W deszczowej aurze, obok kościoła, młody człowiek zanurza się ciałem i umysłem w breję stworzoną z kałuż, drewnianych stateczków i błota, aspirującą do bycia jego prywatnym mikrokosmosem. Wśród liści i kałuż malec staje się władcą, demiurgiem, stwórcą, który nieustannie porusza materię, sam będąc, o ironio, także w ruchu.