Nie każdy polonista i nie każdy student musi się wysilać. Niektórzy to, co chcieliby zaznaczyć, wypowiadają sprawnie i konkretnie, bez zastanowienia, ale i bez zająknięcia, często mówią długo i nie brakuje im kontekstów, przykładów, anegdot oraz przypowieści. Zazwyczaj opowiadają z pewnym wrodzonym smakiem, ba – z finezją, ale tym retorycznym chwytom nierzadko brakuje sensu.
Ostatnie lata życia Antoniego Malczewskiego Maria Dernałowicz opatrzyła wyrażeniem: „w matni”. Tam też – zdaje się – pozostawił on tych, którym sto stron jego kalendarium życia i twórczości nie wystarcza.
"La grande bellezza" to przede wszystkim film, który podzielił Włochy. Tak jeden reżyser sprawił, że cały półwysep zaczął mówić o pięknie: na przystanku (i tak nigdy nie wiadomo, za ile przyjedzie autobus), podczas wieczornej dyskusji na ulicy (czy raczej z jej dwóch, odległych sobie, końców) lub nocą w zatłoczonym i zadymionym barze, oczywiście przy kieliszku wina.
Rodzimy romantyzm, a za nim romantyzm w ogóle, wiążemy z pewną kategorią wielkości. Z romantykami można się bowiem nie zgadzać, można ich nawet nie lubić, ale trudno odmówić im splendoru. Tymczasem w Italii jedna z badaczek powie: „Il romanticismo italiano non esiste”, a więc: „Romantyzm włoski nie istnieje”