W powieści Marcisza pieniądze są metaforą czasu, a czas jest metaforą pieniędzy, co oznacza, że kiedy mowa o jednym, mowa równolegle o drugim. Oznacza to również, że wraz z zyskaniem czasu bohaterowie Marcisza zyskują pieniądze, wtedy zaś, gdy tkwią w przeszłości i boleśnie odczuwają upływ czasu, są pieniędzy pozbawieni.
Skoro można mówić o Arystotelesowskiej, średniowiecznej, skrajnie realistycznej czy subiektywistycznej koncepcji czasu, to tym bardziej nie wypada przemilczeć poetyckiej koncepcji czasu stworzonej przez Wisławę Szymborską. Nie chodzi tu o wykazanie wyższości poezji nad filozofią, a o zwykłą potencję, czyli zdolność do aktualizowania, o czym pisał Stagiryta w IX Księdze Metafizyki. Należy zatem przejść do aktu.
Od listopada zeszłego roku co jakiś czas wracam myślami do wietnamskiego filmu Song Lang. Linh Phung, główny solista w operze cải lương, podczas bezsennej nocy mówi: „Do you believe in time travel? I believe there are three ways to do that. Through people. Objects. And places”.
Jagoda Szelc wymyka się sztywnym ramom interpretacji. Realistycznie nakręcony „Monument” w dużej mierze zaburza rzeczywistość. Jest zapisem rytuału przejścia w dorosłość, w którym Szelc znowu, podobnie jak w „Wieży. Jasnym dniu” , gra z czasem, stopuje go, przewija – zaklina wedle uznania.