Endo pokazuje, jak powstają rzeczy, które uważaliśmy za niezmienne. Odczarowanie jest wariantem oczarowania, zdumienia, które literatura daje najczęściej. Dostrzegam ruch w tym, co stałe, odczytuję zapis wszystkich aktywności człowieka, które przeplatają się, nawarstwiają i przemijają, pozostawiając po sobie świat, który znam (a raczej wydawało mi się, że go znałem). Dobra literatura nie wstydzi się swoich złudzeń, wręcz przeciwnie: ma do przekazania trudną prawdę.
W powieści Milczenie, wznowionej ostatnio przy okazji premiery filmu Martina Scorsese, Shusaku Endo zagłębia się w rzeczywistość, która zawsze mnie fascynowała, choć nie śmiałem zbliżyć się do niej wyobraźnią. Co czuje człowiek wydany na tortury za sprawę wiary? Dlaczego walczy do końca? Dlaczego się poddaje? Endo nie ogranicza się jednak do wąskiej tematyki chrześcijańskiej. Skrajne doświadczenia i moralne dylematy są dla pisarza okazją, by przedstawić iluzję, w jakiej żyje bohater, i możliwości jej przezwyciężenia.
Moment spełnienia
„Od chwili gdy wyszli na brzeg w Tomogi, zdawali sobie sprawę, że kiedyś muszą ich schwytać”. Dwaj portugalscy jezuici, ojciec Sebastian Rodrigo i ojciec Francisco Garupe, w 1638 roku przybywają na misję do Japonii, gdzie trwają prześladowania chrześcijan. Kapłani i wierni giną paleni na stosie, zabijani mieczem, topieni. Ojcowie przybywają, by wzmocnić tamtejszy Kościół katolicki, maleńki i działający w ukryciu. Przybywają też po to, by poznać prawdę o ojcu Perreyrze, ich dawnym przełożonym i nauczycielu, uważanym za niezłomnego w wierze, który ponoć na torturach wyrzekł się Chrystusa i oddał na służbę szogunowi. Nawet jeśli japońscy urzędnicy nie dosięgną samych misjonarzy, brutalnie ukarzą nawróconych, żyjących w nędzy mieszkańców wiosek.
W powieści Endo nie ma nadziei pokazanej w typowy sposób, jako małe objawienie, światełko w tunelu, czyli mały, słabszy, trudniej dostrzegalny od otaczającego świata znak obecności Boga, znak, który mielibyśmy uważać za prawdziwy właśnie ze względu na jego słabość. Jezuici opuszczają pokład chińskiej dżonki i wychodzą na japońską plażę w okolicach Nagasaki. Spodziewają się, że już na brzegu zastaną oddział nieprzyjaznych żołnierzy, ale spotykają tylko nawróconych chłopów. Misjonarze przez wiele godzin udzielają sakramentów. Pierwsze zmęczenie mija i obaj ojcowie mogą odpocząć w ciepłym, przyjemnym poranku.
Podczas wielomiesięcznej podróży z Europy Rodrigo i Garupe przeżyli tak wiele napięcia, że odpoczynek wprost im się należy. Tortury i śmierć są czymś odległym, można delektować się chwilą, śpiewem ptaków, słońcem, którego światło usunęło niepokój nocy. Może nie będzie tak źle? Może ojciec Perreyra wcale nie zginął, a opowieści o prześladowaniach są przesadzone? Człowiek wypełnia swoje powołanie, więc rzeczywistość jak gdyby odwdzięcza się, przyroda karmi go swoimi darami. Japonia jest na razie tylko dziwnym krajem.
Ojciec Rodrigo – to on jest głównym bohaterem – jako Europejczyk, nie zapamiętuje japońskich twarzy, a z kolei jego samego można wśród Azjatów rozpoznać od razu. Przejmuje go bieda chłopów, zauważa, że jako byli buddyści nie rozumieją idei Boga osobowego. Co więcej, wielu z nich przyjęło chrześcijaństwo tylko ze względu na obietnicę raju, która pozwala im uciec od nędznego życia w wiosce przytłoczonej bezlitosnymi podatkami. Endo opisuje własny kraj z perspektywy cudzoziemca, więc obce zderza się ze znajomym, nazywalne z bezimiennym.
