„Skądinąd trzeba się nad tym zadumać – patrzy pani na Andromedę, widoczną gołym okiem na półkuli północnej, i wie, że światło, które dociera do pani siatkówki, leciało 2,5 miliona lat, czyli zostało wysłane zanim jakieś homo sapiens było na Ziemi”.
Jagoda Szelc wymyka się sztywnym ramom interpretacji. Realistycznie nakręcony „Monument” w dużej mierze zaburza rzeczywistość. Jest zapisem rytuału przejścia w dorosłość, w którym Szelc znowu, podobnie jak w „Wieży. Jasnym dniu” , gra z czasem, stopuje go, przewija – zaklina wedle uznania.
W Zabiciu świętego jelenia reżyser miesza gatunki oraz porządki – boskie, mityczne i współczesne. Dodajmy do tego fantastycznie dobraną muzykę i mamy komplet. Można byłoby pomyśleć, że przeładowanie treści będzie działało na niekorzyść filmu, ale nic bardziej mylnego – Lanthimos łączy wszystko doskonale.