Sienkiewicz i Gombrowicz nawiedzają naszą kulturę tak uporczywie, że można określić ich obecność jako widmową. Wychowanie w kulturze polskiej i posługiwanie się językiem polskim w pewnym stopniu wystawia nas na działanie widm Gombrowicza i Sienkiewicza, na reprodukowanie wciąż tych samych argumentów, projektów kultury, projektów tożsamościowych.
Michał Głowiński: Muszę powiedzieć, że ja nigdy rzetelnie nie przeczytałem Trylogii. To jest straszne wyznanie. Dla mnie Sienkiewicz jest autorem wspaniałych opowiadań oraz książki, którą zajmowałem się pisząc Powieść młodopolską – Bez dogmatu. Mówiłem, że źle wchodzę w problematykę religijną, ale równie źle czuję powieść historyczną.
Zetknięcie z cudzymi wadami może powodować irytację, złość, wstręt, nienawiść. Istnieją w tej sytuacji dwie drogi. Pierwsza z nich to droga wiodąca przez próbę zrozumienia i akceptacji cudzych mankamentów, zaprezentowana wyżej w wypowiedziach Pasewicza i Jacka „Budynia” Szymkiewicza. Druga zaś to droga akceptacji własnej antypatii, którą pozwolę sobie nazwać drogą Tomasza Wołka.
Jest taki utwór Słowackiego, którego się nie czyta w ogóle. Nawet na tytuł trudno się natknąć, bo nikt się do niego nie odwołuje. Czy dlatego, że tak słaby, czy też dlatego, że z jakichś powodów onieśmiela? Na piątym roku postanowiłem sam sprawdzić.