
Dostojewski wobec rozumu był bardzo podejrzliwy. W swoim życiu i twórczości zmagał się nieustannie z „suchym” racjonalizmem, z „czysto naukowym” spojrzeniem, które ze względu na swój bolesny obiektywizm miało rzekomo podważać prawdy zawarte w myśli religijnej. Aby przeciwstawić się nadmiernemu racjonalizmowi, autor Zbrodni i kary po swojemu interpretował prawosławie.
Autor Zbrodni i kary do końca nie potrafił pogodzić obu sfer, nie umiał złożyć ich tak, by harmonijnie się domknęły i przedstawiły spójny obraz świata. A ponieważ po powrocie z katorgi zmienił swój światopogląd diametralnie, zdecydował się pozostać wierny Bogu, a nie „szkiełku i oku” inteligencji rosyjskiej lat 60. XIX w., radykalnie „nihilizującej się” (w nieco innym niż teraz rozumieniu tego słowa) i ateizującej. Pozostaje pytanie, czy faktycznie musiał wybierać między jednym a drugim.
Dostojewski powiedział kiedyś, że jeśli miałby wybrać między Chrystusem a prawdą, wybrałby Chrystusa[1]. Dziś mógłby się wydać typowym fundamentalistą. Wpierw należy się jednak zastanowić, czy Dostojewski reprezentuje sensu stricto chrześcijański punkt widzenia, czy raczej własną, zmodyfikowaną jego wersję (w dodatku zabarwioną mesjanistyczno-narodowym postulatem Prawdy objawionej w ludzie rosyjskim). Według interpretatorów, światopogląd Dostojewskiego wyraźnie różni się od wizji, by ująć ją ogólnie, chrześcijańskiej.
Wyzwanie racjonalizmu
Rafał Marceli Blüth, przedwojenny krytyk literacki i historyk literatury, sowietolog, wskazał u twórcy Biesów brak jednego z dwóch filarów, które stanowią fundament wiary. Brakującą podstawą ma być, jak łatwo się można domyślić, rozum. Blüth pisze o tym zgrabnie (i oczywiście mocno dychotomizując), gdy porównuje autora Braci Karamazow z Josephem Conradem:
Dostojewski – tak jak Conrad – wierzy w człowieka. Ale u pierwszego z nich wiara ta opiera się na biernych i instynktownych mocach duszy ludzkiej. U drugiego natomiast ma ona swe źródło w zdolności człowieka do heroicznego wysiłku. Czy obie te koncepcje nie mogłyby się wzajemnie łagodzić? Dostojewskiego potępienie rozumu i apoteoza prostego serca wymaga jednak korekty. Dostarcza jej właśnie Conrad racjonalną dyscypliną, która stanowi przeciwwagę dla gwałtownych porywów serca[2].
Krytyk konstatuje, że „żaden z nich nie potrafił utrzymać równowagi rozumu i serca”[3]. I jest w tym niewątpliwie sporo racji. Ponadto, sama wiara chrześcijańska, w której oparcia szukał Dostojewski, nie odrzuca wystarczająco mocno deterministycznego i racjonalnego spojrzenia na świat, którego to pisarz tak bardzo nienawidził. Rzec by można nawet, że jedno drugie ubogaca, ponieważ bez równowagi rozumu i wiary człowiek pozostaje sam na sam z pustką wszechświata, wobec nieokiełznanej Natury rządzącej niepodzielnie w sferze tego, co widzialne. Często takie rozpoznanie kończy się zgorzknieniem i egzystencjalnym pesymizmem, w najlepszym razie skutkuje przyjęciem postawy cieszącej się z tego, co mamy „tu i teraz”. Wiara w empiryzm prowadzi do aemocjonalności i postawy ironii, wykreśla z życia wymiar transcendentalny.
W XX wieku, więc z pewnym opóźnieniem do twórczości Dostojewskiego, pojawia się wiele komentarzy dotyczących spójności rozumu i wiary vel rozumu i emocji[4]. Pisze je między innymi Simone Weil, a kilkadziesiąt lat później Jan Paweł II. Konkretnie chodzi tu o encyklikę Fides et ratio, z której najczęściej cytuje się chwytliwe zdanie: „Wiara i rozum (…) są jak dwa skrzydła, na których duch ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy”[5]. (Przypomina to bardzo często cytowane zdanie – skądinąd piękne – z Wyznań św. Augustyna: „(…) Stworzyłeś nas dla siebie, i niespokojne jest serce nasze, dopóki nie spocznie w Tobie”[6]).