Aby sprawdzić, czy ktoś jest chrześcijaninem, urzędnicy zmuszają przesłuchiwanych, mężczyzn, kobiety, dzieci i starców, by podeptali fumi-e, czyli drewnianą tabliczkę z wizerunkiem Chrystusa. Dla niechrześcijanina albo protestanta ten akt nie ma znaczenia, dla katolika jest zbezczeszczeniem. Wierny albo ksiądz, który ugiął się i podeptał fumi-e, odstępuje od wiary. Kto nie podepcze fumi-e, tego czeka powolna i okrutna śmierć. Ten przedmiot jest czymś w rodzaju antyepifanii: wizerunkiem Chrystusa, który oznacza zgubę. Rodrigo i Garupe nie mogą uwierzyć, że Perreyra złamał się i podeptał tabliczkę, zamiast wybrać męczeństwo.
Moment, kiedy jezuici czują się bezpieczni i spełnieni, podobał mi się najbardziej. Misjonarz, który powinien nieustannie działać, przez chwilę odpoczywa, więc jakby przestaje być misjonarzem, rozleniwia się. Chciałby, żeby moment przerodził się w trwanie, zaś trwanie instynktownie łączę ze szczęściem. Szczęście, poczucie bezpieczeństwa, może istnieć tylko w czasie, który płynie niespiesznie, który niemal stoi w miejscu, a człowiek pogodnie rozmyśla o Bożej łasce, ciesząc się z Jego darów.
Dążyć pod powierzchnię
Zaczyna się akcja. Młody zakonnik musi uciekać z wioski, w której się ukrywał. Jak pas transmisyjny, rzeczywistość przesuwa się pod jego stopami, ksiądz nie może znieść tego tarcia, osuwa się, spada w cierpienie. Przyjemna idylla nie może być ideałem życia misjonarza. Ojciec Rodrigo nie ma komu ufać: każdy z miejscowych może go zdradzić. Małe napięcie motywuje do pracy, ale nieustające, nieznośne napięcie jest cierpieniem.
Ścigany może wpływać na swój los tylko w tej mierze, w jakiej zachowuje wewnętrzną siłę, potrafi zmusić się do wysiłku, do walki, przełamać strach. Musi też zobaczyć na nowo rzeczy, które dotąd rozumiał naiwnie: niedorzecznie długą podróż po powierzchni okrągłej planety, niezrozumiałą odmienność Azjatów, okrutny los, który zgodził się dźwigać, nieświadomy jego ciężaru.
Milan Kundera pisze, że słowo „proza” oznacza „nie tylko język bez wersyfikacji; oznacza też konkretny, codzienny, cielesny charakter życia”. Prozaiczność wyklucza wszelki patos. Czeski pisarz uważa, że pierwszym bohaterem „prozy” w tym znaczeniu był Don Kichot stworzony przez Miguela de Cervantesa. Milczeniu oczywiście bardzo daleko do powieści o błędnym rycerzu: utwór Endo ma swoje własne czas i miejsce akcji, powstał kilkaset lat później, w 1966 r., i posiada inną poetykę. A jednak wyczuwam, że Endo kontynuuje sztukę powieści Cervantesa. Jak zauważa Kundera, „Don Kichot przegrywa. Bez żadnej wielkości. Bo też od początku wszystko jest jasne: życie ludzkie jako takie jest klęską”. Milczenie również opowiada o nędzy i klęsce, ale jego sens znajduje się gdzieś dalej. Endo niewiele obchodzi, że jezuici mają przed sobą zadanie nie do wykonania i że zapewne czeka ich straszny koniec. Jak przekonać się, o czym ta powieść naprawdę mówi?
Léon Bloy, pomysłowy pisarz, którego cenił Borges i który był jak Endo katolikiem, notował, że car rosyjski być może wcale nie odpowiada za ucisk „nędzarzy imperium”. „Któż wie, czy służący, do którego należy czyszczenie jego butów, nie jest rzeczywistym i jedynym winowajcą? W tajemniczych zrządzeniach Głębi, kto jest naprawdę carem, kto jest królem, kto może się chełpić, że jest tylko służącym?”. Bloy zaskakuje: gdyby dobry artysta znalazł właściwy język dla rozwinięcia tej anegdoty, stworzyłby znakomite dzieło. Pisarza nie interesuje to, co widać na pierwszy rzut oka. Anegdota o carze i jego służącym drąży ukryte, wewnętrzne, nieodgadnione, tajemnicze życie nieznanych ludzi.
