Schwob był jak Borges pisarzem-archiwistą, ukrywał się tak umiejętnie, że historie literatury poświęcają mu jedynie wzmianki. Jego twórczość i jego zapomnienie nasuwają pytania o to, co tworzy literaturę, co zasiewa w niej rozkosz i niepokój.
Literatura cyfrowa w Polsce ciągle znajduje się gdzieś na peryferiach ogólnego obiegu literackiego, a zainteresowanie nią, szczególnie z pozycji czytelnika, jest czymś niszowym. Ale stało się, literatura weszła do Internetu a Internet do literatury. Już za późno na udawanie, że literatura digitalna nie istnieje.
Trudno jednoznacznie stwierdzić, czy literatura potrzebuje miłości. I chociaż z całego zbioru romansów potrafiłabym wybrać teksty, w których banałem dostrzegam również coś więcej, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że zakochani bohaterowie programowo fundują nam zderzanie się z interpretacyjnym powtórzeniem.
Adama Zagajewskiego miałem okazję słuchać tylko raz. Siedział z boku sceny i co jakiś czas odczytywał swoje wiersze przy akompaniamencie fortepianu. Robił to bez ekspresywnego zadęcia, spokojnym, nieco monotonnym głosem. Wierzyłem w każdy wers.