Dostojewski jakby omija te problemy. Może w tej kulturowej różnicy tkwi właśnie sęk: Kościół zachodni, łaciński, był bliższym obserwatorem, a po części współtwórcą, nowożytnej rewolucji naukowej. Prawosławie, w którym tkwił autor Biesów, jakby intuicyjnie bliższe emocjonalnemu podejściu do wiary, było mniej zakotwiczone w racjonalnym obrazie świata, który formował się w kulturze Zachodu od XVII do XIX w. Dlatego prawosławie – rzucone na głęboką wodę w przeciągu kilku dziesięcioleci ostatniego z wymienionych wieków – stało się stroną tego samego konfliktu, który przybrał jednakże inną, brutalniejszą charakterystykę. Pisał o tym celnie Miłosz, gdy starał się wyjaśnić, dlaczego idee zachodnie na gruncie rosyjskim tak szybko przeobrażały się w pomysły absurdalne i spotęgowane do skrajnego stopnia:
Z powodu szczególnej struktury społecznej rosyjska inteligencja nagle, w ciągu kilku dekad, przyswoiła sobie te idee, które na Zachodzie dojrzewały powoli, w ciągu co najmniej dwóch stuleci. Podobnie jak w wypadku niektórych chorób nieszkodliwych dla tubylców, ale śmiertelnych, kiedy zarażają się nimi obcy, dylemat: albo filozofia i nauka, albo religia, nabrał w rosyjskich umysłach wyjątkowej jadowitości[7].
i dalej:
Dostojewski notował w roku 1875:
„Nauka w naszym stuleciu obala wszystko, w co dotychczas wierzono. Każda twoja zachcianka, każdy twój grzech jest wynikiem twoich przyrodzonych potrzeb, które nie zostały zaspokojone, więc, tak to wygląda, trzeba je zaspokoić. Radykalne zaprzeczenie chrześcijaństwa i jego moralności. Chrystus nie znał nauki”[8]. (…) myśl religijna Dostojewskiego zgęszcza, kondensuje zasadnicze zachodnie kontrowersje siedemnastego i osiemnastego wieku[9].
Podobnie, choć już w kontekście XIX stulecia, wyraża się Blüth:
(…) pisarz rosyjski przestrzega rodaków przed niebezpieczeństwem nieodpowiedniego, i nieprzemyślanego przyswajania takich zachodnich koncepcji, jak racjonalizm, pozytywizm, nietzscheanizm. Apoteoza rozumu jest według niego niebezpieczną trucizną, która mogłaby jedynie zagrozić temu, co najgłębsze w duszy rosyjskiego ludu. Dlatego często jego powieści mają również wartość diagnozy i ostrzeżenia[10].
Zazębiający się indywidualizm i racjonalizm – oto dwa grzechy w całym tego słowa znaczeniu. Gdy zakorzenią się w duszy rosyjskiej, zdolnej – jak sądzi Dostojewski – do urzeczywistnienia wszelkiej, nawet absurdalnej idei, staje się wówczas możliwa potworna zbrodnia Raskolnikowa[11].
“Reakcyjny” Dostojewski bał się, że jeśli nauka ma rację, to Ziemią włada diabeł[12]. Stąd tak ogromny jego niepokój wobec materializmu, pozytywizmu oraz ruchów społecznych, które wyrosły na ich bazie (ale także na bazie heglizmu, który z deterministycznym podejściem do świata ma raczej mało wspólnego). Wiara była dla Dostojewskiego przeciwwagą dla groźby traktowania człowieka jako trybika machiny społecznej, co wydarzało się pod rzekomą przykrywką walki o prawa człowieka i troski o ogólne dobro ludzkości.
Przedstawić nihilistę
Twórca Biesów bronił zrodzonej przez chrześcijaństwo w czasach antycznych koncepcji godności ludzkiej, ceniącej ponad wszystko osobowość i indywidualność każdej jednostki. Gdyby nawiązać do podziału ideologicznego zarysowanego w powieści Iwana Turgieniewa Ojcowie i dzieci, znalazłby się po stronie “ojców”. „Dzieci” zaś – na wzór stworzonego przez Turgieniewa racjonalnego deterministy i nihilisty (choć jeszcze nie rewolucjonisty) Bazarowa – stawały się stopniowo wcieleniem nowoczesnego Prometeusza, który wyciąga rękę po władzę z moralnego obowiązku – ponieważ bogowie czy Bóg nie istnieją – pragnąc zbawić ludzkość.
