Piękno. Sztuka. Napisałbym, że Jep kreuje swoje życie na miarę dzieła sztuki. Nie napiszę tego jednak, bo pisano i mówiono w ten sposób o setkach dzieł literackich i filmowych. Musi więc wystarczyć tu konstatacja, że postać Jepa w "Wielkim pięknie" jest zawsze dobrze ustawiona.
"La grande bellezza" to przede wszystkim film, który podzielił Włochy. Tak jeden reżyser sprawił, że cały półwysep zaczął mówić o pięknie: na przystanku (i tak nigdy nie wiadomo, za ile przyjedzie autobus), podczas wieczornej dyskusji na ulicy (czy raczej z jej dwóch, odległych sobie, końców) lub nocą w zatłoczonym i zadymionym barze, oczywiście przy kieliszku wina.
Jeżeli zgodnie z mottem spojrzymy na "Wielkie piękno" jak na podróż, ważnym motywem musi wydać się surrealistyczna sekwencja znikającej żyrafy. Gambardella może rzeczywiście pragnie wtedy zniknąć. A tu kolejne rozczarowanie. Ludzie nie znikają, to tylko sztuczka, nic więcej. Zostaje rozpacz i znikąd pociechy.