Pragnienie Wokulskiego, które tak nieszczęśliwie ucieleśniło się w Izabeli, to zacząć żyć wreszcie na własny rachunek jako wolny człowiek. Jego wcześniejsze życie było walką o wolność osobistą, duchową. Za każdym razem, kiedy wydawało się, że już ją ma, wymykała mu się z rąk. Wymarzony uniwersytet zamknięto po powstaniu styczniowym, a jego samego zesłano. Pogrążenie się w książkach po powrocie do Warszawy oznaczało tylko samotność, bo brak było mu zupełnie intelektualnego partnerstwa. Małżeństwo z Minclową wyssało z niego wszystkie siły. Wokulski przyjmował na siebie więzy, by kiedyś, w nieokreślonej, mglistej przyszłości, móc cieszyć się wolnością. Relacja z Izabelą, jakkolwiek bolesna i zakończona w niezwykle dramatycznych okolicznościach, zbliżyła go do wewnętrznej wolności bardziej niż cokolwiek innego. Wyzwolenie się spod psychicznego wpływu panny Łęckiej było prawdopodobnie najważniejszą walką w życiu Wokulskiego. Pod wpływem tej kobiety dożył w sobie do bólu całą radość i cały smutek, jakie go kiedykolwiek dotknęły.
Zuzanna Dziedzic
Fajnie napisane!