U Dostojewskiego cena za to uzurpatorstwo jest wysoka, a jest nią współpraca z diabłem. Jak zauważył Miłosz, wzmianka o niej nie byłaby w smak późniejszemu Sartre’owi, ale poza tym ogólny zarys rozumowania w obu przypadkach jest identyczny[13]. Co więcej, Gombrowiczowska idea „kościoła międzyludzkiego” dobrze pasuje do tego modelu relacji. Autor Kosmosu zwrócił uwagę na pokrewieństwo swojego pomysłu z marksizmem, pisząc, że bogiem dla człowieka jest wyłącznie inny człowiek. Jest to powtórzenie idei Ludwiga Feuerbacha z dzieła O istocie chrześcijaństwa, wyjątkowo popularnego wśród XIX-wiecznej inteligencji rosyjskiej[14].
Nowy, kontestujący ruch, najpełniej w utworach Dostojewskiego reprezentują wyrachowani intelektualiści: człowiek z podziemia, Raskolnikow, Hipolit Terentiew z Idioty, Stawrogin i Kiriłłow z Biesów oraz Iwan z Braci Karamazow. Zwłaszcza Hipolit i Kiriłłow obsesyjnie wieszczą zwycięstwo Natury nad Chrystusem. Jeśli bowiem Jezus tylko się łudził, zapowiadając swoje zmartwychwstanie, to należy uznać świat za „diabelski wodewil”, w którym wszystkie wartości moralne okazują się zmyślone. Dziś, idąc tym tropem, można wysunąć tezę w stylu Richarda Rorty’ego czy Stanleya Fisha, że w obliczu przygodności i relatywizacji podstawowych pojęć ważne staje się wyłącznie to, co użyteczne (czyli pragmatyczne), tj. mające zastosowanie bądź po prostu dające czystą przyjemność jak największej liczbie jednostek w danej chwili.
Skoro więc uniwersalne wartości przestają istnieć, łatwe staje się zdaniem Dostojewskiego przeniesienie odpowiedzialności z każdej pojedynczej osoby na mętne i ogólne środowisko społeczne. Postulat: zmień społeczeństwo, a zmienisz człowieka, przygnębiał pisarza. Na gruncie rosyjskim niecałe 40 lat po śmierci Dostojewskiego okazało się, że obaleniu ustroju carskiego towarzyszą pycha, chciwość, żądza władzy (w akcie rewanżu), kłamstwo, służalstwo, okrucieństwo wobec bliźnich, a co najmniej obojętność wobec ich losu[15]. Ostrzeżeniem przed samowolą i chaosem rewolucji były przede wszystkim Biesy i Bracia Karamazow.
Pokusa Wielkiego Inkwizytora
Motyw opozycyjny wobec ówcześnie nowych idei – antyutopijny – był już jednak bardzo wyraźnie zaznaczony w Notatkach z podziemia. Ich narrator, a zarazem główny bohater, pokpiwa z utopijnych idei rewolucjonistów I połowy XIX wieku, takich jak Charles Fourier (młody Dostojewski należał do furierystycznego Koła Pietraszewskiego). Mówi, że gdyby nawet zaspokoić ludzkość pod względem ekonomicznym, tak iż niczego by jej nie brakowało – ludzkość i tak wywróci całkowicie dostatni system do góry nogami, choćby tylko po to, by w jakiś sposób wyładować swoją wrodzoną biologicznie energię oraz pragnienie ruchu, dynamizmu[16].
Narrator opowiada się tu przeciw jakiemuś rodzajowi entropii, dekadencji, upatrywaniu w dobrobycie raju na ziemi. Pokazuje, że człowiek chce i powinien żyć pełnią życia w całej jego okazałości i fantazji. Według człowieka z podziemia istota ludzka nie jest bynajmniej istotą rozsądną. Rozsądek zaspokaja bowiem tylko potrzebę rozumowania – skądinąd ważną, ale nie jedyną. Życie nie jest wyłącznie – by ująć to symbolicznie, jak w utworze – „wyciąganiem pierwiastka kwadratowego” przy podejmowaniu kolejnych działań. Natura ludzka funkcjonuje jako całość, zarówno na poziomie świadomym, jak i w tym, co nie całkiem świadome[17]. Ogołocona z tej pełni ułuda poznania empirycznego, ściśle naukowego i utylitarnego, jest okropna do przyjęcia z perspektywy egzystencji. Nie wydaje się, by w obliczu jej afirmacji pozostawało dużo rozwiązań. Podsumowuje to Miłosz: jeżeli przestaje się uważać wszechświat za dzieło dobrego Boga, to „albo siedzi się pod podłogą i gryzie się sobie palce, albo, żeby dobrze zorganizować społeczeństwo, trzeba zostać Wielkim Inkwizytorem”[18] – ewentualnie amerykańskim neopragmatystą czy kimś współcześnie podobnym.
