Postanowiłem na użytek tego tekstu odbyć podobną co Parks podróż do źródeł mojego czytania. Nie wiedziałem do końca, na co się natknę, jakie wspomnienia okażą się według mojej oceny najważniejsze, najbardziej nasycone pierwiastkami prywatnej mitologii.
Inaczej trzyma książkę dziecko, inaczej student, jeszcze inaczej wykładowca. Im swobodniej czuje się na zajęciach prowadzący, tym książka waży w jego rękach mniej.
Scenka z warszawskiego życia: Jadę sobie autobusem w kierunku Dworca Wileńskiego. Jest taka miła pora dnia, kiedy wszystkie miejsca siedzące są zajęte, ale nie ma tłoku i da się nawet oddychać. Udało mi się zająć ulubione miejsce koło okna tuż obok przegubu, tyłem do kierunku jazdy, więc przed sobą mam kawałek ścianki, za którą mogę się schować i nie być na widoku. Obok mnie usiadł młody chłopak, zajęty rozmową przez telefon.