Od kilku miesięcy ponownie nocami słucham Dylanowskich płyt. Do końca nie potrafię powiedzieć, na czym polega fenomen Dylana. Wiem natomiast, że wszyscy muzycy, których później uwielbiałem, czerpali z niego garściami.
Adama Zagajewskiego miałem okazję słuchać tylko raz. Siedział z boku sceny i co jakiś czas odczytywał swoje wiersze przy akompaniamencie fortepianu. Robił to bez ekspresywnego zadęcia, spokojnym, nieco monotonnym głosem. Wierzyłem w każdy wers.
W poetyckim opisie świata można skierować się ku konkretowi lub ku idei. Miłosz pozostaje realistą, w szlachetnym znaczeniu tego słowa. Nie interesuje go abstrakcja, zostaje wierny przyziemnym szczegółom codzienności. A przecież składają się na nie właśnie „tyłki”, „uda”, „minispódniczki”.