Powieść nieustannie szuka kontaktu z nowym doświadczeniem. Aby mogła mówić o współczesności, autor musi nas przekonać, że naprawdę zagląda pod powierzchnię zjawisk. Powieść musi być bardzo złożona, ale i przejrzysta, musi być uchwytna dla wyobraźni, ale też intymna. Powraca w Milczeniu zdanie księdza Rodrigo: „twarz Chrystusa zawsze mnie urzeka, tak jak mężczyznę urzeka twarz ukochanej”. Twarz Chrystusa znajduje się również na tabliczce fumi-e i chociaż wykonał ją dobry rzemieślnik, nie jest to twarz urzekająca, ale ciemna, zapadła, jak zauważa Rodrigo – zupełnie inna od twarzy słynnych męczenników. Ten drugi wizerunek Chrystusa, w którym maluje się cierpienie i słabość, wydaje się bardziej prawdziwy. A jednak, kiedy urzędnicy pokażą księdzu fumi-e, nie będzie mógł kontemplować wrażeń estetycznych, ale zdecydować, czy zachowa wiarę, czy się jej wyrzeknie. Jeśli dobrze poszukamy, znajdziemy w Milczeniu okruchy typowej epifanii. Ale metafory i paradoksy powieść wytwarza tylko mimochodem, aby zwabić czytelnika. Endo nie chodzi o kontemplację obrazów, ale o właściwą interpretację życia. Powieściopisarz musi schodzić pod powierzchnię nie jeden raz, ale wiele razy, bo powierzchnia świata powstaje przez cały czas na nowo.
Bohater Endo trafia do wnętrza spełnionej epifanii, do rozjarzonego mikrokosmosu, w światełko, a nie w tunel, i przekonuje się, że światło pali. Jego pasywne życie poprzez ból zamienia się w życie aktywne, a opowieść traci uporządkowanie zamiast je odzyskiwać. Udręką, jaką przeżyje ksiądz, będzie, ironicznie, problem intelektualny, właściwie spoza sfery wiary, bo japońscy urzędnicy tępią chrześcijan, widząc w nich zagrożenie dla kultury i systemu władzy szogunatu. Problem dotyczy tabliczki fumi-e. Czy wizerunek Chrystusa, wykonany przez pogan, należy traktować jak obiekt święty? Protestanccy Holendrzy, którzy niedaleko Nagasaki, na sztucznej wyspie Deshima mają swoją faktorię handlową, nie uznają przedstawień Chrystusa, a przecież wierzą w Boga! Co zrobić z nawróconym Japończykiem, który poddał się i podeptał fumi-e, a potem powrócił do wspólnoty? Czy można podeptać fumi-e i mimo to uważać się za chrześcijanina? Czy warto w ogóle nawracać japońskich chłopów? Co oznaczają te dylematy?
Mapa i terytorium
Na początku powieści jezuici planują wyprawę: „pochyleni nad mapą opływają Afrykę i docierają do portugalskich Indii właściwych. Przed nimi tyle różnych krajów Azji i tyle wysp rozrzuconych po morzach. A najdalej na wschodzie widnieje maleńka Japonia”. Ojciec Rodrigo myśli: „zupełnie sobie nie wyobrażam momentu pojmania mnie przez Japończyków”. Rodrigo patrzy na świat w taki sposób, jakby doświadczenia należało sobie uprzednio wyobrazić. Przypomina w tym czytelnika, a przecież to ja jestem czytelnikiem! Jeśli bohater przypomina czytelnika, to znak, że czytamy powieść nowoczesną. Domyślam się, że pisarz próbuje powiedzieć coś o ludziach w ogóle. Uniwersalność grozi rozmyciem sztuki, zresztą być może nie jest to główny wątek Milczenia – ale powieść zawsze zachęca do przeszukiwania jej marginesów.
Endo nie pozwala ojcu Rodrigo zerwać wszystkich więzów pasywności i zacząć żyć w pełni aktywnie. Ksiądz wędruje ze sfery wyobraźni w sferę rzeczywistości, ale wędruje już nie dlatego, że tak wybrał, lecz z przymusu. Czuję niedosyt, ale przewiduję, że Endo obawiał się stworzyć postać współczesnego świętego, który byłby podobny do superbohatera. Superbohater ma niewiele wspólnego z chrześcijańską wizją człowieka. O ile więc ksiądz się nie zmienia, o tyle potężnie zmienia się powieść, a to jest zawsze najbardziej interesujące.
