„Melika” to termin nieco już zapomniany, a określa on ni mniej, ni więcej, tylko brata „liryki”. Oznacza on poezję recytowaną rytmicznie przy akompaniamencie instrumentu i – jak jego terminologiczny bliźniak – jest owocem kultury greckiej.
Ostatnich kilkadziesiąt lat upłynęło zachodniej filozofii na ciągłym dekonstruowaniu fundamentów dotychczasowej metafizyki. Czy jednak możliwe jest jej odrzucenie? Odpowiedź na to pytanie można postawić dzięki lekturze Wschodu Andrzeja Stasiuka przez pryzmat kategorii zaproponowanych przez Jacques’a Derridę.
Cienka książeczka Anny Kim, wydana trzy lata temu, przemknęła przez półki wydawnicze prawie niezauważona. Tymczasem jest to rzecz warta uwagi – precyzyjna wiwisekcja psychiki dwóch postaci, Nory i Luana, ludzi na zawsze zamrożonych przez wojnę, której nawet nie widzieli.