Są pisarze, którzy wypełniają swoje utwory istotną treścią niemal po brzegi. Są też tacy, u których to, co najważniejsze, kryje się wśród rzeczy błahych. Większość odbiorców literatury, nawet tych naiwnych, zdaje sobie sprawę, że dzieło literackie pisane prozą przeplecione jest dwiema nićmi. Pierwsza z nich funduje treść utworu. Druga zaś pełni funkcję spoiwa, składa się na elementy prawdopodobnie zbędne.
"Zabliźnione serca" to książka, jaką napisałby Max Blecher, gdyby chorował na gruźlicę kręgosłupa i spędził wiele lat w renomowanych sanatoriach. Co też się stało. Powieść rumuńskiego pisarza to rzecz o poszukiwaniu bliskości, afektów oraz nieustannym wyjaśnianiu i potwierdzaniu zasadności swojego życia. Życia, które konstytuowane jest przez cierpienie.