Gdyby chodziło wyłącznie o wybitnego trenera drużyny piłkarskiej, pisanie o Mourinho byłoby sprawą błahą i niewartą prądu. Ale chodzi nie tylko o sukcesy. Portugalczyk interesuje mnie jako największy antybohater świata piłki – jeśli nie w ogóle, to w XXI wieku. Choć możliwe, że w ogóle.
José Mourinho był w swoich najlepszych latach tricksterem piłki nożnej. Duchem zmiany. Samotnym awanturnikiem wyrzucanym przez sędziów na trybuny, a jednak wygrywającym, bo z trybun ukradkiem dyktował asystentowi instrukcje przez telefon. W jego karierze antybohatera był jeden moment najwyższej chwały, prawie już zapomniany.