Odkąd studiuję na wydziale polonistyki, słucham narzekań na brak czasu. Sam też nagminnie narzekam. Często dochodzi tu do zawodów: kto bardziej nie ma czasu. Ale nie samo narzekanie jest zastanawiające, tylko reakcja na nie.
Od kilku miesięcy ponownie nocami słucham Dylanowskich płyt. Do końca nie potrafię powiedzieć, na czym polega fenomen Dylana. Wiem natomiast, że wszyscy muzycy, których później uwielbiałem, czerpali z niego garściami.
Każdy polonista zna przynajmniej jedną książkę, która uwodzi go iluzją fikcji. I choć nie ma nic złego w chwilowym wyjściu poza literaturę, kłopot zaczyna się wtedy, kiedy ktoś stawia znak równości między mową autora a mową narratora, wiążąc tym samym interpretację tekstu z nazwiskiem jego twórcy.
W trzynastym wieku pewien szejk zauważył, że wielbłądy, które spożywają kawę, stają się wesołe. Miało to decydujący wpływ na upowszechnienie tej substancji w Arabii, a następnie w Turcji. Stamtąd zaś prosta droga czarnego napoju do Europy.