Żyjemy w czasach dosadności. Panuje przekonanie, że o rzeczywistości należy mówić wprost, najlepiej w krótkich żołnierskich słowach. Tego, kto nazywa rzeczy po imieniu, uznaje się za autentycznego i bliskiego prawdy, za lepszego mówcę czy pisarza. My tak nie uważamy.
W "Nowych Atenach", pierwszej polskiej encyklopedii, ks. Benedykt Chmielowski już we wstępie zaznacza, że będzie opisywał również zjawiska nadprzyrodzone, m.in. upiory. Marian Szyjkowski traktuje wampira nieco inaczej, jako postać kochanka (albo kochanki) wstającego z grobu, aby być ze swoją miłością po śmierci. Najpierw jest to duch, w późniejszych utworach często zostaje ucieleśniony.
Słońce zajmuje „nieba średnie”, a nasz bohater nie wstaje; on nadal śpi. Ciekawe do której. Co robi z resztą dnia, to wiadomo: w łazience, przed lustrem, na jakimś przyjacielskim bavardage. Tak się spędza dzień. Dwunasta w nocy – w sam raz, żeby w końcu wyjść z domu. Nie udawajmy, że nie wiemy, o czym mówimy.
Lęk zniknięcia z pamięci drogiej osoby przypomina lęk przed śmiercią. To wielki strach bycia nieobecnym, a więc nieistnienia. Pamiętając, ocalam cię na wieczność, oddaję ci swoje przemienione w trupa ciało, żeby nieść w nim zawsze cząstkę twojej duszy – wspomnienie.