Milczenie zaczyna się jako powieść w listach, kończy się jako narracja trzecioosobowa. Zmienia się sposób nazywania głównego bohatera: na początku jest on Sebastianem Rodrigo, autorem listów; w środkowej partii, gdy zapominamy, że mieliśmy do czynienia z listami, dominuje narracja pierwszoosobowa Sebastiana; pod koniec powieści narrator trzecioosobowy mówi tylko o „księdzu”. Gdy zmienia się imię, gubi się osoba. My też powinniśmy księdza „zgubić”, bo w gruncie rzeczy nie o niego chodzi.
Podążam za misjonarzem w jego ucieczce przed urzędnikami, a powieść pokazuje mi stopniowo coraz większy i straszniejszy świat, który przestaje być światem łatwych kalkulacji, poczciwym i bezpiecznym. Jedna niewłaściwa decyzja zapada na całym życiu, pojawia się nieznośne napięcie, doświadczenia, z którymi nie chcemy się pogodzić. Świat staje się okrutny, nieobliczalny, a także coraz bardziej rzeczywisty. Świat stał się terytorium. To znaczy – zawsze nim był, ale dopiero teraz potrafimy to zobaczyć. Nie można już wierzyć w Boga tak jak dawniej. Może w ogóle porzucić wiarę? Może wiara jest fałszywa? Endo wskazuje, że pytać o sens wiary może tylko ktoś, kto żyje w realnym świecie, a więc w świecie, który postrzegamy zmysłowo i w którym istnieje mnóstwo rzeczy oprócz nas, a wielu bolesnych zagadek nigdy nie uda się rozwiązać.
Pod koniec Milczenie zamienia się w szczegółową realistyczną wizję siedemnastowiecznej Japonii. Aby rzucić na los księdza Rodrigo dodatkowe światło, Endo odtwarza fragment dziennika holenderskiego kupca. Kupiec notuje takie informacje, jak „odpłynęło 5 chińskich dżonek”. Bezbarwny detal ma silną wymowę. Odpłynęło pięć chińskich dżonek i kropka. Kiedy powieść staje się tak odważna, że opisuje banalne wydarzenia, język przestaje być medium, które może pomóc człowiekowi. Tuż obok dzieje się tragedia prześladowanych, ale można tylko mówić i mówić, trzy dżonki, cztery dżonki, pięć dżonek, nic więcej nie można powiedzieć, a tym bardziej zrobić. Zdaje się, że taki ostateczny wniosek płynie z Milczenia: każdy jest beznadziejnie samotny w świecie. Ale powieść znów sięga pod powierzchnię.
Bolesne odczarowanie
Jak gdyby ksiądz nie był przez swoją wiarę wystarczająco nietypowym bohaterem literackim, przemiana jego życia – przemiana, której Endo świadomie nie ukończył – następuje dzięki konfrontacji z zimnym urzędnikiem. Bugyo, czyli gubernator Nagasaki, uosabia aparat biurokratyczny państwa japońskiego, któremu szogun narzucił samoizolację. Prześladuje chrześcijan w okrutny sposób, ale nie ma w sobie nic z diabła, żadnego specjalnego mroku. „Uśmieszek rozciągał policzki i usta bugyo, ale oczy się nie śmiały” – urzędnik jest zły po ludzku, w sposób namacalny, w Europie mieliśmy wielu takich namiestników.
Bezbarwnie okrutna biurokracja była wielkim tematem literatury przełomu XIX i XX wieku; jak przypomina Kundera, Kafka poświęcił jej Zamek. Jestem pewien, że nie chodzi w Milczeniu o biurokrację jako taką, bo Endo nie chciał napisać spóźnionej diagnozy współczesnych problemów. Pójdę tropem, który uważam za subtelniejszy. Czy nie jest tak, że historia księdza Rodrigo – bardziej sama powieść w swej strukturze niż żywot tej konkretnej fikcyjnej osoby – opowiada o tym, co Max Weber nazywał odczarowaniem?
Od kiedy postrzegamy świat przez pryzmat nauki – twierdził Weber – nie traktujemy na poważnie obietnicy zbawienia. Dla człowieka Zachodu świat został odczarowany, to znaczy, że „utraciliśmy złudzenia” (tak brzmi najpopularniejsze wyznanie niewiary mieszczanina). Zrozumieliśmy, że można wyjaśnić racjonalnie wszystkie zjawiska, które wydawały się nam zdumiewające, bo przyjmowaliśmy, że odpowiada za nie Bóg. Ksiądz Rodrigo sądził, że Bóg czuwa nad człowiekiem w każdej sytuacji, a nawet interweniuje w cudowny sposób w życie ludzi. Dzięki temu szczęście zaczyna się już na ziemi, a nieszczęścia zawsze można uniknąć.
