Ludzie mówili, że całą załogę stanowili Jan Barański i jego pies. Kiedy było trzeba, Barański i pies zawijali do portu, gdzie przez kilka godzin zdobywali pożywienie. Barańszczak dla siebie, pies dla siebie.
W deszczowej aurze, obok kościoła, młody człowiek zanurza się ciałem i umysłem w breję stworzoną z kałuż, drewnianych stateczków i błota, aspirującą do bycia jego prywatnym mikrokosmosem. Wśród liści i kałuż malec staje się władcą, demiurgiem, stwórcą, który nieustannie porusza materię, sam będąc, o ironio, także w ruchu.
W gruncie rzeczy wiele z naszych życiowych działań możemy zaplanować. Niektórzy budują, bardziej lub mniej świadomie, całe misterne konstrukcje, labirynty własnej osobowości.