Owym Inkwizytorem chciał zostać Iwan Karamazow – inny z bohaterów Dostojewskiego, który posłużył twórcy do zobrazowania jeszcze jednego aspektu walki rozumu i wiary. Ten młody i wrażliwy student uważał, że porządek Stworzenia jest moralnie niezadowalający. W skrócie – świat jest zły, a więc należy unieważnić jego Stwórcę, czyli Boga. W konsekwencji samo dobro i zło oraz podobne im, wypracowane przez cywilizację judeochrześcijańską kategorie trzeba zlikwidować. Pozostaje Natura, wielka machina, która kieruje się własnymi prawami przyrody, milcząca i nieposkromiona.
Iwan ma pretensje, że Chrystus nie zmienił jej biegu – odrzucił bowiem trzy pokusy przełamania tych praw na pustyni; nie okazał swojej boskiej potęgi[19], a przynajmniej nie zrobił tego w taki sposób, w jaki ludzie mogliby tego oczekiwać. Jezus przyniósł „tylko” (albo aż) Boga, dając jednocześnie wiarę, nadzieję i miłość. Na pustyni nie oddał czci ziemskiej władzy i dobrobytowi. Zaproszenie do budowania światowego, ziemskiego ładu Chrystus odrzucił słowami z Księgi Powtórzonego Prawa: „Panu, twemu Bogu, będziesz oddawał hołd i tylko Jego będziesz czcił” (Mt 4,10; zob. Pwt 6,13)[20]. Podstawowe przykazanie Izraela – nakazujące uznanie pierwszeństwa Jahwe we wszystkim i podporządkowanie Mu każdej sfery życia – wraz z przyjściem Chrystusa stało się podstawowym przykazaniem chrześcijan i w ten sposób uzyskało ostateczny, powszechny, można by rzec – eschatologicznie globalny wymiar[21].
Wielkiego Inkwizytora nie zadowoliło podobne rozumowanie. Zapragnął on uszczęśliwić ludzkość technologicznie, medycznie, gospodarczo (co zresztą z chrześcijańskiego punktu widzenia nie jest przecież złe, jeśli zajmuje odpowiednią hierarchię). Chce „poprawić” Jezusa, działając czysto rozumnie. W imię troski o ludzi, litości dla nich, Wielki Inkwizytor, czyli sam Iwan, musi traktować swoich poddanych jak dzieci, okłamywać je, bo niczego tak naprawdę one nie rozumieją. Musi traktować ich jak niewolników, pozbawiając wolności, sumienia i osobowości w zamian za poddanie się autorytetowi władzy, budującej społeczeństwo spokoju i powszechnej materialnej pomyślności. Świadomie wybiera współpracę z diabłem, ponieważ prawda „obiektywna” stoi po stronie zła[22].
Czy i na ile w tej diagnozie Dostojewski ma rację? Z pewnością należy docenić fakt, że rosyjski pisarz przewidział (w postaci Iwana Karamazowa) opłakane skutki ruchów politycznych mających uszczęśliwić ludzkość, które doprowadziły do powstania totalitaryzmów XX wieku. Pozostaje pytanie, czy autor Biesów nie rozszerzył swoich obaw na zbyt obszerne zjawiska.
Uchwycenie ogromnie skomplikowanych, wielowiekowych przemian ideowych i światopoglądowych myśli europejskiej (zachodniej i wschodniej) w tak jednoznacznej i prostej formule wydaje się chybione. Niemniej dotyczy ono konkretnego czasu i miejsca w historii – Rosji lat 60. XIX w. i zwraca uwagę na jeden konkretny nurt w ramach całego prądu, być może najbardziej radykalny i w jakimś sensie najbardziej postępowy, który okazał się groźny, a nawet zgubny – co udowodniły wydarzenia historii. Pytania stawiane przez Dostojewskiego do dziś są aktualne. Bohaterowie jego powieści spierają się o konieczność i cenę przemian cywilizacyjno-społecznych, a także o zasadniczy, być może z dzisiejszego punktu widzenia już pozorny – spór religii z nauką.