Don Kichot Cervantesa uważał, że za jego porażki odpowiedzialni są wrodzy, wszechmocni czarodzieje. Pisarze uwielbiają pokazywać, jak stereotypy mszczą się na tych, którzy ślepo w nie wierzą, a iluzje upadają w kontakcie z rzeczywistością. Wizja świata księdza Rodrigo załamuje się w obliczu tortur, po spotkaniu z bugyo. Musi ją zastąpić perspektywa życia jako ciągłej walki, życia, które wymaga od człowieka aktywności. Ironia Milczenia jest nieoczekiwanie konstruktywna, chociaż dla samego ojca Rodrigo nie ma to znaczenia – powieść zwraca się ku czytelnikowi, poddaje mu problem bohatera do interpretacji. Jak pisze Kundera, bohatera powieści nie należy naśladować, należy próbować go zrozumieć. Problem relacji między wyobrażeniem a rzeczywistością, między mapą a terytorium, o którym wspominałem już przy kwestii fumi-e, okazuje się większy od ojca Rodrigo, problem ten obejmuje całe jego życie.
Życie ojca Rodrigo jest klęską. Tylko oczywisty cud mógłby ocalić jezuitów w Japonii przed torturami i śmiercią. Kto przybywa jako misjonarz do dalekiego, obcego i wrogiego kraju, nie może się spodziewać nadprzyrodzonego ratunku, a tylko działać i odliczać dni pozostałe do śmierci. Żadnych marzeń, tylko pewność, że kiedyś muszą go schwytać. Nie wyczerpuje to jednak potencjału powieści, która zawsze próbuje zagospodarować to, co obce, bo najlepiej czuje się w sytuacji, kiedy język przestał działać. Milczenie mówi o tym, że Bóg może sprawić cud, ale przede wszystkim stworzył On świat, w którym istnieją kraje, faktorie handlowe, zakony, małżeństwa, owoce drzew i wielkie mnóstwo innych rzeczy, których zazwyczaj nie postrzegamy jako stworzonych w cudowny sposób. Bardzo często myślimy, że znamy te rzeczy, a tylko wodzimy palcem po mapie.
Endo pokazuje, jak powstają rzeczy, które uważaliśmy za niezmienne. Odczarowanie jest wariantem oczarowania, zdumienia, które literatura daje najczęściej. Dostrzegam ruch w tym, co stałe, odczytuję zapis wszystkich aktywności człowieka, które przeplatają się, nawarstwiają i przemijają, pozostawiając po sobie świat, który znam (a raczej wydawało mi się, że go znałem). Dobra literatura nie wstydzi się swoich złudzeń, wręcz przeciwnie: ma do przekazania trudną prawdę.
Sztuka literacka daje przede wszystkim przyjemność, ale kiedy ona gaśnie, w udręce sztuka najswobodniej kojarzy się z religią. Ksiądz Rodrigo może posiąść życie tylko w tej mierze, w jakiej wpływa na dostępny mu kawałek świata. Z odczarowanego świata Bóg wcale nie znika. Proces odczarowania nie likwiduje żadnego elementu życia, zamiast tego pozwala księdzu – pozwoliłby mu, gdyby był bardziej wszechstronną postacią, bo oddalam się teraz wyobraźnią od samej powieści – zrozumieć i zaakceptować życie we wszystkich jego przejawach, zacząć należeć do życia, przestać być czytelnikiem. Ja, prawdziwy czytelnik, zrozumiałem, że nawet jeśli ksiądz poniesie nędzną śmierć, ten straszny los nie jest już nie do pomyślenia. Milczenie opowiada o tym, że bezmyślne poczucie bezpieczeństwa ma mniejszą wartość od najnędzniejszego losu, który bohater świadomie wybiera, a przynajmniej – akceptuje. I wtedy zaczyna żyć.
Przemysław Batorski
Shusaku Endo, Milczenie, tłum. Izabela Denysenko, Warszawa 1971, ss. 239.
Zobacz także:
Bóg, który stwarza Niewinnego Czarodzieja?
„Bóg” Woody’ego Allena: wbrew czy w służbie konwencji dramatycznej?
Bardzo dobry tekst, z którym miejscami się zgadzam.