Tomasz Barszcz
[1] Za: L. Stołowicz, Historia filozofii rosyjskiej. Podręcznik, tłum. i posłowie B. Żyłko, Gdańsk 2008, s. 199; Cz. Miłosz, Ziemia Ulro, Kraków 2000, s. 221.
[2] R.M. Blüth, Conradiana, oprac. i wstęp S. Zabierowski, s. 135.
[3] Tamże, s. 136.
[4] Warty zaznaczenia jest również fakt, że pogodzenie rozumu z wiarą nie jest pomysłem ubiegłego stulecia, bo w historii Kościoła i zarazem chrześcijaństwa widać je niemal od początku; choć sprawiedliwie byłoby także zaznaczyć, że rozumowe, „naukowe” problemy w czasach np. wczesnochrześcijańskich zdecydowanie różniły się od problemów wytoczonych religijnemu punktowi widzenia wskutek narodzin i rozwoju nauki nowożytnej, ściślej – metody eksperymentalnej; dziesiątkująca wiernych dziewiętnastowieczna teoria Darwina stała się poniekąd historycznym symbolem tego problemu.
[5] Jan Paweł II, Fides et ratio, Wrocław 1998, s. 3.
[6] Augustyn z Hippony, Wyznania, tłum., wstęp i komentarz J. Czuj, Kraków 1949, s. 39.
[7] Cz. Miłosz, Ziemia Ulro, dz. cyt., s. 76-77.
[8] Niewątpliwie – trudno, żeby ją znał, skoro historycznie żył w takich czasach, a nie innych. Jego orędzie nie dotyczyło przecież wykoncypowanej na gruncie zachodnim metody naukowej, lecz postawy życiowej.
[9] Cz. Miłosz, Ziemia…, dz. cyt., s. 78.
[10] R.M. Blüth, Conradiana, dz. cyt., s. 119.
[11] Tamże, s. 132.
[12] Cz. Miłosz, Ziemia…, dz. cyt., s. 9.
[13] W. Gombrowicz, Cz. Miłosz, Konfrontacje, wybór, układ i red. M. Szymański i B. Toruńczyk, s. 228.
[14] Tamże, s. 227; L. Stołowicz, Historia…, dz. cyt., s. 156.
[15] W. Gombrowicz, Cz. Miłosz, Konfrontacje, dz. cyt., s. 205.
[16] F. Dostojewski, Notatki z podziemia. Gracz, tłum. G. Karski, Warszawa 1992, ss. 19, zwł. 20-29; s. 28: „(…) stwórzcie mu taki dobrobyt materialny, żeby nie miał nic innego do roboty poza spaniem, jedzeniem smakołyków oraz dbałością o ciągłość historii powszechnej – otóż i wtedy ów człowiek, przez samą tylko niewdzięczność, z samej złośliwości zrobi wam świństwo. Zaryzykuje nawet cały swój dobrobyt i umyślnie zapragnie jakiegoś najzgubniejszego dla siebie nonsensu, jakiejś najbardziej nieekonomicznej niedorzeczności wyłącznie po to, aby do tego całego pozytywnego rozsądku domieszać niszczący czynnik swojej fantazji”.
[17] L. Stołowicz, Historia…, dz. cyt., s. 185.
[18] Cz. Miłosz, Ziemia…, dz. cyt., s. 86.
[19] Słusznie zauważył Miłosz, że powtarzane są tu stare motywy manichejskie: Bóg Ojciec zostaje oskarżony
o cierpienia materii żywej, za to Bóg Jasności, chodzący po ziemi, również odmawia ujęcia w dłoń berła.
[20] Cyt. za: Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu. Nowy przekład z języków oryginalnych z komentarzem, oprac. Zespół Biblistów Polskich, Częstochowa 2009.
[21] Benedykt XVI, Jezus z Nazaretu. Od Chrztu w Jordanie do Przemienienia, tłum. W. Szymona OP, Kraków
2017, s. 62-63.
[22] Cz. Miłosz, Ziemia…, dz. cyt., ss. 85–86 i 150.
Dostojewski?! Wielki!